Był 11 listopada Roku Pańskiego 2007. Żółw, który wcześniej życzliwie doradzał Platformie Obywatelskiej na swym blogu, poczuł się wstrząśnięty, a nawet lekko zmieszany... Okazało się, że Donald Tusk zaproponował stanowisko Ministra Sprawiedliwości Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu. Można było się domyślać, że jest to kandydatura łatwa do zaakceptowania przez "Onych".
"Pomysł na Ćwiąkalskiego" to była ważna informacja o planach działań rządu. Pisałem wtedy na Salonie 24:
"Kompletnie rozlożyła mnie tylko jedna sprawa: profesor Zbigniew Ćwiąkalski jako szef Ministerstwa Sprawiedliwości!
Jest aż tak źle?
O CO CHODZI? Czyżby poszukiwano kandydata jedynie w kategorii o nazwie "Antyziobro"? Jeśli tak co powstrzymało Donalda Tuska przed nominacją dla mecenasa Widackiego?
Dla mnie jest to niewytłumaczalne. Prawie jak powołanie Kiszczaka do MSWiA, Baki do ministerstwa finansów, a Kwaśniewskiego do ministerstwa sportu.
No przecież, aż tak źle nie jest, hę?"
Niestety, mojej notki pan premier najprawdopodobniej nie przeczytał. Dopiero po ponad roku (dziś) w Ministerstwie Sprawiedliwości doszło do rzezi niewiniątek. Poleciały głowy.
Po raz kolejny nie udało mi się uchronić mojej ulubionej partii przed popełnieniem poważnego błędu.
______________________________________________________
Informacja dla Czytelników "Żółwiowiska": Konkurs na "Blog Roku 2008" trwa do 22 stycznia. Jeśli chcesz zagłosować na mój blog, wyślij SMS o treści: c00143
na numer: 7144. Koszt: 1,22 zł brutto.
Inne tematy w dziale Polityka