Miłościwie panującej Platformie Obywatelskiej nie sposób odmówić konsekwencji. Partia Donalda Tuska konsekwentnie ćwiczy naszą odporność na poznawcze dysonanse. Przez dwa lata rządów jej lidera wiadomo było, że tak naprawdę jest on tylko p.o. premiera, będąc najpoważniejszym i niemal stuprocentowym kandydatem PO na prezydenta. Całkiem niedawno jakiś platformiany macher nacisnął jednak guzik pod napisem „RESET”, co oznacza, iż powinniśmy oswoić się ze świadomością, że dotychczasowe urzędowanie Tuska to nie był jakiś tam kiepski żart, jeno rządzenie na serio i to z bardzo ambitnym programem reform rozłożonych na wiele lat.
Skutkiem nagłej i nieoczekiwanej zmiany koncepcji rządzenia są perturbacje ze wskazaniem nowego kandydata Platformy do pałacu prezydenckiego. Wywołane w ten sposób zamieszanie naraża ogłupiały platformiany elektorat na kolejne poznawcze dysonanse. Z jednej bowiem strony na oficjalnej giełdzie kandydatów pojawiły się dwa mocne i jakże poważne nazwiska: Radosława Sikorskiego i Bronisława Komorowskiego. Z drugiej strony dochodzą głosy, że zgodnie z modnym trendem decydenci Platformy na stolcu prezydenta chętnie widzieliby kobietę. I tu nasuwa się zasadnicza wątpliwośc: czy Sikorski i Komorowski są dobrą odpowiedzią na to feministyczne zapotrzebowanie.
Wydaje się, że na gruncie logiki i zdrowego rozsądku możliwe są dwa wytłumaczenia tej niepokojącej sprzeczności. Oba wydają się równie uprawnione i prawdopodobne. Alternatywa jest następujące: albo legendarnie skuteczni pijarowcy Platformy rozpoczęli realizację ambitnego planu przekonania opinii publicznej, że przynajmniej jeden z typowanych polityków jest kobietą, albo któryś z nich po prostu kobietą jest – wszak życie zna podobne bulwersujące przypadki. I tu bardzo ważna kwestia do rozstrzygnięcia. Kogo z dwóch kandydatów można by w sposób bardziej wiarygodny zarekomendować publiczności jako kobietę, względnie, który z nich od lat skutecznie może udawac mężczyznę w rzeczywistości będąc niewiastą.
Potraktujmy sprawę poważnie- tak, jak na to zasługuje.
Zarówno Komorowski jak i Sikorski są żonaci i mają dzieci, co nieco zaciemnia nam obraz. Gdyby któryś z nich miał życiowego partnera, byłaby to wyraźna wskazówka. Istnieje wszakże teoretycznie możliwość, że również któraś z żon kandydatów ukrywa swoją prawdziwą płeć pod damskimi szatami. Taka Ann Appelbaum… no tak, ale to wyjątkowo śliska ścieżka – dlatego halt! Lepiej nie, nie idźmy tą drogą.
Przyjrzyjmy się więc samym kandydatom, ich widocznej powierzchowności, a także ich profilom charakterologicznym.
Radek Sikorski – primadonna polityki polskiej.
Sylwetka młodzieńcza, wysportowana, przyciągająca wzrok, wdzięcznie wyrastająca ponad siermięgę polskiej klasy politycznej. W ubiorze wyraźna dbałość o zachowanie europejskich standardów, a przy tym umiejętne zachowanie własnego rozpoznawalnego stylu. Starannie i grzecznie ułożona fryzura. Twarz ciągle chłopięca, delikatna, z sympatycznym, wzbudzającym zaufanie wyrazem, bez urzędowego nadęcia i zmęczenia jakąkolwiek rutyną. Zarówno w powierzchowności jak i przebiegu politycznej kariery Sikorskiego widać troskę o swój indywidualny wizerunek, ma się wrażenie, że to podstawowa, jeżeli nie jedyna, racja jego funkcjonowania w polityce. Polityk Sikorski jest jak barwny motyl, skoncentrowany całkowicie na poszukiwaniu odpowiedniego tła pozwalającego na właściwe wyeksponowanie swoich osobistych walorów. Za to brakuje mu przekonującego zaangażownia w jakąkolwiek sprawę, nie mówiąc już o jakiejś wiarygodnej misji. Historyczny antykomunizm i mocno deklaratywny patriotyzm to ciągle dużo za mało. Powszechnie znana jest niestałość i tymczasowość budowanych przez niego politycznych związków. Trudno nie odnieść wrażenia, że Radek Sikorski z premedytacją wiąże się z formacjami będącymi aktualnie na fali wznoszącej, a gdy następuje ich zużycie, co zagraża jego wizerunkowi, bez oporów odnajduje się w szeregach dotychczasowej opozycji.
Bronisław Komorowski – polityk z wiecznym daszkiem nad czołem.
Człowiek słusznej i stabilnej postury, choć dla niektórych być może ociężały. Sylwetka znamionująca indywidualność zrównoważoną, ale i pozbawioną polotu. Marsowe, a w razie potrzeby jowialne, oblicze z podwójnym podbródkiem, antycznym wąsem i charakterystyczną grzywą układającą się w daszek nad czołem. Styl ubioru modelowo przeciętny, bez szczególnego wyrazu - elegancja w typie urzędnika średniego szczebla. Wyraz twarzy marszałka łączy w sobie fizjonomię zdystansowanego peerelowskiego inteligenta i zarozumiałego szlachetki z jeszcze bardziej odległych czasów. Mentalnie Komorowski wydaje się człowiekiem stałym w uczuciach i poglądach. Od ponad czterdziestu lat żyje z żoną Anną, mają pięcioro dzieci. Politycznie, chociaż bywał w różnych partiach, był zawsze kojarzony z ich konserwatywnym skrzydłem. O stałości i konsekwencji Marszałka wiele mówią też jego kultywowane od początku lat dziewięćdziesiątych stosunki (niektórzy twierdzą, że bardzo bliskie) z ludźmi Wojskowych Służb Informacyjnych. Można powiedzieć nawet, że od niedawna wziął na siebie ryzykowne obowiązki głównego rzecznika ich rehabilitacji. Charakter Komorowskiego dobrze odzwierciedla jego zdecydowany i pewny siebie sposób wypowiadania się. Trzeba przyznać, że ulegając skłonności do ripost, aforyzmów i rymowanek nie raz wykazał się zaskakującym refleksem, literacko jednak jest to z reguły twórczość na poziomie wojskowych regulaminów.
Mając powyższe na uwadze, a także wróble ćwierkające na dachu, stawiam na Radka Sikorskiego. W konfrontacji dwóch kandydatów Platformy na prezydenta to zapewne on okaże się kobietą. Bądźmy na to przygotowani i tym razem nie dajmy się zaskoczyc. Inna sprawa, czy ostatecznie będzie miał dość seksapilu, by powtórzyć sukces wyborczy pani Michelle Bachelet.
Inne tematy w dziale Polityka