Ciesze się, że Pani J. Staniszkis wystąpiła w programie z biłgorajczykiem. Politycy PIS słusznie ignorują zupełnie chamskie zaczepki wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PO, co nie znaczy, że należy biłgorajczykowi pozwolić na wszystko.
Zauważmy, że gdy pada pytanie o wybryki Palikota, o przyzwolenie władz PO dla tych wszystkich spektakli nienawiści, szczucia i wyzywania, D. Tusk, G. Schetyna, B. Komorowski robią durny uśmiech. Nie ma tam pożądanej od poważnego polityka, wyraźnej, stanowczej odpowiedzi- "utemperujemy go". Na to stać jedynie funkcyjnego etyka partii- J. Gowina. Premier polskiego rządu pytany o psucie życia publicznego uśmiecha się cynicznie, rozkłada ręce i mówi: "każdy ma swojego Palikota". Nieprawda, panie Donaldzie, nie każdy go na szczęście ma.
Pani Staniszkis zademonstrowała nam tą słynną inteligencje, bystrość, polot umysłu posła z Biłgoraju. Palikot był bezradny. Nie chodzi już nawet o to, że biłgorajczyk nie potrafi być politykiem, nie ma telewidzom nic merytorycznego do przekazania; on nie ma powera, nie umie już skupić uwagi, jest cieniem samego siebie, podróbą. Chyba po raz pierwszy w komercyjnej stacji telewizyjnej mięliśmy okazje zobaczyć spektakularny upadek jej ulubieńca, skandalisty i chamskiego małego człowieka. Palikot zasłużył na srogą lekcję, na publiczny blamaż, ośmieszenie, drwiny.
Ten nieudany happening z rozbijaniem okularów, miał charakter symboliczny. Nie tylko świetnie podsumowuje całą katastrofalną kampanię marszałka Komorowskiego (największego partyjnego przyjaciela biłgorajczyka), ale wieszczy koniec polityka Palikota. On tonie; tonie w sensie dosłownym- jest bardzo zadłużony, podejrzany o nielegalny sposób finansowania swoich kampanii, ma wielu wrogów politycznych, także we własnej formacji (słynne jatki w lubelskiej PO), wreszcie te haniebne spektakle nienawiści...
Palikot przeholował, po 10 kwietnia nie może się udać to, co robił wcześniej...
Wczorajszy program był także wielkim ciosem dla wielkich zwolenników biłgorajczyka, dla wielbicieli jego pomysłów, nowatorstwa, inteligencji, dobrego smaku. Ciekaw jestem co czuje "nasza" Renata Rudecka-Kalinowska. Co czuje "tak naprawdę", bo to, co napisze na s24- to inna bajka...
*********
We wczorajszym programie T. Lisa (, w drugiej jego części) była rozmowa prowadzącego z publicystami. Dość spokojna rozmowa. Jedynie T. Wołek, przy wyraźnym zniesmaczeniu pozostałych uczestników, bredził coś o świetnej kampanii B. Komorowskiego i niesłychanych pokładach nienawiści "zwolenników PIS". No właśnie, te wypowiedzi byłego naczelnego "Życia" i dzisiejszy tekst M. Czecha w GW, obrazują olbrzymią różnice pomiędzy "pisowskimi" i "platfusowymi" publicystami.
Czech także w beznamiętny sposób słodzi kandydatowi PO, budząc dyskomfort każdego inteligenta..tfu..półinteligenta czytującego "Gazetę":
"W rozmowie z wymagającym Lisem kandydat zaprezentował się (Komorowski- przyp. chinaski) solidnie. Nie okazał słabych punktów, choć rozmowa toczyła się na tematy dla niego trudne: spadek poparcia w deklaracjach na temat sposobu głosowania wyborców w pierwszej turze czy relacje z Januszem Palikotem, który sam kreuje się na głównego stratega jego kampanii.(...)Pięć dni przed głosowaniem Polacy zobaczyli Bronisława Komorowskiego, jaki zaprezentował się im w pierwszych tygodniach po katastrofie smoleńskiej. Wyważonego, myślącego o sprawach państwa. Wówczas jego poparcie poszybowało w granice 50 proc. To dobry prognostyk dla jego zwolenników przed głosowaniem w pierwszej turze oraz prawdopodobną kampanią przed rundą drugą. Ich kandydat jest w dobrej formie, panuje nad sprawami, o których mówi, i jest przygotowany do wypełnienia misji bycia prezydentem Polski." ŹRÓDŁO
Wątpię, by Czech wierzył w to co napisał. Widocznie dla Narderaktora nie ma znaczenia, co myślą naprawdę jego pracownicy, ważne by "MISJA" ciągle trwała...Cóż, salon trwa (przynajmniej oficjalnie) w bezrefleksyjnej wierze w Komorowskiego, chwali go, wbrew oczywistym, niewygodnym faktom. Na podobną "odwagę" nie stać natomiast M. Karnowskiego, innego gościa wczorajszej audycji Lisa. Publicysta "Polski", przez wielu autorytetów nazywany "pisowskim sługusem" (patrz niedawny konflikt w Trójce), wczoraj nie wahał się krytykować PIS. Powiedział nawet, coś z czym zupełnie nie można się zgodzić, mianowicie, że odwróciły się role, że teraz prezes PIS jest łagodny, nie szuka zaczepki, a Komorowski i jego sztabowcy odwrotnie. To zbyt wielka, źle pojęta kurtuazja, poprawność polityczna... Przecież zgodnie z tą teorią przed 10 kwietnia to PO musiała trwać w defensywie: była nieustannie atakowana przez bulterierów PIS szukających zaczepki, wojny na pałki...Panie Michale! Prężcież wie Pan, że było zupełnie inaczej...Nawet majestat redaktora Lisa nie usprawiedliwia tak pochopnych, głęboko nieprawdziwych wypowiedzi...
Inne tematy w dziale Polityka