Gdzie jest SKW i zabezpieczenie kontrwywiadowcze? Takie pytanie nasuwa się po doniesieniach Onetu. Okazuje się, że już drugi raz w przeciągu kilku tygodni dane żołnierzy wschodniej flanki NATO i dokumenty wojskowe wylądowały w śmieciach.
Wrażliwe dokumenty na prywatnej działce
Wśród odpadów budowlanych, porzuconych na prywatnej działce, znalazły się listy z nazwiskami, numerami telefonów i stopniami wojskowymi, a także dokumenty opisujące ćwiczenia i wyposażenie wojska - donosi Onet. Odpady prawdopodobnie wyrzuciła firma remontująca budynki armii, wybrana w przetargu mimo toczącego się przeciwko jej właścicielowi śledztwa. Mężczyzna od roku przebywa w areszcie śledczym.
— Nie będę tego komentował, bo musiałbym użyć niecenzuralnych słów — mówi żołnierz z listy, której dane trafiły do śmieci.
To już drugi taki przypadek w ciągu tygodnia, po ujawnieniu przez media dokumentów z 2. Regionalnej Bazy Logistycznej. Pisaliśmy o tym skandalu w Salonie24:
Przypadkowe odkrycie biznesmena
Wszystko zaczęło się w październiku 2024 roku, kiedy suwalski przedsiębiorca Jacek Suchocki zauważył na swojej działce dziesiątki plastikowych worków wypełnionych śmieciami. Wśród odpadów budowlanych znalazł nie tylko papiery administracyjne, ale także listę 14 żołnierzy z ich danymi i stopniami wojskowymi.
Mężczyzna powiadomił policję, która zabezpieczyła odciski palców i dokumenty. Wkrótce potwierdzono, że dane należą do żołnierzy 16. Pułku Saperów z Orzysza. Dowódca jednostki, płk Sławomir Łakomiec, przyznał, że za wywóz odpadów odpowiadała firma prowadzona przez Arkadiusza K., która zajmowała się remontem budynków wojskowych.
Remonty dla wojska i podejrzany wykonawca
Śledczy ustalili, że firma Arkadiusza K. prowadziła prace nie tylko w Orzyszu, ale również w 1. Mazurskiej Brygadzie Artylerii w Węgorzewie. Szybko okazało się jednak, że właściciel przedsiębiorstwa od stycznia 2024 roku przebywa w areszcie w Szczecinie, a śledztwo przeciwko niemu toczy się od 2021 roku.
W praktyce osoba objęta postępowaniem prokuratorskim realizowała kontrakty dla wojska i miała dostęp do terenów strategicznych. Jak do tego doszło? Wojsko nie chce tego komentować. Służba Kontrwywiadu Wojskowego na pytanie o ewentualne sprawdzenie wykonawcy odpowiedziała krótko: "Nie udzielamy informacji o zakresie i sposobie wykonywanych zadań”.
Z kolei Prokuratura Regionalna w Szczecinie potwierdziła, że postępowanie wobec Arkadiusza K. jest nadal prowadzone.
Śmieci z tajemnicą. Wojskowe dokumenty na działce
Na początku 2025 roku właściciel działki zaczął bezskutecznie domagać się od służb uprzątnięcia odpadów. Policja i prokuratura w Suwałkach ograniczyły się do stwierdzenia, że odpady "nie zagrażają zdrowiu i życiu”, a śledztwo w sprawie ich składowania umarzono.
Wiosną, jak opisuje Onet, sytuacja wymknęła się spod kontroli. Prezydent Suwałk poinformował pana Jacka, że jako właściciel działki to on sam ma obowiązek usunięcia odpadów. Zdesperowany przedsiębiorca ponownie przeszukał worki i znalazł kolejną partię wojskowych dokumentów – tym razem znacznie bardziej wrażliwych.
Wśród nich były schematy budowy uzbrojenia, konspekty ćwiczeń, testy żołnierzy i kartka z nazwiskami oraz numerami telefonów 29 wojskowych z 1. Mazurskiej Brygady Artylerii w Węgorzewie.
Biznesmen próbował zgłosić sprawę do Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku, jednak usłyszał, że służba "nie jest zainteresowana” zabraniem niecodziennych śmieci. W desperacji napisał więc do Ministerstwa Obrony Narodowej, pytając, czy dokumenty powinien po prostu wyrzucić na wysypisko. Żandarmi z Bemowa Piskiego skontaktowali się z nim przez komunikator WhatsApp i poprosili o przesłanie zdjęć dokumentów. Po wymianie wiadomości przestali jednak odpowiadać.
Na pytania mediów Żandarmeria Wojskowa odpowiedziała, że sprawa "nie wyczerpuje znamion czynu zabronionego”, a jedynie stanowi "przewinienie dyscyplinarne”. Takie samo stanowisko zajęło MON.
— To nie jest zwykłe przewinienie, tylko realne zagrożenie bezpieczeństwa. Nawet dokumenty bez klauzuli tajności nie powinny trafić poza jednostkę wojskową — ocenia w Onecie gen. Janusz Bronowicz, były inspektor Wojsk Lądowych.
— To jaskrawy przykład, że w armii panuje chaos informacyjny i brak wiedzy, jak obchodzić się z materiałami niejawnymi — dodaje pytany przez dziennikarzy o kolejne znalezisko gen. Tomasz Drewniak, były inspektor Sił Powietrznych.
SKW przeszło na Signal
W końcu Jacek Suchocki zwrócił się o pomoc do Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Funkcjonariusze nakazali mu komunikować się z nimi wyłącznie przez szyfrowany komunikator Signal i przekazać im kopie dokumentów. Choć mężczyzna to zrobił, nikt z SKW nigdy po nie nie przyjechał. SKW milczy w tej sprawie i nie odpowiada dziennikarzom na pytania, jakie czynności podjęła, by zabrać dokumenty wojskowe z prywatnej działki.
W rezultacie wszystkie materiały - w tym listy żołnierzy i plany ćwiczeń - trafiły do redakcji, która ujawniła sprawę opinii publicznej.
Fot. zdjęcie ilustracyjne/Unsplash
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo