M. Olejnik "wałkowała" przed chwilą w "Zetce" Nelly Rokitę. Chodziło zwłaszcza o wypowiedzi J. Brudzińskiego dla TVN24.
Poseł PIS miał powiedzieć, że Polska jest dziadowskim krajem, a premier Tusk to premier dziadowski.
Olejnik automatycznie zestawiła to z słynnym wywiadem z M. Drzewieckim, kiedy Miro - będąc po kilku głębszych- określił Rzeczpospolitą "państwem dzikim".
Dziennikarka Radia Zet nie dostrzega w tych wypowiedziach różnic. Nelly Rokita dość niejednoznacznie je Olejnikowej wyłożyła. Trzeba wiec zareagować.
Po pierwsze kontekst.
Miro mówił o dzikim kraju tylko dlatego, że ktoś w Polsce miał doń pretensje za tzw. aferę hazardową. On tego nie potrafił pojąć. Przecież poważni panowie mają prawo pograć w golfa, pobiesiadować i...pogadać o interesach. Minister Drzewiecki nie rozumiał rzeczy elementarnej - że on - polityk jest na świeczniku, że jak każdy obywatel podlega obowiązującemu w Polsce prawu. Jeśli człowiek o takim znaczeniu w rządzie jak Miro, spotyka się "prywatnie" z ludźmi karanymi za przestępstwa, rekinami branży, która od lat kojarzona była z "machlojkami na wielką skalę", czyni działania mające ułatwić robienie kokosów takim ludziom, podejmuje starania, by "upchnąć" dzieci takich jegomościów na intratnych państwowych (lub od państwa zależnych) stanowiskach, to to jest wielki problem. Wielki problem tego polityka, wielki problem premiera, wielki problem rządu.
Poseł Brudziński mówił o dziadowskim państwie w kontekście zachowania polskich władz odnośnie katastrofy smoleńskiej. Rząd był po prostu bierny, popełnił niewybaczalny moralnie (a kto wie, czy nie karnie) grzech zaniechania. Nie podjął próby przejęcia śledztwa ws. śmierci Prezydenta RP, totalna indolencja. Tłumaczenia premiera, że bał się cokolwiek czynić, gdyż mogłoby to pogorszyć relacje Polski ( a dokładnie jego osobiste relacje) z władzami na Kremlu, należy czytać jako działanie wyjątkowo koniunkturalne. Szef rządu w imię własnych korzyści (względów wizerunkowych, PRowych), olał interes Rzeczpospolitej.
Nawet jeśli nie uda się Tuska za to pociągnąć do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, pozostanie bardzo surowo oceniony przez historyków; ta tragedia będzie pamiętana siłą rzeczy przez wiele przyszłych pokoleń, ze względu na skalę zdarzenia nie da się go zamieść pod dywan, tak jak nie udało się komunistom trwale "uciąć" ludobójstwa w Katyniu.
Po drugie czas obu wypowiedzi.
Miro mówił o dzikim kraju w momencie, gdy Tusk i spółka rządzili w Polsce już od wielu, wielu miesięcy; kiedy on sam rządził będąc ministrem gabinetu premiera z Gdańska. A wiec Drzewiecki de facto oskarżał swoich najbliższych ziomków i samego siebie; wystawił sobie świadectwo niebywale surowe.
Brudziński nazywa Polskę Tuska "krajem dziadowskim" w okresie, kiedy PIS znajduje się w opozycji, jest ze wszystkich stron atakowany. Agresję adwersarzy J. Kaczyńskiego należy określić mianem niebywałej. Na jej efekty długo czekać nie musieliśmy: patrz zabójstwo polityczne M. Rosiaka w Łodzi, akacja D. Tarasa wymierzona w dziadków i babcie, wyborców PIS. Ludzie tworzący bojówki "Rambo" nazywane są w "Wyborczej" przez Olejnikową "dowcipnisiami", za mord na łódzkim działaczu PIS media obarczają...J. Kaczyńskiego. To nie jest normalne.
Nelly powiedziała, że jej meża i lidera PIS wiele łączy, że podobnie patrzą na problemy Polski. Wykluczyła też, by premier z Krakowa mógłby uczestniczyć w dzisiejszej Platformie Obywatelskiej.
Skoro Dorn był w stanie zawrzeć z PIS rozsądną (w obliczu tego, co się dzieje obecnie w Polsce) umową polityczną, być może i Rokita mógłby o tym pomyśleć. Uważam, że byłoby to bardzo pożądane zachowanie, z wielką korzyścią dla Polski.
Inne tematy w dziale Polityka