"Gazeta" zapytała dwie znane osoby: Adama Sandauera, zasiadającego w komitecie honorowym kandydata PIS i Krzysztofa Maternę- członka takiegoż komitetu B. Komorowskiego- zwycięzcy wyborów, o powody ich politycznej aktywności. Jakże różne padły odpowiedzi, proszę sobie porównać:
Sandauer: "Musi istnieć w kraju jakaś równowaga miedzy podejściem neoliberalnym "niech silniejszy zwycięża w imię wspólnego dobra", a podejściem prosocjalnym. Dzisiaj podziały w naszym państwie to już nie sa podziały na płaszczyźnie lewica-prawica. Tylko na ludzi myślących prospołecznie i na ludzi myślących liberalnie. Ja myślę, że trzeba zachować równowagę między prawami rynku a prawami człowieka. I stąd moja obecność w komitecie Jarosława Kaczyńskiego."
Materna: "Uznałem, że teraz sytuacja jest szczególna. Do wstąpienia do komitetu skłonił mnie moment, w którym osobiście przekonałem się o stopniu manipulacji TVP wokół kampanii, a szczególnie wokół kontrkandydata. Stwierdziłem, że stopień manipulacji, szerzenia nienawiści wśród ludzi, pogłębiania podziałów jest tak ogromny, że muszę mieć odwagę przeciwko temu zaprotestować i mówić ludziom, jak są manipulowani."
Jakąż odwagą musiał wykazać się śmieszek Materna, decydując się ostatecznie zasiąść w bronkowym komitecie! Wielki szacunek! Ci nieliczni, znani, którzy zdeklarowali się jednak wesprzeć oficjalnie J. Kaczyńskiego mięli leciuchno- prawie każdy uzyskał szansę udziału w ogólnopolskiej, finansowanej z naszych podatków audycji Lichockiej/Pospieszalskiego: jedyny wymóg- "comming out" na rzecz Prezesa.
U Bronka tak łatwo nie było; żeby się przebić do pierwszego szeregu ulubionych klakierów, trzeba było powiedzieć coś naprawdę mocnego, przekroczyć kolejna nieprzekraczalną dotychczas granicę, złamać tabu. Tylko jak przebić Wajdę, Bartoszewskiego, Kutza?
Materna próbował niezdarnie podczas kampanii, dziś nadrabia zaległości.
Panie Krzysztofie, nie tędy droga!
Hasła o zapobieganiu szerzenia nienawiści, zastopowaniu zbrodniczej, manipulacyjnej roli TVP, się mocno zużyły (ile można!). Polacy potrzebują hardcore-u. Dziś w modzie jest np. pałowanie polskiego kleru, zwłaszcza tego otwarcie broniącego zasad nauki Kościoła Rzymskokatolickiego. Nawet, jeśli Pan niepostrzeżenie "przegnie pałę", nic się nie stanie- w Pańkiej obronie stanie taki metropolita lubelski. Żaden wieśniak, bieśiadnik na włościach u Rydzyka, temu wibitnemu teologowi, krytykowi, reformatorowi, filozofowi Koscioła nie podskoczy.
A może jazda po zmarłym Prezydencie? To też rzecz jak najbardziej pożadana. Z sukcesami uprawia ją Palikot, dlaczego Panu nie przystoi? W razie czego, powie Pan, że to był tylko wysublimowany żart, a hołota nie pojęła sensu...Ewentualne wątpliwości rozwieją satyrycy- zawodowcy, którym Pan do kostek u stóp nie sięga- Majewski, Wojewódzki, Figurski...
Na zakończenie uwaga bardziej poważna. Sandauer, przy całym moim sceptycyzmie do niego, jest jednak człowiekiem z klasą. Na pytanie "Gazowni" odpowiedział merytorycznie, odpowiedzialnie. To żaden przypadek- raczej reguła w tym środowisku. Nie można tego powiedzieć o towarzyszach broni Materny- tutaj co jeden to lepszy szyderca i zwykły kłamca.
Inne tematy w dziale Polityka