Nawiązaniem do tytułu są inne, podobne zbitki słowne:
- prawda, święta prawda i g… prawda („góralska” wersja ks. Tischnera),
- dobro, dobro wspólne i dobro cudze,
- prawo własności, święte prawo własności, własność wspólna,
- wolność, liberalizm, totalitaryzm.
I tak można wyliczać na różne sposoby i okoliczności.
Jedno jest tu wspólne: każdy „dodatek” dookreślający rzekomo określenie podstawowe powoduje, że znaczenie słowa zostaje sfałszowane przybierając wręcz znaczenie przeciwstawne.
Zaczynając od demokracji – już dodanie słowa „liberalna” wskazuje, że demokracja jest ograniczona pojęciami doktryny liberalnej. Demokracja totalitarna, czyli taka, która obejmuje wszystkie dziedziny życia, to zaprzeczenie demokracji, gdyż istotą jest przecież stanowienie w sprawie, a przy d.t. nie da się ustalić sedna sprawy.
Z prawdą jest bardzo podobnie. „Święta prawda” – to przecież nic innego jak nakazowe wierzenie w jakieś ustalenia. Zazwyczaj natury religijnej, ale ostatnio pojawia się coraz więcej takich „prawd” – choćby „świętą prawdą” jest nakaz wiary w obiektywność i niezawisłość sądów. Ostatnia z „prawd” tylko uzupełnia stawianą tezę.
A prawda jest przecież prawdą bytu – i trzeba to jedynie zrozumieć.
Z dobrem mamy pewien problem mentalny. Zapewne znaczna część, a przynajmniej ludzie poszukujący dróg normalności, obruszą się stwierdzeniem, że „dobro wspólne” jest fałszowaniem rozumienia dobra. Taka może być nawet powszechna opinia. Czy jednak prawdziwa?
Dobro jest przecież miarą zgodności z prawdą bytu. Czyli dobre jest to, co jest zgodne z prawdą. I takie ogólne stwierdzenie, bez dodania, że chodzi o prawdę danego bytu jest fałszem.
Dlatego mamy tak różne odczuwania tego, co dobre. Czy dobrem jest realizacja oczekiwań uchodźców, czy też dbałość o własne bezpieczeństwo i dobrobyt, a wspieranie uchodźców tylko nadwyżkami; wszak każdy powinien dbać o własne sprawy?
Pojęcie „dobro wspólne” wprowadził Koneczny dla wskazania, że w zbiorowiskach (społeczeństwach) tworzących wspólnoty (cywilizacje) muszą istnieć dziedziny jednakowo rozumianych stref działania, a wynikających z przyjętych wartości cywilizacyjnych. Czyli „dobro wspólne” nie ma charakteru uniwersalnego, a jest „dobrem cywilizacyjnym”.
Owszem, gdyby idei cywilizacyjnej nadać charakter uniwersalny, także dobro wspólne nabierze takiego charakteru.
Na razie, mimo prób wymuszenia, takiego celu osiągnąć się nie dało; dobro ma różne znaczenie w różnych cywilizacjach.
O prawie własności niedawno pisałem; także nabiera „zabarwienia” cywilizacyjnego. Podobnie jest z innymi znaczeniami podstawowych określeń, które używamy codziennie.
Czemu napisałem tę notkę?
Otóż pojawia się coraz więcej głosów ludzi zatroskanych sytuacją i w Polsce, i na świecie. Sytuacją grożącą załamaniem świata wartości do których się przyzwyczailiśmy. Potrzeba stworzenia podstaw zmian, a te muszą wiązać się z odmiennym systemem wartości cywilizacyjnych.
Czyli – trzeba zacząć od ustalenia znaczenia słów (wartości) na jakich można by zacząć budowę przyszłości.
Można to robić na zasadzie próby określania pierwotnych wartości względem znaczenia słów jakie sobie ustalimy za podstawowe. Trudna droga i mogąca prowadzić na manowce.
Druga, to ustalenie wartości podstawowych i ukształtowanie rozumienia pojęć sukcesywnie z siebie wynikających. To proponuję w swoich tekstach.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo