Stokrotki -- obraz. Domena publiczna.
Stokrotki -- obraz. Domena publiczna.
Maciej Sobiech Maciej Sobiech
417
BLOG

Trzy myśli z Williama Wordswortha

Maciej Sobiech Maciej Sobiech Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

1. 

"In youth from rock to rock I went,

From hill to hill in discontent

Of pleasure high and turbulent,

Most pleased when most uneasy;

But now my own delights I make,--

My thirst at every rill can slake,

And gladly Nature's love partake,

Of Thee, sweet Daisy!"


-- William Wordsworth, "To a Daisy" ("Do stokrotki")


Kolejnym szczególnie poważanym przez twórców romantycznych przedmiotem artystycznej kontemplacji były, rzecz jasna, kwiaty. W tym wypadku, William Wordsworth wybrał sobie ten najbardziej chyba niepozorny i przez to rzadko opisywany -- prostą, wzgardzoną przez filozofów stokrotkę. Staje się ona symbolem, czy może raczej emblematem?, wewnętrznej przemiany, której doświadcza podmiot liryczny (oczywiście tutaj przynajmniej pół-tożsamy z poetą). W młodości, czytamy, młody romantyk gonił za niezwykłościami, z których żadna nie dała mu spokoju umysłu. Ten okres w jego życiu dobiegł jednak końca, gdy nauczył się on doceniać ład i twórczy impuls, obecny w nawet najbardziej zwyczajnych tworach Natury. Swoistą metonimią tego nowego stanu życia, skupiającą jego energię jak soczewka, jest zaś właśnie umiejętność zachwytu nad stokrotką i estetycznej kontemplacji tego niepozornego kwiatka.

Wordsworth nie był najbardziej genialnym z angielskich poetów romantycznych i właściwie nie ma niczego zaskakującego w fakcie, że ostatecznie został konwencjonalnym torysem, gdzie i też zawsze ciągnęła go jego natura. Natomiast niewątpliwie i taka prosta, "niegenialna" afirmacja stokrotki jest duszy ludzkiej potrzebna, szczególnie w dzisiejszych czasach. Obecny kryzys duchowości wynika w znacznej mierze z tego, że współczesny cynizm wyeliminował zupełnie zdolność do takich codziennych aktów kontemplacji. Kto w małej sprawie jest wierny, będzie wierny w wielkiej -- ale nie na odwrót. Nie zaczyna się budowy domu od dachu. I duch budzi się w człowieku nie przez intuicję Boga w Jego Istocie, ale właśnie w kontakcie z najbardziej zwyczajnymi przedmiotami natury i kultury, skąd dopiero wznosi się wyżej. Wielu mówi, że takie podejście do życia jest banalne, ale to nieprawda. Nie ma nic banalniejszego, niż materializm, którym cuchnie świat współczesny.

Dlatego nigdy nie zaszkodzi poczytać sobie trochę Wordswortha.


2.

“How many are you, then,” said I,

“If they two are in heaven?”

Quick was the little Maid’s reply,

“O Master! we are seven.”

“But they are dead; those two are dead!

Their spirits are in heaven!”

’Twas throwing words away; for still

The little Maid would have her will,

And said, “Nay, we are seven!”


-- Wiliam Wordsworth, "We Are Seven"


Oświecenie, jak wiemy, było epoką walki z przesądami. Tym niemniej, ze względu na niezwykle uproszczony obraz rozumu i świata, dominujący w tej epoce, walkę ową -- w swoim porządku bardzo chwalebną -- toczono niezdarnie, koślawo, dogmatycznie, nie raz i nie dwa wylewając dziecko z kąpielą.

Kolejną ogromną wartością romantyzmu jest fakt, że nurt ten przeciwstawił się oświeceniowym uproszczeniom i zaczął dostrzegać, że -- zgodnie z genialną intuicją Szekspira -- więcej jest rzeczy na ziemi i na niebie, niż się przyśniło naszym filozofom. Wyciągając rękę ku "irracjonalnej" stronie poznania i życia, romantycy otwarli się także na niewidzialną i tajemniczą stronę świata, wymykającą się aparatowi materialistycznej "nauki".

"We Are Seven" Williama Wordswortha to paradygmatyczny przykład realizacji tego przekonania w sztuce. Mała dziewczynka nie chce przyjąć do wiadomości, że dwoje spośród jej rodzeństwa "odeszło" z tego świata. Dzieci umarły, to prawda, lecz ona wciąż je widzi, rozmawia z nimi, one zaś towarzyszą jej w codziennych zajęciach. Mała mówi to zaś z takim przekonaniem, że przejeżdżający przez wieś uczony podróżny, racjonalizujący przez cały wiersz, nie decyduje ostatecznie wydać sądu na temat tej sprawy.

Znany to motyw w poezji romantycznej. Był eksploatowany na różne sposoby, u nas zaś sam Mickiewicz wykorzystał go pisząc swą "Romantyczność". Tym jednak, co wyróżnia dzieło Wordswortha, są dwa fakty, po pierwsze: że dziewczynka, z którą rozmawia narrator tej ballady, nie jest szalona, ale przeciwnie -- bardzo racjonalna. Po drugie: jest właśnie dziewczynką, dzieckiem. Wordsworth zatem, traktuje kwestię poznania owej bardziej tajemniczej strony świata bardziej poważnie, traktując ją jako być może i nie u wszystkich rozwiniętą, ale jednak normalną zdolność człowieka. Po drugie zaś: w przepięknym geście oddaje głos najsłabszym, najmizerniejszym, najbardziej zmarginalizowanym (bo to narrator, uczony i dojrzały mężczyzna, ostatecznie UCZY się od dziecka, co w ówczesnej kulturze Anglii było nie do pomyślenia). "We Are Seven" pozostaje zatem utworem o trwałej wartości, tłumaczącym wysoką pozycję Williama Wordswortha w kanonie literatury angielskiej.

Niech ten piękny liryk pomoże nam wychodzić z materialistycznego pojmowania świata, które zdominowało nie tylko oświecenie, ale i umysł współczesny. Nie ma chyba potężniejszej siły kulturowej obecnie, niż właśnie materializm. Myślenie materialistyczne zhegemonizowało nauki ścisłe, coraz mocniej odciska swe piętno na naukach humanistycznych, więcej: wyraźnie dostrzec można jego ślady także w praktyce religijnej, szczególnie (o, ironio, bo dziwny to sojusz) fundamentalistycznych sekt protestanckich oraz Kościoła rzymskokatolickiego. Długo można by wyjaśniać przyczyny tego stanu rzeczy. Na to czasu tutaj nie mamy, mamy natomiast czas powiedzieć sobie, że choć istotnie jest on wszędzie, a za sprzeciw wobec niego nieraz grozi ostracyzm, materializm jest poglądem mylnym, redukcjonistycznym, symplicystycznym wręcz -- i to w sposób zupełnie oczywisty. Sam na sam ze swymi myślami, nikt nie jest materialistą. Najlepiej zaś być sam na sam ze swymi myślami podczas lektury romantycznych wierszy.


3.

"‘Poetry is the spontaneous overflow of powerful feelings: it takes its origin from emotion recollected in tranquility".

-- William Wordsworth, wstęp do zbioru "Lyrical Ballads"


Jak napisałem wcześniej, nieraz krytykuje się romantyzm za irracjonalizm i niechęć do rozumu. Teoria poezji, sformułowana przez Wordswortha w latach 1800-1802 dobitnie przeczy tej uproszczonej tezie. Zwróćmy bowiem uwagę, że inspiracja poetycka, choć istotnie objawia się "wylewem" silnych uczuć, ma swoje źródło nie w nich, nie w aktualnych emocjach, ale we WSPOMNIENIU jakiejś emocji z przeszłości. Angielski czasownik "to recollect" podkreśla przy tym aktywną rolę podmiotu. Re-collect, dosłownie: zbierać w całość rozproszone fragmenty. Poeta zatem, tworząc, nie poddaje się tylko bezwiednie swoim automatycznym reakcjom. Służą one dla niego wyłącznie jako materiał. W sensie ścisłym, sam kreuje on swoje natchnienie.

Wynika stąd jedna niezmiernie ważna rzecz, mianowicie: nad poezją, jak się wydaje, można według Wordswortha pracować. Można ją w sobie wy-pracować. Można, wracając spokojnie do pewnych emocji, które dotknęły nas wcześniej, dojść do umiejętności wywoływania owej szczególnej reakcji psychologicznej, jaką jest natchnienie. Poezja zatem, to normalna zdolność każdego człowieka, którą można w sobie obudzić. Romantycy wiele poświęcali sprawie geniuszu -- pewnego szczególnego sposobu przeżywania świata, dostrzegającego w nim to, co niedostępne dla ogółu. Słusznie, ponieważ właśnie geniusz stał się siłą zdolną przełamać klasycystyczne konwencje. Tym niemniej, geniusz ów nie jest sam w sobie niczym innym, jak tylko wyjątkowo intensywną manifestacją czegoś, co należy do wszystkich ludzi. Ostatecznie, to, co niedostępne dla ogółu może stać się dostępne dla każdego, choć pewnie nie w równym stopniu i nie w tym samym czasie. Romantyzm to ruch z gruntu demokratyczny, to ruch skierowany do tak zwanego zwykłego człowieka i mający za cel (by użyć tutaj nieśmiertelnej frazy Blake'a) obudzić w nim "Poetę, Wizjonera, Proroka".

Jest to jedna z wielu romantycznych lekcji, z których moglibyśmy wiele wyciągnąć. Zastanówmy się bowiem: jak wypłynęłoby to na nasze życie społeczne, gdybyśmy starali się urządzić je w ten sposób, by w każdym i każdej obudził się poeta, obudziła się poetka? Jak wpłynęłoby to na nasz system opieki społecznej, ochrony zdrowia, a przede wszystkim edukacji? Propozycja ta nie jest bynajmniej utopią, czy efektem lekkomyślnej idealizacji człowieka. To bardzo racjonalny projekt, który da się zrealizować. Wymagałoby to jednak daleko idącej zmiany tak zwanego "paradygmatu" myślenia, obecnego właściwie we wszystkich przejawach naszej aktywności. Na pewno jednak warto podjąć ten wysiłek. Czyniąc tak, zbudowalibyśmy na pewno kulturę lepszą, wyższą i bardziej odpowiadającą człowiekowi.

Maciej Sobiech

"People have called me vulgar, but honestly I think that's bullshit". - Mel Brooks "People think I'm crazy, 'cause I worry all the time -- if you paid attention you' d be worried too". - Randy Newman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura