Barbara Bubula Barbara Bubula
977
BLOG

Woronicza, macie problem

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 8

 

W środę 20 lipca kolejne comiesięczne posiedzenie Rady Programowej TVP. To grupa 15 osób powołana przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji działająca w obecnym kształcie od grudnia 2010 roku. (O perypetiach poprzedniej kadencji pisała w S24 ówczesna przewodnicząca Janina Jankowska). W obecnym składzie, zgodnie z ustawą mogły się znaleźć tylko 3 osoby rekomendowane przez klub parlamentarny PiS. Są to Bożena Walewska, Anna Sobecka i pisząca te słowa. Ustawowym uprawnieniem Rady jest ocena poziomu i jakości programu bieżącego oraz tzw. ramówki, czyli stałego porządku poszczególnych audycji w tygodniu. Jej członkowie „reprezentują społeczne interesy i oczekiwania związane z działalnością programową spółki” (cytat z ustawy). Od początku swego urzędowania na Woronicza (de facto – od 5 miesięcy) prezes Juliusz Braun nie miał czasu na spotkanie z Radą. Ma do niego dojść wreszcie na najbliższym posiedzeniu. Chcemy go wraz z paniami Walewską i Sobecką zapytać o to, w jaki sposób i kiedy ma zamiar zareagować na nasze liczne pisemne interwencje podejmowane w ciągu ostatniego półrocza, interwencje, których wspólnym mianownikiem jest protest wobec braku pluralizmu opinii w telewizji publicznej. Nasze interwencje poparte są setkami listów kierowanych do Rady. Około 90% skarg widzów, jakie do niej wpływają związanych jest z domaganiem się przywrócenia właściwej równowagi poglądów. Do tej pory brak jakiejkolwiek pozytywnej reakcji szefostwa TVP.
Od blisko roku widzowie Telewizji Polskiej o przekonaniach prawicowych dostają bowiem wyraźne dowody, że TVP nie jest w żadnym stopniu ich telewizją. Nigdy nie mieli tego komfortu, by uznać ofertę publicznego nadawcy za swoją w proporcjach odpowiadających sile konserwatywno-republikańskiego elektoratu, jednak od jesieni 2010 obserwują z narastającą wściekłością, jak władze na Woronicza, z błogosławieństwem SLD i PO metodycznie usuwają z anteny wszystko to, co kojarzy się z sympatiami „pisowskimi”. Z ekranu zniknęli między innymi Bronisław Wildstein, Tomasz Sakiewicz, „Misja specjalna”, Joanna Lichocka. Stracił swoje niedzielne okienko w TVP INFO Antysalon R.Ziemkiewicza a Jan Pospieszalski i „Warto rozmawiać” po 7 latach, w lutym 2011 musieli na dobre pożegnać się z widzami. Sztandarowy program informacyjny -„Wiadomości” został poddany czystce personalnej, jego kierownictwo, po usunięciu Jacka Karnowskiego przejęła akceptowana przez PO i SLD Małgorzata Wyszyńska. Tydzień temu wyrzucony został dyrektor TVP Kultura Krzysztof Koehler, a jego następczyni w wywiadzie dla Gazety Wyborczej za jego najpoważniejsze przestępstwo uznała emitowanie kiedyś (!) na antenie tej stacji programu „Trzeci punkt widzenia” – jednej z niewielu propozycji kulturalnych dla wykształconych widzów o poglądach konserwatywnych.
Oto duża część obywateli, licząca co najmniej jedną trzecią aktywnej społecznie populacji została uznana za nieważną w publicznej debacie i niegodną prawa wyrażania swych poglądów w telewizji publicznej oraz posiadania, co najważniejsze, własnych autorytetów i liderów w środowisku dziennikarzy i publicystów. Maja się za to dobrze publicyści nie kryjący swego antypisowskiego zacietrzewienia, tacy jak Tomasz Lis.
Są już wymierne skutki tych decyzji. Prawicowy widz wyłącza TVP.Wprawdzie widownia telewizyjna z dużymi oporami zmienia przyzwyczajenia, jednak już po trzech miesiącach nowych rządów w „Wiadomościach” okazało się, że straciły one 9% oglądalności rok do roku. Oznaczało to ubytek około pół miliona widzów. W czerwcu ubytek wynosił około 400 tys. widzów, udziały spadły o ponad 5%. Topnieje popularność głównych dużych anten publicznego nadawcy. Według badań oglądalności firmy AGB Nielsen w pierwszym półroczu 2011 TVP1 straciła średnio 1,2 punktu procentowego udziałów w rynku  w stosunku do danych sprzed roku, a TVP2 – 0,8 punktu proc. Nie da się tego wytłumaczyć ogólnym spadkiem popularności dotychczasowych potentatów telewizyjnych. W tym samym czasie POLSAT zyskał bowiem 0,7, a TVN stracił tylko 0,5. W samym czerwcu TVP1 straciła blisko 3 punkty procentowe rok do roku, co stanowi 14% ubytku!, TVP2 ma ubytek 11%! W tym samym czasie POLSAT zyskał 15% a TVN tylko lekko stracił.
Trzeba pamiętać, że widownia TVP jest z natury widownią o poglądach bardziej prawicowych i tradycyjnych niż widownia TVN. To stację Waltera oraz POLSAT oglądają przede wszystkim „młodzi, wykształceni, z dużych miast”, co widać w różnicy pomiędzy badaniami widowni ogółu Polaków i tych z grupy docelowej nazywanej komercyjną, czyli tych między 16 a 49 rokiem życia. Zrażenie sobie podstawowego audytorium z pewnością zachwieje fundamentem ekonomicznym istnienia TVP. To z grupy pogardzanych widzów „pisowskich” pochodzi najprawdopodobniej największa część płacących jeszcze abonament RTV gospodarstw domowych. To ich zniechęcenie spowoduje dalszy ubytek finansów telewizji o kwotę rzędu 150 mln zł.
Jaki wpływ będzie miało odejście prawicowej widowni na dochody z reklamy? Pamiętajmy, że wysokość wpływów z reklamy jest pochodną ilości widzów oglądających daną stację TV. Przyjmijmy bardzo ostrożnie, że grupa najbardziej zdeterminowanych z ośmiu milionów wyborców głosujących na Jarosława Kaczyńskiego wynosi około czterech milionów. Z każdym miesiącem narasta w nich przekonanie, że TVP niczym nie różni się od TVN. Jeśli na dobre zrezygnują oni z oglądania choćby tylko informacji i publicystyki w telewizji publicznej, zmienią na stałe swoje przyzwyczajenia w korzystaniu z mediów, to przełoży się na obniżenie wpływów reklamowych TVP o kwotę rzędu kolejnych 250-400 milionów rocznie. Skutkiem będzie konieczność dalszych oszczędności i redukowania produkcji programów misyjnych, zwalniania ludzi, ostateczny upadek regionalnych ośrodków telewizyjnych, których utrzymanie pochłania dziś sumę bliską pół miliarda rocznie. Ubytek 400-500 milionów złotych w budżecie całej firmy wynoszącym około dwu miliardów to znaczna kwota. Być może wielu wydaje się, że łatwa do zrekompensowania dzięki ogólnemu wzrostowi rynku reklamowego lub przy pomocy coraz intensywniejszej przemiany narodowego nadawcy w narodowego zabawiacza. Tu jednak wróżę przykrą niespodziankę. Obserwacja realiów zachodnioeuropejskich i amerykańskich pokazuje, że widz raz stracony znajdzie sobie inne źródło informacji i już nie powróci, a chętnych do podziału tortu reklamowego przybywa szybciej niż lukru na tym torcie.

O przebiegu trudnych rozmów o telewizji publicznej napiszę po środowym posiedzeniu Rady Programowej.

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka