Kot piwny Kot piwny
340
BLOG

Vive(?) la Revolution!

Kot piwny Kot piwny Polityka Obserwuj notkę 1

 Wśród moich znajomych nie brak Ukraińców, tych prozachodnich, tych identyfikujących się z Majdanem, tych cieszących się gdy świat obiegła informacja, że Janukowycz zrejterował i Ukrainę czeka nowe (oby lepsze). Dlatego sercem jestem po stronie Majdanu i cieszę się, że moi znajomi Ukraińcy się cieszą. Jednak rozum nie śpi, a on wcale nie jest tak naprawdę po tej samej stronie barykady i spogląda na wydarzenia na Ukrainie z przerażeniem, a na wtórne wydarzenia w Polsce z niepokojem. Bo serce jest pod wpływem chwili i uniesień, a rozum wybiega w przyszłość i rozpatruje sprawę bardziej obiektywnie.


 


 

Powoli to co najgorsze kończy się, bo choć przed Ukrainą długa i ciężka droga, to raczej nie będzie już trupów, a Kijów nie będzie polem bitwy. Ukraina wciąż ma problem z całkowitym podziałem narodu (my też to zresztą mamy), zwycięzcy opozycjoniści nie mają wpływu na Majdan i zaczyna być to dla nich problemem. Nowa władza będzie musiała poradzić sobie z możliwymi tendencjami separatystycznymi wschodu i południa, a także z prawie pewnym bankructwem kraju. Swoje trzy grosze jak zawsze dyskretnie i jak zawsze gdy nie udało się coś politycznie, to gospodarczo - dołoży Rosja. Nowa władza będzie musiała mocno się postarać aby przekonać do siebie Ukraińców bardzo ostrożnych w swych sympatiach po dziesięcioleciu totalnej kompromitacji tamtejszej sceny politycznej. Zwykli obywatele będą płakać za zmarłymi i starać się przejść z powrotem do trybu codziennego życia co tez nie będzie łatwe. Społeczeństwo będzie musiało się zmierzyć z wzrostem atrakcyjności nacjonalistów (ok, to chyba najmniejszy problem). Mimo to, sytuacja ulega poprawie, nad polem bitwy opada kurz.

Można zamiast śledzić wydarzenia powoli zabrać się za analizę tego co się stało. Można też zadumać się nad tym głębiej.

 

Wśród moich znajomych nie brak Ukraińców, tych prozachodnich, tych identyfikujących się z Majdanem, tych ciszących się gdy świat obiegła informacja, że Janukowycz zrejterował i Ukrainę czeka nowe (oby lepsze). Dlatego sercem jestem po stronie Majdanu i cieszę się, że moi znajomi Ukraińcy się cieszą. Jednak rozum nie śpi, a on wcale nie jest tak naprawdę po tej samej stronie barykady spoglądając na wydarzenia na Ukrainie z przerażeniem, a na wtórne wydarzenia w Polsce (bezrefleksyjna sympatia dla Euromajdanów) z niepokojem. Bo serce jest pod wpływem chwili i uniesień, a rozum wybiega w przyszłość i rozpatruje sprawę bardziej obiektywnie.

Po kompromitacji obozu "pomarańczowego" wypłynął na nowo Janukowycz i szybko doszedł do władzy. To Ukraińcy go wybrali, to wschód i południe przeważyły szalę w jego starciu z Tymoszenko. Ukraińcy nie brali kota w worku, wiedzieli, że Janukowycz jest prorosyjski. Wygrał mimo, że w 2004 na Majdanie pomarańczowa rewolucja skierowana była przeciw niemu i niektórzy wieszczyli mu śmierć polityczną, a Ukrainie prosty kurs proeuropejski. Jakby nie patrzeć Janukowycz wybrany został legalnie i demokratycznie, a jego Partia Regionów mając silne oparcie na wschodzie i południu stała się główną siła polityczną kraju. Co ciekawe raptem kilka lat po pomarańczowym triumfie. Opozycja coś tam furczała w 2012 na temat prawidłowości głosowania i możliwych fałszerstw wyborczych, ale fakty to fakty (wszak u nas Korwin-Myszka-Miki też co wybory furczy, że go oszukano). Elektorat Janukowycza był po prostu silniejszy/liczniejszy niż zachód i środkowa Ukraina.

 

Przechodząc do meritum, wszystko rozeszło się o ta feralną wstępną umowę z UE. Można zarzucać Janukowyczowi wiele, ale politycznie to on w trąbę nikogo nie puścił. Został wyniesiony na urząd choć wiadomymi były jego sympatie kierowane raczej na północny wschód niż na zachód. Co więcej, najbardziej przemysłowa część Ukrainy jest mocno związana z Rosją, gospodarczo to Ukrainie bardziej opłaca się zbliżać do Rosji i możliwej pseudounii celnej z Putinlandem i Kazachstanem niż uparcie negocjować akces do Unii Europejskiej. Unii Europejskiej skostniałej, i narzucającej regulacje do których gospodarka Ukrainy nie będzie gotowa (aby je przyjąć) co najmniej przez dekadę. Zagłębie Donieckie nie przestawi się ot tak na partnerstwo z zachodem, przerwanie prac w zakładach metalurgicznych na kontraktach z Rosją (która mogła by wycofać się z zamówień) mogło by grozić zapaścią regionu. Bez rosyjskich subwencji bankructwo kraju jest kwestią może nawet miesięcy, a pierwsze transze pieniędzy z Unii to sprawa tak odległa, że właściwie nie jest nawet śladem argumentu w za czy przeciw.

Zachód Ukrainy, klasa średnia, inteligencja, młodzież Lwowa czy Kijowa chce jednak do Unii, chce zmian w państwie, chce europeizacji kraju - trudno im się dziwić i odmawiać racji. Gospodarczo jednak to na ta chwile dla Ukrainy strzał w stopę, a nie należy zapominać, że połowa kraju jest zdecydowanie prorosyjska.

 

Cóż więc robią zwolennicy zachodu?

Zbierają się na Majdanie i "żądają". Mają nadzieje, że będzie jak w 2004 i władza ugnie się jak podczas pomarańczowej rewolucji, lecz coś idzie nie tak. Janukowycz jest silniejszy niż wtedy i nauczony doświadczeniem, ludzie marzną i efektów nie widać.

Kto zaczął na ostro? Czy Berkut czy bojówki Prawego Sektora?

 

 Nie wiem i zasadniczo jest to kwestia poboczna dla mojego artykułu (choć samego jej znaczenia umniejszać zamiaru nie mam).

Na internecie krąży wiele filmików z zajść w Kijowie, między innymi jeden gdzie zwarte oddziały Berkutu cofają się przed manifestantami rzucającymi w nich butelkami z benzyną, kamieniami, wszystkim co pod ręką. Strzelającymi z wiatrówek i fajerwerków. Widać demonstranta strzelającego gdzieś z pistoletu (czy to stricte broń ostra ciężko ustalić). Berkut choć mógłby wbić się jak w masło cofa się i pałuje z doskoku tylko wtedy gdy któryś z kolegów dostaje się w wesołą zabawę lania go leżącego na ziemi przez 4-5 manifestujących, a i tak pod koniec jednego Berkutowca udaje się wziąć "do niewoli". Z którego dnia to nagranie? Tez nie wiem, zapewne z dni przed rzezią. To po prostu pokazuje, że w chwilach gdy Berkut jakoś nie szalał i dawał się lać nie sięgając po akty jakiejś brutalnej przemocy, z drugiej strony leciało w niego wszystko co możliwe. Kto dał rozkaz do otworzenia ognia? Być może szef MSW, być może jakiemuś oficerowi puściły nerwy gdy widział po raz kolejny jak jednego z jego chłopców katują bojówkarze Majdanu, być może było to na rozkaz samego Janukowycza. Kto wie? Nikt zapewne się tego nie dowie, a jak się dowiemy to skąd mamy wiedzieć czy to prawda. Historię piszą zwycięzcy.  I chciałbym zaznaczyć tu, że za tą masakrę Janukowycz odpowiedzieć powinien, nawet głową. On albo ktoś kto odgórnie wydał rozkaz strzelania do demonstrantów - to jednak również nie jest związane z celem mojego artykułu.

 

Fakt istotny dla moich rozważań jest jeden. Majdan w pewnym momencie zaczął żądać, a swe żądania popierać nie tylko obecnością na Majdanie ale i aktami terroru (jak szturmy na budynek Rady Mista 1 grudnia). Majdan żądał czegoś będąc de facto w mniejszości, Majdan postanowił wymóc swe żądania siłą.

 

Pora przejść do pointy.

Czy moralnie właściwym jest aby część narodu starała się na legalnie wybranej władzy wymusić coś siłą?

Pobawmy się w małe teoretyzowanie.

 

Opowiem wam bajkę.

 Kaczorek znów coś odwala, a jednocześnie inne tuzy PiS się kompromitują jak Hofman na Podkarpaciu. Macierenko odfruwa już całkiem, a gdzieś indziej wypływa jakaś grubsza afera. Wybory wygrywa PO w cuglach, do tego wyborne wyniki SLD i Twojego Ruchu, a z prawej strony mocy totalny misz-masz. Kilka ugrupowań notuje po 4% z hakiem i sejmu nie wącha choć głosy zabiera. PiS mizernie strasznie. W PO po jakiejś kolejnej zagrywce Ryżego i zamierzanym flircie z Millerem i Palikotem resztki prawego skrzydła przechodzą do opozycji, co dużo im nie daje bo koalicja i tak dysponuje spora przewagą. Przewagą na tyle dużą, że PSL dostaje cichcem sygnał by poparło parę zmian (większość konstytucyjna) albo koalicja dysponując większością zajmie się KRUS-em. Ruży z Bulem mogą zrobić nagle co chcą byle nie stało to w sprzeczności z koalicjantami. Koalicjanci zaś wysuwają swoje pomysły w zamian za poparcie tego co chce wyciąć w konstytucji Ryży.

Miller z Palikotkiem chcą  od Ryżego by zniósł konkordat, dał małżeństwa homoseksualistom, całkowicie odciął kościół od garnuszka a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze w pewnej części strzelił na wzmocnienie socjala. Ryży wie, że prawicę z ugrupowania i tak mu już wymiotło, a ma plany by na przyciskach "lewych" i terroryzowanych ludowców wykroić jakiś numer.

Efekt - Polska zrywa konkordat, odsuwa kościół od subwencji i go opodatkowuje, Polska dołącza do państw w których homoseksualiści mogą zawierać związki małżeńskie, prawo aborcyjne zostaje zmienione na łagodniejsze. Wszystko w ramach jednego pakietu projektów ustaw przegłosowanych jednego dnia.

Nierealna bajka? Ot niewinne political fiction.

Przez chwilę nie zastanawiajmy się proszę nad prawdopodobieństwem takich wydarzeń. Po prostu na potrzeby wskazania czegoś, przyjmijmy iż coś takiego się stało.

Co się dzieje?

Po Polsce przechodzi burza, a PiS z klerem podnoszą jazgot godny epickich poematów. Macierewicza z miejsca trafia apopleksja, a posłów prawicowych dotyka stan takiego wkurwienia, że szturmują mównicę.

Na zewnątrz nie lepiej. Terlikowski, Cejrowski, Kukiz, kto tylko może - gra larum.

 "Nie, tak nie będzie!"

Pod sejmem i pod pałacem namiestnikowskim zbierają się ludzie z polskimi flagami i krzyżami. Słychać „Bogurodzicę”, „Boże coś Polskę” i inne przyśpiewki. Do Warszawy przyjeżdżają coraz to nowe autobusy. Kibole i nacjonaliści organizują zbrojne ramię protestu, Centrum miasta jest sparaliżowane, ponad sto tysięcy ludzi wręcz opanowuje Trakt Królewski od Placu Zamkowego po Plac na Rozdrożu. Policja stara się to opanować, zaczynają się pierwsze starcia z Kibolami godne Marszu Niepodległości 2011, ale to dopiero początek. Stankiewicz kręci materiał o rannych i puszcza to z Koszałkiem-Pospieszałkiem w TV Republika. Poziom żenujący i jednostronny jak zawsze u tej pary, ale widać rannych w starciach z policją młodych patriotów. Z boku radośnie płoną „Przekąski-Zakąski”. Słychać tysiące gardeł śpiewające hymn. Pojawiają się żądania już nie tyle odwołania haniebnych ustaw, ale ustąpienia Ryżego i Bula, nowych przedterminowych wyborów. I tu już nie chodzi tylko o feralne ustawy. "Służba zdrowia nie działa, ZUS ledwo zipie, OFE szlag trafił, w administracji korupcja, Polska stała się kondominium obcych mocarstw!" - grzmi Kukiz ze sceny a ludzie wznoszą hasła mówiące, że dość, że odbudować należy ojczyznę

Stop.

 

Co mamy powyżej tak w skrócie?

 

Legalnie wybrana władza wprowadza zapowiadane (w przypadku lewych koalicjantów) lub przynajmniej nie sprzeczne z programem (PO) zmiany prawne których domaga się pewna część społeczeństwa. Ci co po wyborach reprezentują faktycznie mniejszość wychodzą na ulicę i zaczynają rewolucję, dążą do obalenia władzy. 

 

Znajomy widoczek?

 

Ten artykuł dedykuję tym wszystkim co bezrefleksyjnie jak tylko mogą kibicują Euromajdanom na Ukrainie. Nie twierdze by tego nie robić. Po prostu przydała by się niektórym chwila refleksji nad tym bądź co bądź - zamachem stanu.

 

I nie kieruje tego tylko do liberałów jak mogło by zdawać się po moim bajkowym przykładzie.

Kaczorek wygrywa wybory i odwala jakiś legislacyjny numer, a liberalna część społeczeństwa przerażona widokiem wracającej z większą mocą IV RP mówi "Dosyć". Wychodzi na ulicę jak w czasie "Akcji Krzyż" w czasie krzyżowej zawieruchy. Studenci zaczynają ścierać się z wysłaną na nich policją. Scenariusz ten sam, ale z drugiej strony.

 

Zapalajcie świeczki w oknach i wywieszajcie błękitno-żółte flagi. Ale wiedzcie co tak naprawdę popieracie. Popieram Majdan, ale nie boję się nazwać spraw po imieniu. Boję się tylko tego by ludziom obalanie legalnych władz jakoś w krew nie weszło za bardzo.

Kot piwny
O mnie Kot piwny

miau?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka