Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa
743
BLOG

Jan F. Staniłko: Putin moze być ostatnim władcą Wielkiej Rosji

Cezary Krysztopa Cezary Krysztopa Polityka Obserwuj notkę 15

stanilko 1

Cezary Krysztopa: Jaką funkcję pełnił pan w Instytucie Sobieskiego, bo zdania co do tego są podzielone?

Jan Filip Staniłko: Hm? Można mieć podzielone opinie, co do tego, czy dobrze pracowałem, czy też nie, ale nie co do tego, jaką funkcję pełniłem – byłem członkiem zarządu Instytutu Sobieskiego od połowy 2010 r. do połowy 2013

 

A dlaczego przestał pan ją pełnić?

Ponieważ fundator (który jest zgodnie ze statutem fundacji pełnomocny w tej kwestii) uznał, że utrudniam mu realizację jego wizji fundacji. Fundatorów jest 3, ale faktycznie tylko 1 jest sprawczy – Paweł Szałamacha.

 

A w jaki sposób pan tą realizację utrudniał?

Nie będę o tym mówił publicznie, niesprowokowany.

 

Rozumiem. W raporcie „Katastrofa. Bilans dwóch lat” pisze pan o nieformalnej umowie pomiędzy NATO i Rosją w zakresie  braku trwałych instalacji sojuszu oraz nieobecności dużych amerykańskich zgrupowań taktycznych w tej części Europy. Czy ta umowa nadal obowiązuje, a jeśli tak to czy kiedyś przestanie?

Ta umowa de facto nadal obowiązuje – po dojściu do władzy Obamy, USA wycofały się z projektów administracji (kilku) republikańskich. Wojna w Gruzji objawiła ich „imperial overstretch”, czyli skalę zaangażowania globalnego, które uniemożliwia przyjście z pomocą krajowi sojuszniczemu w Europie lub na jej obrzeżach. Natomiast katastrofa smoleńska nie była powodem do uznania, że kraje NATO są jakoś zagrożone. Jedynie po serii wielkich manewrów zaczepnych „Zapad”, NATO zdecydowało się wysupłać trochę grosza i urządzić manewry obronne w krajach bałtyckich.

Wydatki zbrojeniowe w USA i Europie spadają po kryzysie, natomiast w Rosji rosną, choć są hamowane przez „prowizje” dla generałów. Obecnie więc – kiedy reset się skończył, do władzy wrócił Putin – nawet gdyby USA chciały inwestować w Polsce, to pewnie miałyby problem budżetowy

A co do jednostek taktycznych, to ich na ich przesunięcie kraj musi zasłużyć. Tzn.:

1. Musi być wart bronienia (obecnie bardziej warte bronienia są Niemcy)

2. Musi być poważny (a po katastrofie smoleńskiej trudno nas w tej dziedzinie uznać za poważnych)

Innymi słowy, musi zasłużyć, bo ich ulokowanie w Polsce byłoby opatrzone bardzo wysoką ceną polityczną w relacjach z Rosją.

 

Kolejne pytanie inspirowane raportem. Czy biorąc pod uwagę zawał polityki wschodniej pod rządami Platformy oraz niewątpliwy ubytek propolskich i prozachodnich tendencji na obszarze postradzieckim, mamy kiedykolwiek szansę na powrót do tzw. „polityki jagiellońskiej”. Której realnym współtwórcą był Lech Kaczyński?

Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana, niż sugeruje pytanie.

 

OK. Wobec tego proszę o wyjaśnienie.

Radosław Sikorski zredukował politykę zagraniczną Polski do polityki unijnej, co sam przyznał na odprawie ambasadorów w tym roku, oraz wyraźnie oparł geopolitykę Polski na relacjach z Niemcami, co jest – chłodnym okiem patrząc – racjonalnym zachowaniem wtedy, gdy bardzo sceptycznie ocenia się możliwości samodzielnego działania…

 

Ale to jest scenariusz likwidacji suwerenności !

