classical_blueslover classical_blueslover
2616
BLOG

Menuet Ignacego Paderewskiego

classical_blueslover classical_blueslover Kultura Obserwuj notkę 0

Ignacy Paderewski – Menuet G-dur
 
 
Początek wielkiej kariery muzycznej Ignacego Jana Paderewskiego przypadł na rok 1887.
Był to koncert na cele dobroczynne, w którym obok Paderewskiego wystąpiła słynna włoska śpiewaczka Paulina Lucca. W 1888 roku odniósł kolejne sukcesy w Paryżu i Londynie. Od tego momentu sale koncertowe Europy stanęły przed nim otworem.
 
Ignacy Jan Paderewski
 
 
Pierwsze amerykańskie tournée Paderewskiego miało miejsce w 1891 roku. Stało się ono wielkim sukcesem artystycznym, rozpoczynając jego wieloletnią karierę kompozytora i pianisty. W swym muzycznym życiu grał on w prawie wszystkich krajach Europy, obu Ameryk , Afryce (1912) i Australii (1904).
 
W 1913 roku osiedlił się w Ameryce. Był obywatelem świata.
 
Od początku XX wieku, choć i przedtem, najpopularniejszym utworem Paderewskiego był Menuet G-dur, który zaliczony został jako nr 1 do opusu 14. Ba, był to jeden z najpopularniejszych utworów w całym ówczesnym świecie. Nosił też nazwę Minuet a L'Antique.
 
Był tak sławny, że Paderewski musiał go grać na wszystkich koncertach, a grał ich wiele. Obojętnie gdzie występował organizatorzy wymagali by menuet ten był w programie koncertu.
 
Ignacy Paderewski
 
 
Jak powstał Menuet G-dur op.14 nr 1 dokładnie przedstawił sam kompozytor:
 
„Z owym menuetem i jego powstaniem związana jest bardzo zabawna historia. Zawdzięcza on swe istnienie po prostu figlowi, który tu, jeżeli pani pozwoli, opowiem. Wiem, że owa historia jest już wielu osobom znana, ale jedynie ta wersja jest prawdziwa.
 
W Warszawie mieszkał bardzo ceniony, genialny wprost lekarz, profesor Chałubiński, którego poznałem będąc kiedyś w górach. Poczuł do mnie sympatię, napisałem bowiem jakiś artykuł o muzyce, który mu się podobał. Miał wtedy około siedemdziesiątki, był starym człowiekiem, a ja młodzieńcem dwudziestosześcioletnim. Prosił, abym odwiedzał go często, gdyż bardzo kochał muzykę. Nie czułem się wtedy zdrowy, byłem wątły, a żyłem w ciągłym napięciu nerwów. Chętnie bywałem u profesora Chałubińskiego, w atmosferze jego domu odpoczywałem nerwowo i wydawało mi się, że odzyskuję na nowo radość życia. Niejednokrotnie grywałem staruszkowi. Pewnego dnia poznałem u niego znanego pisarza, jego przyjaciela, Aleksandra Świętochowskiego. Obaj panowie zachwycali się Mozartem, obaj uwielbiali go i stale prosili mnie, bym grał jego utwory.
 
W owym czasie moja znajomość Mozarta była dość ograniczona. Umiałem tylko trzy czy cztery jego utwory, musiałem więc stale je powtarzać. Za każdym razem po odegraniu całego repertuaru mozartowskiego obaj panowie zaczynali się zachwycać, wołając: „Mozart to geniusz. Nikt inny nie potrafiłby stworzyć takiej muzyki. Co za styl, jaka klarowność! Po prostu niezrównany. Jedyny!” Nie było końca ich zachwytom.
 
Zawsze powtarzała się ta sama historia; Mozart był ich bogiem i tylko jego muzyki pragnęli słuchać. Wreszcie znudziło mnie to, postanowiłem z tym skończyć, i oto wpadłem na pewien pomysł.
 
Pewnego dnia, powróciwszy do Kerntopfa, u którego znów teraz zamieszkałem, siadłem do fortepianu i zacząłem improwizować menueta. Miał być, tak sobie, po prostu dla żartu, trochę w stylu Mozarta. Przegrałem go kilkakrotnie i nadałem mu konkretną formę. Postanowiłem, że gdy udam się do profesora Chałubińskiego, a on prosić mnie będzie o Mozarta, zagram mu swego menueta i zobaczę, jakie na nim wywrze wrażenie. Tamten mój pierwotny menuet różnił się naturalnie znacznie od obecnego, był o wiele prostszy, pozbawiony wszelkich ornamentów, w czystym stylu mozartowskim i bez końcowej kadencji. Dodałem ją dopiero później.
 
Muszę przyznać, że nazajutrz wieczorem szedłem do Chałubińskiego trochę podniecony. Zacny doktor oczekiwał mnie już niecierpliwie i jak zwykle prosił, żebym grał - czy nie zechciałbym zagrać Mozarta? Zgodziłem się i zacząłem grać swojego menueta. Nie zdołałem skończyć, gdy kochany doktor zerwał się na równe nogi z okrzykiem:
 
– O, Mozart! Co za cudny utwór. Niech pan powie, mój drogi, czy znalazłby się dzisiaj kompozytor zdolny do napisania czegoś równie pięknego?
   Spojrzawszy na niego roześmiałem się i powiedziałem:
   – Jest taki - to ja!    – Co?! Pan!! To wykluczone! Nonsens, pan chyba żartuje!
   – Zupełnie nie żartuję, to ja napisałem ten utwór i przed chwilą go panu zagrałem!
 
Obaj starzy panowie wpatrywali się we mnie jak ogłuszeni. „Co pan nam tu opowiada, przecież wyraźnie poznaliśmy Mozarta! Takiej muzyki jak Mozart nie potrafiłby pan skomponować, na pewno nie!” - wołali podnieceni.
 
Wyznaję, że przez chwilę było mi ich żal, nie ustąpiłem jednak:
   – Nie żartuję, muszę się panom przyznać, że parę dni temu sam skomponowałem ten utwór. Ja, a nie Mozart. Chciałem panom zrobić niespodziankę i zobaczyć, czy mi się to uda, dlatego pozwoliłem sobie na ten żart.
 
Doktor wciąż jeszcze nie wierzył moim słowom.
   – Ależ to nie możliwe, pan nam opowiada bajki.
   – Zaręczam panom, że to moja kompozycja.
   Przedwczoraj, powróciwszy do domu, wpadłem na pomysł skomponowania czegoś w stylu Mozarta i jakoś mi się to udało, bardzo chętnie pokażę panom tę kompozycję, jeśli mi panowie nie wierzą. Ale to prawda.
 
Był to dla nich dotkliwy cios, i czułem, że mieli mi za złe wprowadzenie ich w błąd. Tego wieczoru nie prosili mnie już o swego ulubionego kompozytora. Poprosili o Mozarta dopiero po paru dniach; zagrałem go z przyjemnością, wyrzucając sobie tamten żart. Po Mozarcie poprosili mnie z kolei, bardzo grzecznie, o mego menueta. Wszyscy byliśmy wzruszeni. Zagrałem go ze skruchą w sercu, oni jednakże oświadczyli, że bardzo im się podoba, i w krótkim czasie tak się w nim rozsmakowali, że odtąd stale musiałem go grywać. Wówczas uświadomiłem sobie, że ten właśnie utwór uczyni mnie znanym - pomoże mi w mej karierze. Tak się też stało - był to ten sam menuet, który tak zachwycił Leszetyckiego i który był dla niego rewelacją.”   (Ignacy J. Paderewski – Pamiętniki. Spisała Mary Lawton. PWM Kraków, 1967)
 
Nie wydaje mi się by Paderewski widział swój Menuet tylko w roli psoty. Utwór na pewno był tworzony zupełnie serio. Figlem był sam pomysł, by naśladować Mozarta.
 
Paderewski - Menuet G-dur a l'Antique
 
 
Popularność Menuta G-dur stopniowo malała po śmierci kompozytora i dzisiaj jest znikoma.
Przeszukując różnego rodzaju materiały i artykuły o tym utworze spotkałem się np. z takim zdaniem, wypowiedzianym przez słuchacza, który niedawno po raz pierwszy go usłyszał: „nie do wiary, że tak mierna kompozycja była tak uznana w początkach XX wieku.”
 
Są melomani, którzy nadal bardzo Menueta cenią.
Ja należę do malkontentów. Kiedyś, dosyć dawno, usłyszałem w radiowej dwójce utwory meksykańskiego kompozytora (nie pomnę jego nazwiska). Wszystkie zostały napisane w stylu Fryderyka Chopina. Podobieństwo do mazurków, polonezów czy walców Chopina było bardzo wyraźne, ale do wielkości Chopina już nie.
 
Pamiętam, że słuchając wtedy tej ciekawej w sumie audycji pomyślałem o Menuecie G-dur Paderewskiego. Nigdy nie uważałem go za utwór wybitny. Paderewski ma w dorobku naprawdę świetne dzieła, a jednak było tak jak przewidywał: „…uświadomiłem sobie, że ten właśnie utwór uczyni mnie znanym - pomoże mi w mej karierze.
 
 
Ignacy Jan Paderewski

Blog o bluesie i pochodnych znajduje się tu: BLUES IS THE BEST

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura