Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
38
BLOG

Niespotykanie sympatyczny pluszak

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 2

Młody, zdolny, charyzmatyczny. SLD-owski Mojżesz, który prowadzi swoje ugrupowanie przez Morze Czarne. Panie i Panowie: przed Wami Wojciech Olejniczak!

Na początek cytacik z mojego ulubionego Pierwszego Radia Dezinformacyjnego:

Jarosław Kurski: Czy to jest sygnał dla całej starej gwardii SLD-owskiej, że skończyły się dobre czasy? [to a propos Leszka Millera]

Wojciech Olejniczak: Zmiany pewne nastąpiły w roku 2005. Ja sobie przypominam te czasy, bo czasem jest mi przykro osobiście, że ktoś poddaje pod wątpliwość kierunek, który ja realizuję. Przecież w roku 2005 in gremio wszyscy zwrócili się do mnie, żebym został szefem partii, żeby próbować wyciągnąć SLD z niebytu. SLD jako to środowisko lewicowe, które miało wiele zasług, ale też i wiele błędów i wiele porażek. I udało się to zrobić. Ale właśnie dzięki temu, że wskazałem nową drogę. I tą drogę realizuję.

Całość: http://serwisy.gazeta.pl/tokfm/1,53880,4501346.html

Nie mnie rozstrzygać, czy Olejniczak sam wierzy w to, co mówi. Autokreacja rzecz święta. Faktem jest, że przez bliską znajomość z Sierakowskim Olejniczak starał się całkiem niedawno uwiarygodnić nowe oblicze SLD - a la obyczajowy New Left. Z dość mizernymi skutkami: starzy działacze, poza politycznymi dandysami w rodzaju Gadzinowskiego czy posłanki Senyszyn raczej stronili i stronią od nowolewicowych deklaracji. Tym bardziej że znaczna część SLD-owskiego elektoratu, o wiele bardziej konserwatywnego obyczajowo, niż może przypuszczać zatwardziałe prawactwo, nie zamierza bynajmniej wzruszać się prawami gejów. Ich niechęć do prawicy czy Kościoła ma korzenie historyczne, warunkowane PRL-em, a nie zachodnimi trendami Nowej Lewicy.

Być może Olejniczak szczerze wierzy, że wcielił się w niego heglowski Duch Dziejów. Taka szczera wiara byłaby dlań tym lepsza, że nie musiałby budzić się po nocach ze strachem, iż jest jedynie ofiarą własnego narcyzmu. Ale w takim razie i tak należy mu współczuć z powodu naiwności. W 2005 potrzebny był nie z powodu roztaczanego przez się charyzmatu, ale jako sympatyczny pluszak, którym SLD zastąpiło zużyte twarze starych, partyjnych wyjadaczy, gdy ci znaleźli się w niełasce mediów. Jego dzisiejsze: "ja, ja, ja" brzmi zbyt pretensjonalnie, by traktować je serio. Powiem więcej: bezczelnie. Ale może faktycznie wierzy, że wskazał nową drogę do zwycięstwa, że jak ta jutrzenka zajaśniał nad powszechną ciemnością. Choć każe w to powątpiewać obecność kolegów, którzy niegdyś robili dla Millera, a teraz udają, że im zupełnie z nim nie po drodze. I jakoś trudno też przychodzi uwierzyć, że powodem pozbycia się Millera było to, że promował podatek liniowy, gdy społecznie wrażliwy jak dziewica LiD nie może się z tym pogodzić.

Podsumowując: czy Olejniczak wyznaczył jakąkolwiek nową drogę? Można wątpić. Wszak pluszaki są od głaskania, nie od wyznaczania kierunków. I tego się trzymajmy.

A na deser fragment felietonu prof. Łagowskiego dla „Przeglądu”, pisany ze Ściany Wschodniej, gdzie Profesor zwykł spędzać wakacje: O partii LiD nikt tu nie słyszał, a może ktoś słyszał, ale nie zapamiętał. Wiadomo coś niejasno, że Aleksander Kwaśniewski jest twarzą jakiejś partii, ale pewne jest tylko to, że ma tajne konto w szwajcarskim banku. Pamięć o SLD nie zanikła, niektórzy pamiętają nawet Unię Wolności. Dla LiD-u będzie lepiej, jeżeli elektorat nie dowie się, że w skład tej kombinacji wchodzi SLD i Unia Wolności pod pseudonimem Partii Demokratycznej. Jak w całej Polsce tak i tutaj wyborcy tych partii są sobie najbardziej obcy, nie lubią się i mają najsprzeczniejsze interesy symboliczne. SLD-owski wyborca prędzej zagłosuje na PiS niż na koalicję z udziałem Unii Demokratycznej i podobnie postąpi były wyborca byłej Unii Wolności, jeżeli będzie miał przed sobą listę z przymieszką "postkomunizmu". Zbratanie towarzyskie na górze nie pociągnęło za sobą zbliżenia politycznego na dole. Nikt się zresztą o takie zbliżenie nie starał. Liderzy SLD są przekonani, że w jakiekolwiek powiązania wejdą, cokolwiek oświadczą, dotychczasowi zwolennicy na nich zagłosują, bo nie będą mieli innego wyjścia. Niektórzy jednakże suponują, że inne wyjście się znajdzie, i to bardzo przyjemne: w dniu wyborów pozostać w domu”.

Zrezygnuję z tej przyjemności. I prędzej oddam głos na diabła, choćby miał nim być Miller, niż na kompanię sympatycznego pluszaka.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka