capa capa
133
BLOG

"Maczuga IV RP" nad tęgą głową Waldemara Kuczyńskiego

capa capa Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Waldemar Kuczyński jak widmo krąży nad Polską. Widmo rozpaczy. Kto przerwie ten nieszczęsny lot Waldemara Kuczyńskiego, bo biedak gotów się tak zalatać, że coś mu się, nie daj Bóg, odklei i spadnie? Miałaby wówczas Polska swego Ikara, ale prawdę mówiąc, lepiej żeby tak się nie stało. Wystarczy, że ktoś usunie przyczynę, a wówczas Waldemar Kuczyński - uwolniony od strasznego balastu - sam sfrunie na ziemię. Innego wyjścia nie ma, a w końcu wszystkim już to kołowanie Waldemara Kuczyńskiego powoli doskwiera. Wystarczy pozbyć się PiS-u. Bez PiS-u Waldemar Kuczyński usiadłby wreszcie i już jako nielot być może zajął się mniej uciążliwym zajęciem. Usuńmy zatem PiS, wysyłając je całe (a najlepiej z przyległościami, bo nie wiem, czy usunięcie PiS-u bez przyległości w pełni mogłoby Waldemara Kuczyńskiego zadowolić) do Irlandii. Można i w inne miejsce, ale usuniecie do Irlandii byłoby najbardziej zabawne a właściwie nawet symboliczne.

Waldemar Kuczyński, podkreślmy to gwoli uczciwości, nie obawia się PiS-u jako takiego, aż tak strachliwy przecież nie jest. Boi się "maczugi IV RP". "Maczuga IV RP" - reaktywacja, oto przyczyna krążenia Waldemara Kuczyńskiego nad Polską. Ten strach łatwo wytłumaczyć. "Rózga IV RP" lub "Arkan IV RP" nie wywoływałyby strachu. Maczuga ma jednak to do siebie, że jak trafi, to miażdży. Głowy, tułowie, kończyny, a jak trafi w Polskę, zmiażdży Polskę, a Polska, nasza zielona wyspa, po ponad dwóch latach świetlanego rozwoju, na to przecież nie zasłużyła. 

Waldemar Kuczyński nie wspomina wprawdzie o wysłaniu PiS-u z przyległościami do Irlandii (właściwie nie wiem, dlaczego nie wspomina), by ustrzec się przed "maczugą IV RP", wystarczy mu - na razie - klęska wyborcza Kaczyńskiego. Waldemar Kuczyński mógłby o tym powiedzieć bez ogródek, mógłby wręcz wezwać naród , by nie głosował na Kaczyńskiego (już sam jego apel w zupełności by wystarczył), nie czyni tego jednak, bo jest prawdziwym demokratą. Szanuje też adresatów swych przemyśleń, dając im szansę, by sami wyciągnęli z nich odpowiednie wnioski. Odkrywczo stwierdza, że nie ma znaczenia nowy język Kaczyńskiego, liczą się wyłącznie zamiary polityczne. Zadaje więc kandydatowi na prezydenta trzy pytania jak wytrawny członek komisji śledczych, których zapewne nie jest zwolennikiem. Po pierwsze, Kaczyński ma się wytłumaczyć ze słów wypowiedzianych w 2007 r. pod adresem konstytucji, która, jego zdaniem, jest "konstytucją formacji państwowej oligarchicznej". Jeśli się nie wytłumaczy, "to będzie można sądzić, że przyszły prezydent będzie przysięgał fałszywie i, że nie będzie on tej konstytucji szanował, strzegł jej i przestrzegał." Od tych "będzie", będzie się czytelnikom kręcić w głowach, ale niech i tak będzie. Po drugie, Kaczyński ma odpowiedzieć, czy uważa III RP za Rywinland, jak sądził w 2005 r., za "postkomunistyczne monstrum", jak twierdził w 2006 r., czy nadal uważa, że u jej podstaw tkwi Ubekistan, jak zauważył w tym samym, 2006 r., czy wreszcie podtrzymuje swoją opinię z 2007 r., że III RP jest "jakimś gigantycznym skandalem, takim, powiedzmy sobie postkolonialnym, miękkim tworem'. Waldemar Kuczyński popędza, nie dając Kaczyńskiemu czasu na odpowiedź, ponieważ dopowiada: "Jak prezydent mający taki pogląd o państwie może je reprezentować zgodnie z dobrą wiarą, wolą i sumieniem? A więc, panie prezesie, czym jest dla pana III Rzeczpospolita?" Po trzecie, musi się Kaczyński ustosunkować do słów wypowiedzianych podczas pogrzebu A. Skrzydły: "Być może przegramy, być może owoców naszej pracy nie doczekamy, być może nie uda nam się jeszcze tym razem powrót do Polski". Dociekliwy Waldemar Kuczyński pyta: jeśli Kaczyński wówczas "nie był w Polsce, to gdzie był wtedy, w jakim kraju, czym jest dla niego ten kraj, w którym wtedy pisał, już jako człowiek podobno przemieniony? I do jakiej Polski Jarosław Kaczyński chce wrócić wraz ze swymi zwolennikami, skoro tej, w której żyje, nie nazywa Polską?" Ze swoim PiS-em może Kaczyński wracać, dokąd chce, twierdzi dalej Waldemar Kuczyński (a jednak ów wyjazd do Irlandii chodzi naszemu niedoszłemu Ikarowi po głowie!), ale jeśli miałby zostać prezydentem, musi wyjaśnić, "czym jest dla odnowionego prezesa ta Polska, w której żyje, choć w niej >nie jest<, i do jakiej Polski chce zawieźć Polaków jako ewentualny prezydent?"

Czytając dramatyczne spostrzeżenia Waldemara Kuczyńskiego, zastanawiamy się, czy przypadkiem nie za długo kołuje nad Polską. Czy nie nawdychał się zbyt dużej dawki świeżego powietrza, które wywołało gwałtowny, zanadto gwałtowny wstrząs w organizmie? Coś w tym musi być, skoro Waldemar Kuczyński stracił pamięć, przestał rozumieć najbardziej podstawowe kwestie, a złość, być może spowodowana zmęczeniem, podsuwa mu frazy, których zapewne nie wypowiedziałby, gdyby był bardziej wypoczęty. IV RP, przypomnijmy panu Waldemarowi Kuczyńskiemu, ani nie wymyślił PiS, ani samodzielnie nie dążył do jej zwycięstwa. IV RP, przypomnijmy również panu Waldemarowi Kuczyńskiemu, to nie konstrukcja ustrojowa (tą mogłaby się stać, gdyby doszło do POPiS-u), ale projekt sanacji tych segmentów tworzących państwo, które - z różnych przyczyn - trawione były kryzysem. Można tego projektu nie popierać, można go zwalczać, ale zgrabniej, ale z przynajmniej minimalną dozą argumentacji, nazwijmy ją, rozumowej. Jeśli zaś IV RP nie ma szans, by stać się podstawą nowej konstytucji zmieniającej ustrój państwa, przyszły prezydent nie ma obowiązku, by się do niej odnosić w taki sposób, jakiego żąda od Kaczyńskiego Waldemar Kuczyński. No, chyba że Waldemar Kuczyński wierzy (tu w znaczeniu - boi się) nie tylko zwycięstwa Kaczyńskiego, ale również zwycięstwa PiS-u w wyborach parlamentarnych i to zwycięstwa dającego mu możliwość samodzielnej zmiany konstytucji. Obowiązującą, jakąkolwiek i w jakimkolwiek państwie, konstytucję każdy może krytykować, może ją nawet werbalnie kontestować, może, bo ma do tego prawo, ale to nie oznacza, że jej nie przestrzega, że nie będzie jej zasad szanował jako głowa państwa czy jakikolwiek urzędnik państwa, że nie będzie jej "strzegł". "Strzegł" w znaczeniu strzegł państwa a nie konstytucji samej w sobie. Może demokrata Waldemar Kuczyński nie pojmuje, że konstytucja nie jest wartością samą w sobie, nie jest wartością równą niepodległości czy istocie państwa. Przypomnijmy mu więc, że gdyby było inaczej, nie dochodziłoby do zmian konstytucji, a zapisy konstytucyjne wskazują warunki, które należy spełnić, by uchwalić nową.

Waldemar Kuczyński jest rozkochany w III RP. Jego prawo, jego sprawa, jego gust. Nie warto o tym dyskutować. Gorzej, gdy negatywny lub tylko krytyczny stosunek do III RP manifestowany przez kogoś innego albo jedynie wyczuwany u kogoś innego jest dla Waldemara Kuczyńskiego właściwie jednoznaczny z wykluczeniem! Stajemy przed alternatywą: Waldemar Kuczyński, wbrew pozorom i naszym przypuszczeniom, nie jest jednak demokratą lub, co prawda demokratą jest, ale za długo odbywa te swoje loty nad polskim niebem. I jeszcze jedna kwestia. Z tym rozumieniem "powrotu do Polski" Kaczyńskiego jest podobnie, jak z szatanami, o których również kiedyś wspominał. Ot, po prostu są ludzie, którzy wymagają od słuchaczy trochę więcej wysiłku. Jeśli ktoś tego nie pojmuje, powinien ostrożniej ustosunkowywać się do wypowiadanych przez nich słów. Tak na wszelki wypadek. Po co się ośmieszać.

Jeśli Kaczyński nie odpowie na zadane mu pytania, konkluduje Waldemar Kuczyński, będzie "kandydatem wysokiego ryzyka dla kraju". Nie wiem, czy Kaczyński jest "kandydatem wysokiego ryzyka dla kraju", natomiast wiem, że Waldemar Kuczyński jest komentatorem politycznym wysokiego ryzyka. Waham się tylko, czy wysokiego ryzyka dla kraju, czy jedynie dla samego siebie.              

capa
O mnie capa

"Jestem jak harfa eolska, która wyda kilka pięknych dźwięków, ale nie zagra żadnej pieśni."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości