W mojej ostatniej notce wyraziłem sprzeciw wobec opinii wyłuszczonej przez I. Janke, zgodnie z którą wyborcy PIS to w przeważającej części fanatycy łaknący bezrefleksyjnie każdego (byle jakiego) słowa Jarosława Kaczyńskiego, jak kania dżdżu... Najlepszym przykładem na fałsz tezy szefa salonu24, jest zachowanie J. Brauna - dziennikarza, którego nazwisko w ostatnich dniach nie schodzi z ust wszystkich zasadniczych przedstawicieli polskich mediów (, a nawet ich właścicieli - vide dwóch członków zarządu Presspubliki).
Grzegorz Braun, wyborca J. Kaczyńskiego, człowiek skazany przed wielu laty na medialną banicję, ostatnio ostro krytykuje PIS. Nie są to jakieś pojedyncze, drobne pretensje; to prawdziwy ostrzał. W radio-maryjnych "Rozmowach Niedokończonych" wraz ze swoimi sympatykami (, którzy dzwonili do Torunia z różnych stron świata) rozliczał braci Kaczyńskich (, a zwłaszcza ich wrocławskie zaplecze partyjne) niczym inkwizytor. Z wieloma tezami Brauna się nie zgadzam, głównie tymi odnoszącymi się do rzekomego "zaprzedania" interesu Rzeczpospolitej przez ś.p. L. Kaczyńskiego (vide: podpisanie Traktatu z Lizbony; te ostatnie opinie akurat to wg mnie niedopuszczalne manipulacje). Jak każdy jednak zaangażowany wyborca, ma prawo mówić (o, ile nie przekracza pewnych zupełnie podstawowych zasad odpowiedzialnego dyskursu), co mu w "jego" formacji nie pasuje. Pod krytyką Brauna, jak przypuszczam, podpisałaby się niemała część elektoratu "pisowskiego" (raczej ci dawni LPRowcy, UPRowcy). Trudno uznać ich w takim razie za pozbawionych refleksji prezesowych "eunuchów"...
Podobnie jest z resztą z "lewym" skrzydłem wyborców PIS. Przecież nie wszyscy akceptanci dezaprobaty promowanej przez red. Lisickiego czy Zarembę wobec niektórych poczynań (słów) Kaczyńskiego, to "z automatu" platfusy czy też "pjonki"...
Reasumując, PISowski elektorat jest zróżnicowany. Te kilka milionów Polaków może popierać formacje Kaczyńskiego z określonych, nie zawsze tożsamych pobudek, zwykle decyduje pragmatyczne podejście, czasem zasada "mniejszego zła". Oczywiście tragedia smoleńska tych ludzi zjednoczyła; przy czym tak olbrzymia hekatomba, której skutki dotknęły niezmiernie boleśnie różne środowiska polityczne aktywne w RP, winna wywołać wstrząs ogólnonarodowy... Niestety zbyt szybko został on przez wiadome siły zneutralizowany. To też świadectwo kondycji narodu. PISowców łączy pewien zupełnie podstawowy, ze wszech miar warty poparcia, katalog wartości (cnót). Są to: szacunek do tradycji, uczciwe podejście do realizacji zasad demokratycznego państwa prawa i sceptycyzm wobec amoralnej rehabilitacji komunistów. To ogólne, ale niegołosłowne dogmaty, pod którymi podpisaliby się: ja, Paweł Lisicki, Grzegorz Braun, o. Rydzyk i miliony innych Polaków. Pewnie dlatego my wszyscy jesteśmy tak wściekle i konsekwentnie atakowani przez siły POstępu.
Redaktor naczelny "dziennika z orzełkiem" dostał (dostaje) właśnie sążniste baty od "Wyborczej" za publikację wywiadu ze wspomnianym G. Braunem. Wywoływany wr po wielokroć do tablicy wreszcie replikował:
"Jednak osiągnięciem gazety jest też to, że jak żadne inne polskie medium zabiegamy o to, by być forum różnych opinii. Mądrych i głupich, roztropnych i przesadzonych. Taka jest prawdziwa polska debata. I ani Adam Michnik, ani Monika Olejnik, ani Ireneusz Krzemiński, ani Maciej Łętowski nie będą dyktowali "Rz", co ma komentować, jak i kiedy."
Ten kiks natychmiast wykorzystała "Gazeta", odpowiadając (komentarzem W. Szackiego):
"W każdej gazecie zdarzają się opinie głupie. Nie słyszałem jednak, żeby któraś się tym chwaliła, a już kompletnym novum jest dla mnie to, że Lisicki o opinie głupie zabiega i jeszcze się tym szczyci. Naczelny "Rz" wychodzi na trendsettera. Czekam na kolejne dwugłosy - o polskich obozach śmierci, draństwach bł. Jana Pawła II i o tym, czy świat naprawdę powstał w sześć dni."
Pod drugim zdaniem mogę się śmiało podpisać. Naprawdę nie ma sensu promować na łamach "RZ" tych wszystkich haniebnych tekstów, jakie piszą - właśnie na zamówienie Lisickiego - choćby pani Flis-Kuczyńska, jej "szanowny" małżonek, czy ostatnio prof. Krzemiński. Jak oświadczył kiedyś słusznie w "Warto Rozmawiać" W. Cejrowski, z głupolami się nie rozmawia. Nie rozumiem, jaki cel przyświecał naczelnemu "Rzepy", kiedy akceptował wybitny paszkwil wymierzony w swą (byłą?) redakcyjną koleżankę (J. Lichocką)? Są granice pluralizmu; akceptacja dla chamstwa nie stanowi realizacji misji kreowania "prawdziwej polskiej debaty", wręcz przeciwnie!!!
Oczywiście Szacki także się nie popisał (, jak zwykle). Zrobił coś znacznie gorszego od Lisickiego - zastosował celową (nie wierzę, że tak rozgarnięty człowiek, mógłby tu zgrzeszyć intelektualną indolencją), ordynarną manipulację:
"Czekam na kolejne dwugłosy - o polskich obozach śmierci, draństwach bł. Jana Pawła II i o tym, czy świat naprawdę powstał w sześć dni."
Otóż nie było polskich obozów śmierci. Nie ma żadnych podstaw(dowodów), by szerzyć takie opinie. Pytanie, czy miał J. Braun (, a także inni, choćby ks. Isakowicz-Zaleski) podstawy, by zarzucić abp Życińskiemu agenturalną działalność? Dowody (dokumenty zgromadzone w archiwach IPN) każą skonstatować twierdząco. Wynika z nich, że Jóżef Życiński przez kilkanaście lat współpracował z esbecją. Co znaczące, metropolita lubelski, nigdy nie pozwał do Sądu głosicieli tych "kalumni".... wolał toczyć bój w inny sposób, na łamach "Gazety", broniąc zawzięcie byłych konfidentów, nierzadko kolegów. A więc Szacki próbuje zestawić ze sobą sytuacje nieporównywalne (, z resztą sam dobór "analogicznych" przypadków, którymi winien zająć się - zdaniem agorowca - Lisicki, jest znaczący).
Nie podobają mi się środki ekspresji stosowane dość konsekwentnie przez G. Brauna. Można krytykować Józefa Życińskiego ("niech mu ziemia lekką będzie") w sposób wyważony i kulturalny (, choćby taki, jaki stosuje ks. Isakowicz...); słowa Brauna były po prostu kontrowersyjne, co najmniej przedwczesne. Mam natomiast nadzieję, że mimo swego krytycyzmu, mojej (i wielu innych "PISowców") krytyki, Pan Braun zagłosuje na PIS, prezentując w ten sposób podejście "pragmatyczne" (rozbicie prawicy nam wszystkim nie służy). Na Czerskiej pragmatyzm znaczy tyle co cynizm i relatywizm, wiemy to od lat... a u Lisickiego i Janke? Nie mam powodów, by ich posądzać o umiłowanie do tych "wartości". Namawiałbym ich jedynie do chwili refleksji; Igor mógłby nabrać nieco więcej szacunku do większości "swoich" blogerów - wyborców PIS (, my naprawdę myślimy samodzielnie, nie jesteśmy fanatykami przypisującymi przywódcy PISu przymioty boskie), Pan Lisicki mógłby skuteczniej chronić cześć "swoich" (byłych?) zasłużonych dziennikarzy(dziennikarek)...
P.S. Warte odnotowania: u Olejnikowej błysnął dziś inteligencją towarzysz Żelichowski. W kontekście sygnalizowanego w mediach problemu z inwigilacją obywateli (Polska przewodzi w Europie pod względem liczby wniosków złożonych przez służby specjalne do firm telekomunikacyjnych o przekazanie danych abonentów np. billingów) stwierdził coś takiego: "bo te wszystkie wnioski (o zgodę na wykorzystanie billingów) składane są do sądów w piątkowe popołudnia - wtedy wszyscy sędziowie leżakują na plaży, a za nich podpisuje je jakieś niedouczony asesor, który myślami znajduje już na dyskotekowym dancefloorze..."
Pogratulować finezji i dobrego humoru. Tak właśnie problemy, polskie patologie rozumie obecna władza.
Inne tematy w dziale Polityka