…Niemcy długo były prorosyjskie, ale w ostatnich dwóch latach zmieniły wyraźnie front (symbolicznym gwoździem do trumny dobrych relacji, było wyrzucenie niemieckich i amerykańskich fundacji z Rosji). Obecnie Niemcy silnie włączyły się zbliżenie Ukrainy do UE, sprzedają jej gaz przez polskie i rosyjskie rurociągi i doprowadziły do wynegocjowania układu stowarzyszeniowego Ukraina – UE, co, jeśli uda się go podpisać byłoby wielkim sukcesem i bardzo dobrą wiadomością dla Polski. Zatem, w pewnym sensie polityka Jagiellońska się realizuje, z tą wszelako różnicą, ze jej siłą sprawczą jest raczej Berlin, a Polska… powiedzmy, że pomaga mu jak może.

Tylko dlaczego to miałby być scenariusz likwidacji suwerenności?

 

Ponieważ ani Merkel, ani obecna linia niemieckiej polityki zagranicznej nie są wieczne. Sądzę, że prędzej czy później koncepcja bliskiej współpracy niemiecko – rosyjskiej wróci, a wtedy Polska pozbawiona narzędzi prowadzenia polityki wschodniej zostanie słaba i osamotniona. Przyszłość Polski w centrum i na wschodzie Europy leży w byciu samodzielnym liderem (przy zachowaniu wszelkich proporcji ponieważ Niemcami jednak nie jesteśmy), a nie w zdawaniu się na niemiecką łaskę, która jak to łaska bywa, że na pstrym koniu jeździ.

Sprawa z rolą Niemiec w Europie i relacjami polsko – niemieckimi jest bardzo skomplikowana. I sporo się zmieniło po kryzysie gospodarczym w 2008 r, czego nie dostrzegamy w kraju, bo mimo zapaści w otoczeniu europejskim często uważamy, że to u nas jest głęboki kryzys.

Dam przykład, który powinien zilustrować zmieniające się uwarunkowania. Przedstawiciele koncernu EADS (francusko – niemieckiego) oświadczyli, że jeśli Polska zakupi Eurocoptery, a nie helikoptery Sikorsky lub AugustaWestland, to dostaniemy zaproszenie do wejścia do grona akcjonariuszy drugiego największego koncernu świata. Jednocześnie od 7 lat do EADS dobijają się Rosjanie, oferując duże pieniądze i nie dostali zaproszenia.

Wejście w skład akcjonariuszy (Francja, Niemcy, Hiszpanie z 5%) z jednej strony oznacza to zakup wszystkich innych produktów tej firmy w przyszłość, czyli LOT lata Airbusami, myśliwce nazywają się Eurofighter, a transportowce są tez od Airbusa. Z drugiej strony, oznacza to rezygnację z produktów firm z USA – Boeinga, czy Lokheeda – a w konsekwencji zakończenie ścisłego sojuszu z USA, w takiej formie w jakich chcieliśmy go mieć w ostatnich 20 latach.

To oznacza bardzo poważny dylemat strategiczny, porównywalny trochę do opcji sojusz z Litwą vs. sojusz z Czechami w XV w. Inna sprawa, czy obecna ekipa umiałaby go dobrze rozstrzygnąć.

Amerykanie przestają się interesować Europą, nie mają pieniędzy, żeby jej bronić, a NATO balansuje na granicy bycia sojuszem egzotycznym (czyli takim, w jakim przetrwanie jednej strony nie zależy od przetrwania drugiej) Jednocześnie obecny rząd lepszej polityki prowadzić nie będzie, a hipotetyczny rząd opozycyjny, musi mieć do niej jeszcze możliwości i środki.

I jeszcze dygresja. W obecnej sytuacji demograficznej w interesie Polski jest poważny drenaż demograficzny Ukrainy (czy to zachodniej, czy całej), to się da wykonać, tylko z pozycji kraju szybko się rozwijającego, a szybki rozwój gospodarczy może nam dać tylko mocne sprzęgnięcie z północą Europą.

Konkluzja: potrzebna nam jest raczej geopolityka kazimierzowska – w balansie między Rusią a Śląskiem.

więcej na blogpublika.com

>>> Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka