Niektóre media, pod pretekstem cytowania prasy rosyjskiej, uparcie wciskaja nam kit o "presji", jakiej poddawani byli piloci wojskowi. Presję wywoływac miała obecność generała Błasika i na nic zdają sie opinie, że Błasik był ostatnia osoba, która mogłaby zestresować pilotów.
Był bowiem, jak twierdzą osoby nieżyjącego dowódce znające, człowiekiem życzliwym, a nie typem szefa, którego boją się podwładni. Nieważne. Ważne, by przedstawić pilotów jako osoby o słabiutkiej konstrukcji psychicznej. Tym słabszej, im więcej pytań o zachowanie obsługi smoleńskiego lotniska. Jak wiemy, w wieży kontroli lotów znajdowały się trzy osoby. Jedna ponoć po 10 kwietnia przeszła na emeryturę, a jedna nie była w ogóle pracownikiem obsługi lotniska. Nie wiemy, kim jest ten człowiek, ponieważ we wzorcowym sowieckim śledztwie nie został nawet przesłuchany. Trudno jednak, by temat ten zajmował polskich dziennikarzy, szybko zdobywających specjalizacje psychologów lotnictwa, czy tym bardziej polityków, zajętych zapewnianiem o zadowoleniu i zaufaniu.
Jeśli już przyjmiemy do wiadomości, że lotnicy wojskowi to osoby o bardzo słabej konstrukcji psychicznej, które nawet obecność sympatycznego przełożonego doprowadzić może do decyzji o samobójstwie, bez patrzenia nawet na to, ile ofiar pociągną za sobą - pomyślmy, czy potrzebna była presja werbalna? Może wystarczającym stresem był fakt, że na pokładzie znajdują się najważniejsze osoby w państwie? Może warto iść tym tropem, telewizyjni eksperci? Myślę, że znalazłoby się kilku "fachowców od lotnictwa" z gatunku "ja wam wszystko zaśpiewam", którzy wykażą nam, że sama obecność prezydenta na pokładzie była czynnikiem uniemożliwiającym utrzymanie stanu psychicznego komfortu załogi.
Co ciekawe, władze zdają się wierzyć we własną narrację, w związku z czym spokojnie przyjmują do wiadomości fakt przybierających rozmiar masowy rezygnacji ze służby wojskowych pilotów, nie tylko zresztą pilotów - zdaje się, że prawie cała armia wybiera się do cywila. Ekonomicznie i politycznie to zresztą uzasadnione, skoro jesteśmy wśród przyjaciół. Lepiej mundurowych już dziś rozpuścić do domów, zanim kolejni zdecydują się na popełnienie samobójstwa, gdy znajdą się w jednym pomieszczeniu z przełożonym i nie wytrzymają presji.