Dziś kontynuuję wczorajszy wątek z mojego wpisu na temat M. Wojciechowskiego z „Gazety Wyborczej”. Zmusił mnie do tego sam bohater, który postanowił (dostał polecenie?) pociągnąć temat legitymizacji udziału gen. Jaruzelskiego w ostatnich obradach RBN-u. Wojciechowski w dzienniku Michnika odgrywa rolę eksperta od państw byłego ZSRR. Rola ta sprowadza się najczęściej do krytyki polityki wschodniej L. Kaczyńskiego, czy szerzej PIS i wznoszenia peanów nad pragmatycznymi posunięciami w tym zakresie obecnie rządzących. Nic dziwnego. O ile większość publicystycznych tekstów Pana Wojciechowskiego charakteryzuje, co dość rzadkie u przedstawicieli Michnikowszczyzny, pewne pole do dyskusji, polemiki, zdarzają się mu (niestety coraz częściej) komentarze porażające głupotą, przerażającą niewiedzą, bądź celową manipulacją charakteryzującą autora. Dziś, nieco przypadkowo, wyłuszczył ów zjawisko pewien polityk Platformy Obywatelskiej. To dobrze, przynajmniej salon ni e będzie mógł „z rozbiegu” zamknąć problemu stwierdzeniem: „to przecież PISowska propaganda”…
„Jaruzelski ma też wiele do powiedzenia w sprawie Rosji. Zna ją jak mało kto: od zesłania na Syberię, poprzez wspólną walkę z armiami Hitlera, po spotkania z wieloma przywódcami KPZR i współczesnej Rosji. Jest tam do dziś wyjątkowo szanowany. (…)
Udział generała w przygotowywaniu grudniowej wizyty prezydenta Rosji w Warszawie to ważny sygnał dyplomatyczny dla Moskwy. Jaruzelski i inni uczestnicy posiedzenia RBN wzmacniają pozycję polskiego prezydenta przed rozmowami z Miedwiediewem.(…)
Zwoływanie RBN z udziałem byłych prezydentów i premierów przed ważnymi wydarzeniami politycznymi to jedna z trafniejszych decyzji obecnego prezydenta.(…)
Prezydent nie powinien zważać na to, że ktoś znowu nazwie go "Komoruskim". Powinien robić swoje, korzystając ze wszystkich atutów, jakimi dysponuje, włącznie z gen. Jaruzelskim.”
Z góry przepraszam za tak obszerne cytaty z Wojciechowskiego; po prostu nie mogłem się powstrzymać. Tylu komplementów, wazeliny wylewanej na dogorywającego dyktatora-komunistę, nie słyszałem już naprawdę dawno. Czego my tutaj nie mamy: olbrzymia wiedza na temat Kremla(, fakt, mało który Polak bywał tam tak często), wzmacnianie polskiego Prezydenta, jedna z najlepszych decyzji Komoruskiego, największy atut, istny as w rękawie…
Wojciechowski nie omieszkał przy okazji, tradycyjnie, „oklepać” Kaczyńskiego:
„Krytykując zaproszenie Jaruzelskiego do Pałacu Prezydenckiego, prezes PiS spycha się coraz bardziej na margines. Jego jedyny pomysł polityczny to totalna krytyka wszystkich dziś rządzących. Jarosław Kaczyński uważa, że hańbi ich obecność Jaruzelskiego, który doprowadził do Okrągłego Stołu, ale sam chwali Gomułkę i Gierka. To hipokryzja.”
Z tą „totalną krytyką” to Wojciechowski akurat zdecydowanie przesadził. Prezes PIS komentował udział Jaruzelskiego w RBN nadzwyczaj rozsądnie, bez zbędnych emocji. Wiem, bo widziałem. Z resztą, argument, że generał„doprowadził do Okrągłego Stołu” jest jeszcze bardziej głupiutki. Na tej zasadzie można byłoby uzasadniać np. postawienie J. Urbana na czele KRRiT, albo uczynienie z Cz. Kiszczaka szefa ABW. Wspominał o tym wczoraj J. Kaczyński, co „Wyborcza” określiła „awanturą”, „krytyką totalną”. Jaką wiec krytyką posunięć Prezydenta Komoruskiego, są następujące słowa J. Rulewskiego, polityka PO(?):
„Według Rulewskiego, pierwszy zasadniczy błąd tej decyzji polega na tym, że Jaruzelski nie ma żadnych zalet, kompetencji w kwestii przygotowania wizyty prezydenta Rosji. Zdaniem rozmówcy gazety wiedza generała i znajomości sięgają Związku Radzieckiego, a nie nowej Rosji. I wbrew temu, co twierdzi prezydencki minister Sławomir Nowak, Jaruzelski nie jest ekspertem w stosunkach polsko-rosyjskich, ale od spraw polsko-radzieckich, bo rozmawiał z całą wierchuszką, i nie tylko, ZSRR.(…) W opinii senatora, nikt prezydentowi nie każe zapraszać wszystkich. - Przeciw Jaruzelskiemu działa nie tylko argument o tym, że ma on ograniczone kompetencje w omawianych sprawach. Jest też bardzo istotna kwestia prawna. Powiedzmy otwarcie: generał Jaruzelski jest obecnie podsądnym, jest oskarżony przez wymiar sprawiedliwości III RP o wykroczenia przeciw gospodarności, niepodległości i suwerenności Polski, bo do tego sprowadzają się faktycznie stawiane mu zarzuty.
Władza, a zwłaszcza prezydent Polski, nie powinna się fraternizować z takimi osobami – uważa polityk PO.
Zdaniem Rulewskiego, jest też kwestia tego, jak patrzy na to demokracja rosyjska, "Memoriał", który formułuje zarzuty wobec całego komunizmu, nie tylko rosyjskiego. - Nasi przeciwnicy w NATO zaś mogą odebrać obecność Jaruzelskiego na takiej naradzie jako oddanie ważnych spraw, najważniejszych tajemnic w ręce byłych funkcjonariuszy państwa komunistycznego. To wydarzenie, delikatnie mówiąc, nie posłuży nam jako argument w negocjacjach z NATO. Czy generał Jaruzelski ma w ogóle certyfikat dostępu do informacji poufnych? Nie sądzę - stwierdza były opozycjonista, dodając, że Jaruzelski był przeciwnikiem NATO, nawet w wolnej Polsce.”
Dla „eksperta” Wojciechowskiego to jednak niuanse, nie mogące kłaść cienia na niewątpliwe zasługi, kompetencje, walory, generała. Czytając komentarz publicysty „GW” można wręcz odnieść wrażenie, że broni on jakąś spotwarzaną legendę opozycji, postać kryształową, której zasług nie da się przecenić, a nie komunistycznego watażkę, który kneblował własny naród wielomiesięcznym stanem wojennym. Wszak w III RP to boss Pana Marcina odgórnie wyznacza standardy, decyduje, który ze śmiertelników jest człowiekiem honoru, a który nie. Wojciechowskiemu się więc nie dziwmy, nie obrażamy go też nieuzasadnionymi stwierdzeniami, iż jest człowiekiem wyważonym i kompetentnym.
P.S.
Dziennik "La Repubblica" nazwał faktyczną rehabilitacją Wojciecha Jaruzelskiego zaproszenie go przez prezydenta Komorowskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. "To spektakularna niespodzianka - podkreśla gazeta.
Inne tematy w dziale Polityka