Ranga tego wydarzenia na pewno nie została w mediach wystarczająco doceniona. Pierwszy pomagdalenkowy premier, Tadeusz "Żółw" Mazowiecki powrócił!
Warto do tego wrócić mawet z kilkudniowym (żółwim) opóźnieniem. Bo mało tego, że powrócił, to jeszcze w towarzystwie niezwykle w ostatnich dnia popularnego Lecha Wałęsy i jak zwykle przyczajonego Leszka Balcerowicza. Mężowie owi - szczególnie dwaj pierwsi - rzeczy sensacyjne opowiadali.
Wspierałem was, ale w duchu nie godziłem się na to, bo widziałem, jak Polacy biednieli a obcy ludzie zabierali nam najlepsze kąski. Coś mnie w środku kłuje, że Polacy za dużo stracili - rzucił smętnie i krytycznie wobec kumpli Wałęsa.
Mnie też, panie Lechu, kłuje, zadaję sobie pytanie, czy nie za dużo banków i mediów poszło w obce ręce - szczerze lamentował Mazowiecki.
Zaraz, zaraz... O co mogło chodzić obu dostojnym mężom? Bywało już tak w dziejach, że prezydent wykazywał ochotę, aby stanąć na czele marszu ludu na Belweder. Teraz opkazuje się, ze nawet premier nie zgadzał się z polityką własnego rządu.
Jeżeli oni (Prezydent i Premier) nie zgadzali się z działaniami władzy, to kto się zgadzał?
Inne tematy w dziale Polityka