cogito48 cogito48
140
BLOG

HISTORIA MIŁOSNA ALBO ZSRR+

cogito48 cogito48 Społeczeństwo Obserwuj notkę 0
Może już nie wszyscy pamiętają, więc na wszelki wypadek tytułowy skrót rozwinę: Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, czyli państwo, które po II Wojnie Światowej poprzez swoich namiestników sprawowało władzę w całej Europie środkowo-wschodniej, w Polsce niestety też.

Różny był w poszczególnych krajach kontrolowanego przez ZSRR obszaru, słusznie zwanego socjalistycznym obozem, stosunek do Sowietów. W Bułgarii, na przykład, cieszyli się dużą sympatią, na co wpływ miała niewątpliwie historia. Tam Turcy byli najeźdźcami, a Rosjanie oswobodzicielami.

W Polsce, mimo zgoła innych doświadczeń historycznych, w pracy, w szkole czy w tzw. życiu publicznym ludzie mieli obowiązek ZSRR kochać, a krzewieniu tej miłości służyło między innymi powołane już w 1944 roku Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej (TPPR), do którego nieraz hurtowo zapisywano uczniów czy pracowników. Zachęcanie Polaków do pokochania okupanta przybierało czasem formy tyleż skandaliczne, co groteskowe. W latach 60. na ścianie kamienicy w Poznaniu można było przeczytać, że „Każdy Polak patriota członkiem TPPR”. Oficjalna miłość do ZSRR swoje apogeum osiągnęła w kolejnej dekadzie, kiedy to została wpisana do peerelowskiej konstytucji. Wcale nie za Stalina, tylko za (podobno liberalnego) Gierka.

Mieliśmy więc w Polsce do czynienia z typowym dwójmyśleniem, kiedy to ludzie mówią co im każą, ale swoje wiedzą. I czasem dają temu wyraz. Najlepiej wtedy, gdy ryzyko represji jest niewielkie, a taką okazją są imprezy sportowe. Toteż najbardziej nawet sprzedajni propagandyści ustroju nie byli w stanie ukryć radości widowni w ‘resortowej’ wówczas Hali Gwardii, gdy podczas Mistrzostw Europy w 1953 roku nasi bokserzy niemiłosiernie obijali radzieckich ‘przyjaciół’. Podobnie rzecz się miała z sensacyjnym (bo drużyna ZSRR była wtedy mistrzem olimpijskim) zwycięstwem 2 do 1 naszych piłkarzy w 1957 roku.

Ja nie zapomnę sytuacji prawie dwadzieścia lat późniejszej. Przychodzę rano na zajęcia i widzę moich studentów dziwnie rozradowanych i czymś mocno podekscytowanych. Po chwili dowiaduję się, że poprzedniego dnia na mistrzostwach w Katowicach polscy hokeiści pokonali ZSRR 6:4. Nie do wiary! Pierwszy i ostatni raz w historii! Większość z moich studentów, podobnie jak ja, nie pasjonowała się hokejem na lodzie, w którym w przeciwieństwie do Rosjan nigdy potęgą nie byliśmy. A więc ta radość miała podłoże całkowicie pozasportowe, streszczające się w słowach „dokopaliśmy ruskim!”

Ponieważ ZSRR już nie istnieje, a przyroda nie znosi próżni, dzisiaj propaguje się miłość do organizacji określanych też czteroliterowym (w zasadzie) skrótem. Znawcy tematu mówią, że tych liter jest znacznie więcej, stąd ten plusik na końcu. Nie tworzą państwa, choć mają swoją flagę, do której miłość w nachalny sposób deklaruje coraz więcej międzynarodowych instytucji, działających w Polsce korporacji czy akredytowanych tu dyplomatów. Nie wystawiają swojej reprezentacji w rozgrywkach sportowych, więc nie ryzykują że im ktoś dokopie ku nieskrywanej uciesze publiczności. Przed krytyką chroni ich polityczna poprawność (to takie dwójmyślenie po liftingu), a za chwilę pewnie unijne przepisy i trybunały.

Powinni jednak wyciągnąć wnioski z historii miłości do ZSRR w Polsce,  bo jak powiedział Abraham Lincoln: “Możesz oszukiwać wszystkich przez jakiś czas, a niektórych przez cały czas, ale nie da się przez cały czas oszukiwać wszystkich”.

c.b.d.o.

cogito48
O mnie cogito48

Cogito ergo sum - dlatego nie przepadam za salonami

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo