Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
656
BLOG

Bez celu, bez sensu

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 63

Co i rusz przetacza się jakaś dyskusja dotycząca kolejnej dziedziny życia. I kończy brakiem jakichkolwiek wniosków.

 Czasy w których żyjemy są "ciekawe", a chińskie porzekadło "abyś żył w ciekawych czasach" oddaje cały sens sytuacyjny: to nie są dobre czasy dla normalnych ludzi.

Owszem, mamy, przynajmniej w Europie, wysoki standard materialny i stosunkowo mało zagrożeń.

Jednak żyjemy w świecie galimatiasu etycznego; nie wiadomo jakimi wartościami należy się kierować.

Można się już spotkać (to "już" - jest wskazaniem, że następuje ewolucja poglądów w tym kierunku), z odniesieniami do powstawania i upadków różnych cywilizacji. Tyle, że jeszcze nie pojawiają się wskazania, iż siłą napędową rozwoju cywilizacji jest coś, co należy określić jako CEL CYWILIZACYJNY.

Moje dotychczasowe rozważania dotyczące cywilizacji zawsze kończyły się wskazaniem takiego celu. Pierwsze było jednak określenie wartości na jakich opiera się cywilizacja.

Filozoficznie - CEL CYWILIZACYJNY  należy utożsamić z RACJĄ BYTU  czyli PRAWDĄ lub, jak kto woli, Bożym (stwórczym) zamierzeniem zawartym w powołaniu bytu do istnienia.

Po określeniu CELU CYWILIZACYJNEGO ustalane są wartości, które wytyczają drogę do jego osiągnięcia. (Należy wskazać, że wartości nie mają charakteru bezwzględnego ; te cechy mają byty - "prawda bytu").

Jakie cele pojawiają się w świadomości polskiego społeczeństwa (mowa o celach społecznych, a nie indywidualnych)? 


W tym miejscu odwołuję się do tekstów jakie pojawiły się na S24 - brata Damiana (jezuita) i kilku nawiązujących m.in. GPS, a dotyczących "kultury kobiet" w różnych aspektach, w tym prasie kobiecej i lansowanych standardów życiowych, gdzie np. występuje odniesienie do kar fizycznych.

Aby zrozumieć pozycję z której "nadaje" brat Damian, trzeba zauważyć, że Kościół Katolicki jako cel Cywilizacji Katolickiej obrał ZBAWIENIE.

W zasadzie religie protestanckie mają taki sam cel, a różnica polega na doborze drogi prowadzącej do jego osiągnięcia.

Łączy oba nurty przekonanie, że trzeba się podporządkować określonym regułom, gdyż bez tego Bramy Raju będą zamknięte.

Należy dostrzec, że występuje tu sprzeczność z personalizmem chrześcijańskim, gdyż sugerowany tu personalizm (katolicki) ma polegać na świadomym podporządkowaniu się regułom - prawu. Jedyna różnica między judaizmem a katolicyzmem polega na tym, że judaizm wymusza podporządkowanie, a katolicyzm dąży do samodzielnego, wynikającego z własnej woli, podporządkowania.

W sensie doktryny - nie ma różnicy między judaizmem i katolicyzmem (także religiami protestanckimi - te są jeszcze uboższe intelektualnie).

Polski upadek systemu wartości i zmniejszająca się rola Kościoła w życiu społeczeństwa wynika z pogłębiających się różnic między polskim (słowiańskim) poczuciem personalizmu, a tym, co Kościół próbuje narzucić w tym zakresie.

Szermuje się hasłem personalizmu , czyli budowania własnej osobowości, ale tylko do takiego stadium w którym osoba ma samodzielnie poddać się PRAWU.

W Europie ten model został odrzucony wcześniej z racji restrykcyjnego narzucania ludziom podporządkowania, co spowodowało szereg wybuchów buntu. Tyle, że nie ukształtowano idei odbudowy personalizmu koncentrując się na celach partykularnych.

Efektem jest "nakładka ideowa judaizmu" na cywilizację europejską.

