Również w okolicy odwołania z rządu Kazimierza Marcinkiewicza dość głośno było o jego spotkaniu z Donaldem Tuskiem. Według wielu osób ono właśnie przesądziło o losie premiera. I choć ten później jeszcze kandydował z ramienia PiS na prezydenta Warszawy, to od tego spotkania można obserwować jego drogę w kierunku Platformy.
Dzisiaj na swoim blogu Kataryna cytuje Janusza Palikota, który mówi o tym, że w sierpniu tego roku spotkał się z Joanną Kluzik-Rostkowską i Pawłem Poncyliuszem. Kataryna wpis swój ozdabia ówczesnymi wypowiedziami Palikota na temat "Leszka", na którego dziedzictwo lubią powoływać się dzisiejsi "uciekinierzy na raty" z Prawa i Sprawiedliwości. Zestawienie wypada dla nich druzgocąco, natomiast widać z niego wyraźnie, że spotkanie musiało odbyć się w okolicach 24 sierpnia, gdy Palikot na blogu napisał:
Małe pęknięcie czy nowa zmiana? Coś dojrzewa, a coś umiera. Ja myślę, że to nowa Polska, nowi Polacy. Ale są inni! Więc walczmy! Spierajmy się! Starajmy się ująć całą naszą wspólnotę!
Ciekawe, że obecnie takie tajemnicze spotkania odbywają się już nie z Tuskiem, a z Palikotem. Może dani przyjaciele prezydenta uznali go za najbardziej odpowiedniego towarzysza w trosce o spuściznę po Lechu Kaczyńskim - ostatecznie chyba nikt poza Palikotem nie poświęcał mu chyba tyle uwagi. Również tuż przed tym spotkaniem, co u Kataryny możemy sprawdzić.
Paweł Poncyliusz fakt spotkania potwierdza, jednak zaprzecza, by omawiał na nim sprawę swojej przyszłości politycznej. Chcę od razu odpowiedzieć na pytanie Kataryny, które postawiła dziś rano. Takie rzeczy trzeba wyjaśniać od razu. Tak, spotkałem się z Januszem Palikotem, jak spotykam się z wieloma ludźmi, których znam z Sejmu. To było we wrześniu, a nie w sierpniu i spotkałem się z nim sam. Wiedziałem, że ma badania dotyczące nastrojów społecznych i ciekaw byłem, co z nich wynika. Ale nie rozmawiałem z nim o żadnych naszych planach. To nieprawda. On dośpiewuje sobie rzeczy, które tam nie padły. To on mi proponował współpracę , którą ja absolutnie odrzuciłem. Trudno mi sobie coś takiego wyobrazić. Tyle wyjaśnienia w tej sprawie.
Ponieważ dość lubiłem Pawła Poncyliusza, mam nadzieję, że jest tak faktycznie, choć i tak fakt spotykania się z Palikotem, choćby by pogadać o sondażach, uważam za chluby mu nieprzynoszący.
Słyszymy, że plan przejęcia/opuszczenia PiS dojrzewał od kilku miesięcy. Co do przyszłości nowej partii w prawicowej blogosferze, a raczej tej jej części, która nie daje się ponieść emocjom, widzę dwie hipotezy co do roli i przyszłości nowej partii. Obie zakładają, że może ona zaistnieć, jednak na tym zbieżność się kończy. Kataryna widzi w niej nowego koalicjanta PO, Chłodny Żółw - alternatywę dla niej, której jest konieczne, by zagospodarować elektorat, który nie chce już głosować na PO, a z wielu przyczyn, nie zagłosuje również na PiS. Dotąd bliższa była mi raczej ta druga koncepcja, niemniej ostatnie informacje z bloga Kataryny nie wpływają dobrze, na moją umiarkowaną życzliwość dla inicjatywy JKR, w której widziałem, po opadnięciu emocji, przyszłego koalicjanta PiS lub też PO, ściągającego ją w stronę choć trochę bardziej propaństwowego myślenia. Cóż, o ile pasuje to do Ołdakowskiego czy Marka Cichockiego, to do spotkań z Palikotem - niespecjalnie.
To wszystko jednak trochę gdybanie, natomiast mamy też kilka dokumentów na papierze. Po pierwsze - skład komisji sejmowej ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zespół ten liczy 158 posłów, z których wszyscy, z wyjątkiem jednego, należą do Prawa i Sprawiedliwości. Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości liczy natomiast 162 posłów i 39 senatorów. W zespole mamy odpowiednio 28 senatorów i 125 posłów. Nie znajdziemy w nim więc 11 senatorów i, na tym się skupimy, 37 posłów. 4 z nich to dawni posłowie Polski Plus (jeden należy do zespołu, choć aż dziw, że nie jest to Jerzy Polaczek, trudno jednak temu ostatniemu zarzucić brak zainteresowania sprawą). W zespole nie ma Jarosława Kaczyńskiego, a także dwóch innych osób ze ścisłego kierownictwa partii - Brudzińskiego i Lipińskiego - to jednak zupełnie zrozumiałe. Kilka innych nazwisk specjalnie się w mediach nie przewijało, jednak kilka - wręcz przeciwnie. Ostatnio wszędzie ich pełno. Nie znajdziemy więc w komisji Elżbiety Jakubiak, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Jana Ołdakowskiego, Pawła Poncyliusza, nie znajdziemy też wymienianego ostatnio razem z nimi Adama Hofmana ani Leny Dąbkowskiej-Cichockiej, żony Marka Cichockiego. Może ktoś kompetentny wie, gdzie skutek, a gdzie przyczyna? Zespół powołano w lipcu, zaraz po wyborach prezydenckich, gdy jeszcze nie mówiło się o odejściu z PiS liberałów. Czy jedyną przyczyną był ich zbyt emocjonalny stosunek do nieżyjącego prezydenta? Czy wreszcie tylko ten emocjonalny stosunek każe profesorowi Cichockiemu pisać, że "PiS nie jest partią (i nigdy nie było) Lecha Kaczyńskiego."? Czy profesor zapomniał, że Lech Kaczyński był nie tylko honorowym prezesem tej partii, lecz również prezesem jak najbardziej realnym, w latach 2001 - 2003. Czy ktoś tu się aby nie zagalopował?