Komunizm, socjalizm, kapitalizm, a ostatnio demokracja - podporządkowane są realizacji celu cywilizacyjnego judaizmu, czyli podporządkowanie PRAWU. (O warunki to umożliwiające toczy się batalia między UE a RP).

Co pod pojęciem PRAWO będzie się znajdowało - to już zależy od decydentów.

Wracając na polskie podwórko. Przetoczyła się dyskusja tycząca kar cielesnych w procesie wychowania, a dodatkowo, pobocznie, na temat wpływu kobiet na kształtowanie się modelu życia; modelu, gdzie wzorem są Panie nieszczęśliwe - czyli te, które eksperymentują ze swoim życiem szukając szczęścia, po czym okazuje się, że za te "chwilówki" trzeba zapłacić wysokie odsetki.

Wydaje się, że poruszone sprawy są dosyć odległe. A tymczasem - raczej nie. Łączy je CEL CYWILIZACYJNY.

W jego ramach kształtowana jest "kultura kobiet", co wyraża się "zasadą przyjemności", czyli jak najmniej stresu, a jak najwięcej wygód. Stąd bezstresowy model wychowania, swoboda w kontaktach i brak odpowiedzialności - przewidywania skutków takiego działania; wszak liczy się tu i teraz.

Ten model związany jest z dążeniem do uzyskania jak największej swobody - tyle, że w ramach ograniczeń względem PRAWA.

Aby wyłączyć się spod działania PRAWA trzeba włączyć odpowiedzialność. A tego w "kulturze kobiet" brak. "Kultura kobiet"  polega zawsze na tym, że istnieje jakiś zewnętrzny podmiot, który odpowiada za wszystko. Kobiece bunty są próbami poszerzania strefy dowolności zachowań; nigdy jednak nie osiągają stanu odpowiedzialności. W tym sensie judaizm współgra z kobiecością mając identyczny charakter. Wszak naród żydowski jest traktowany jako "wybranka" Boga, która spełniając Jego żądania otrzymuje określone beneficja. W ramach zaś układu stara się dla siebie o jak największą swobodę, ale bez naruszenia narzuconych prawem zachowań.

W dywagacjach brata Damiana brak jest tych cywilizacyjnych odniesień, a nawet brak odwołania do celu cywilizacyjnego katolicyzmu. Jego krytyka "kultury kobiet" jest tylko powierzchowna i skierowana jedynie ku objawom, a nie przyczynie. 

Co bowiem oferuje brat Damian jako remedium na obecną sytuację? Jego jedynym argumentem jest stwierdzenie, że to poszerzanie sfery dowolności zachowań kobiet nie prowadzi do szczęścia, a jest przyczyną frustracji.

To prawda, ale czy "model katolicki" jest lepszy? Jeśli tak, to dlaczego upadł?

Nie odnoszę się tutaj do uwag GPS i innych, gdyż te dotyczą tylko fragmentów tej układanki i to niezbyt istotnych w "całokształcie problemu".

Obecne relacje Polski z UE mają takie podłoże: mamy się podporządkować unijnemu PRAWU, a w zamian dostaniemy trochę błyskotek (dotacje, granty itp., także swoboda przemieszczania, wolność wypowiedzi). Tyle, że z czasem te "błyskotki" będą miały coraz mniejszą wartość. Wszystkiego dla wszystkich nie starcza, a oczekujących na beneficja przybywa.

Czyli dąży się nadania Polsce roli kobiety podporządkowanej (PRAWU), która w zamian otrzymuje pewne gratyfikacje. Tyle, że zabiera prawo decydowania o sobie w sposób odpowiedzialny.

Czy jest droga wyjścia z tej sytuacji?

Jest tak wiele powiązań o różnorakim charakterze, że wyjście z układu "z trzaśnięciem drzwiami" jest bardzo trudne. Pierwszym stadium jest uświadomienie sobie sytuacji i określenie celu jaki chcemy osiągnąć.

To jedyna droga.

członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo