Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
118
BLOG

Obywatele bez głosu, część II

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 4

Niezależnie od intensywności nagłośnienia Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych, ich losy są zależne od nastawienia aktualnie rządzącej ekipy politycznej i układu sił w parlamencie.

I tak np. Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza Na Rzecz Przywrócenia Funduszu Alimentacyjnego była projektem konkurencyjnym wobec rozwiązań zaplanowanych przez większość parlamentarną i rządzących za czasów Sejmu IV kadencji. Doprowadziło to m.in. do tego, że jej pierwsze czytanie w Sejmie odbyło się w ostatnim dopuszczalnym terminie, a komisje sejmowe, do których została skierowana, przewlekały termin jej rozpatrywania. Brak poparcia wśród większości parlamentarnej i w rządzie (a zatem brak nacisku na przyspieszenie i pomyślny przebieg procesu legislacyjnego), skazuje obywatelskie projekty na niepowodzenie. Decydujące – o ile ustawa nie jest źle skonstruowana, nie zawiera błędów formalnych – okazuje się być nastawienie rządzących, którzy na podstawie własnych interesów politycznych oceniają korzyść, jaką przynosi im dany projekt obywatelski.

Wola obywateli – a pod wieloma wspomnianymi projektami zebrano zdecydowanie więcej niż przewiduje i tak ogromny próg wymaganych 100 tysięcy podpisów – traci znaczenie, zostaje natomiast wkomponowana w interesy partyjne. Te ostatnie, często na wyrost, określane są mianem „woli politycznej” jako element bardzo trudnej i wymagającej znacznego wysiłku gry o własne zamierzenia i cele. Jedyne, co w tej sytuacji można zrobić, to spróbować pogodzić interes publiczny z partyjnym, tak by obu stało się zadość. Nietrudno spostrzec, że w takim przypadku wiele znaczy fakt, czy politycy w ogóle mają wolę, by utożsamić się z projektem obywatelskim, czy są faktycznymi reprezentantami społeczeństwa, czy jedynie – członkami wyobcowanej klasy politycznej, która lepiej wie, co konkretnym grupom potrzebne jest do szczęścia.

Jak widać z powyższej analizy poszczególnych projektów ustaw, te, które stoją w konflikcie z interesami rządzącego ugrupowania, zdają się im nie przedstawiać sobą żadnej realnej wartości. Można z tego wyciągnąć ostateczny i najbardziej radykalny wniosek, że stanowią jedynie formę rytuału, koniecznego dla konserwacji fasady demokracji przedstawicielskiej. Z drugiej strony, przyjęcie do wiadomości faktu, że mnogość interesów politycznych i ekonomicznych, na które nakładają się interesy personalne i koteryjne – nie można wszak zapominać np. o zakulisowych i często niejasnych działaniach lobbystów, którym nie zależy na „dobru społecznym” – zmusza do uznania reguł tej gry i znalezienia się w nich. Wówczas trzeba raczej wrócić do źródeł demokracji przedstawicielskiej i świadomie wybierać własnych reprezentantów politycznych, by później móc korzystać z ich faktycznego, nie zaś jedynie deklarowanego poparcia.

Udaną – lecz w świetle tego, co powiedziano wyżej wciąż dwuznaczną – próbą przeprowadzenia takiej strategii jest historia obywatelskiego projektu ustawy o ograniczeniu przemocy w mediach. Pomysł narodził się w Przemyślu, pod koniec 1999 r. – „Była to przede wszystkim inicjatywa rodziców, którzy chcieli przeciwdziałać coraz bardziej bezpośredniemu adresowaniu do dzieci i młodzieży pełnych przemocy, obsceniczności i wulgaryzmów filmów, programów, prasy i gier komputerowych” – mówi Lucyna Podhalicz, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej ds. ograniczenia przemocy w mediach, obecnie przemyska radna z ramienia PiS. Pod projektem ustawy zebrano ponad 200 tys. głosów. W pracach nad nim uczestniczyli m.in. eksperci Uniwersytetu Jagiellońskiego (Instytut Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych, Instytut Psychologii Stosowanej, Instytut Prawa i Własności Intelektualnej), Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i Wyższej Szkoły Biznesu WSB-NLU. Zdaniem twórców i promotorów ustawy, miałaby ona w sposób szczególny chronić małoletnich, którzy dopiero uczą się umiejętności krytycznego odbioru przekazywanych treści i są szczególnie podatni na sposób formacji, jaki prowadzą media.

W styczniu 2003 r. odbyło się pierwsze czytanie projektu. – „Prowadzenie projektów obywatelskich nie jest łatwe. Taka jest specyfika ustawy o wykonywaniu inicjatywy ustawodawczej przez obywateli i każdy, kto decyduje się na wprowadzenie projektu ustawy pod obrady Sejmu taką właśnie drogą, powinien dobrze zastanowić się nad strategią działania” – twierdzi p. Podhalicz. Komitet miał oparcie w klubie parlamentarnym Prawa i Sprawiedliwości, na wniosek którego 10 stycznia 2002 r. projekt trafił do Komisji Kultury i Środków Przekazu, Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. W grudniu 2004 r. wyłoniono podkomisję nadzwyczajną do rozpatrzenia projektu. Przewodniczącą została posłanka Socjaldemokracji Polskiej, Mirosława Kątna, zastępcą – poseł Tadeusz Cymański z PiS. W komisji znaleźli się też przedstawiciele Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Kultury, Ministerstwa Edukacji i Sportu oraz Ministerstwa Zdrowia. Jak przyznaje Lucyna Podhalicz, kłopotem było znalezienie złotego środka pomiędzy innowacyjnością projektu a koniecznością wpisania go w obowiązujący system prawa.

Wiosną 2004 r. w oparciu o ludzi z Komitetu powstała „Fundacja Dobre Media – Media bez Przemocy”, stawiająca sobie za cel nagłośnienie obywatelskiego projektu ustawy poprzez debatę publiczną. Owocem tej działalności były m.in. konferencje „Dobre media – dobrzy nadawcy” (odbyła się w marcu 2004 r. w siedzibie Rzecznika Praw Obywatelskich), „Przestrzeń medialna jako przestrzeń publiczna. Współpraca i współodpowiedzialność” (Sejm, listopad 2004 r.) oraz seminarium „Ochrona nieletnich przed szkodliwymi treściami w mediach”, zorganizowane wespół z Polską Agencją Prasową. Równocześnie, projekt ustawy obywatelskiej przewidywał stworzenie Centrum Dobrych Mediów, które miałoby czuwać nad przestrzeganiem jej przepisów. CDM miałoby wzorować się na Holenderskim Instytucie Klasyfikacji Mediów Audiowizualnych NICAM – do jego uprawnień ma należeć pełnienie funkcji koordynatora klasyfikacji produktów medialnych oraz współpraca z instytucjami państwowymi i organizacjami pozarządowymi w kwestii edukacji medialnej i ochrony małoletnich przed szkodliwymi treściami przekazywanymi za pośrednictwem mass mediów.

Ostatecznie jednak ustawa obywatelska nie została uchwalona przed upłynięciem IV kadencji Sejmu. – „W tej sytuacji zwróciliśmy się do Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość o wniesienie tego projektu jako poselskiego. Posłowie PiS: Marek Kuchciński, Tadeusz Cymański, Adam Lipiński, Anna Pakuła-Sacharczuk, od samego początku, czyli od 2001 r., aktywnie popierali nasze starania, konkretnie nam pomagając” – stwierdza L. Podhalicz. I dodaje: „Wiem, że również obywatelski projekt ustawy dotyczący przywrócenia Funduszu Alimentacyjnego został w tej kadencji bardzo zdecydowanie poparty przez klub poselski PiS, a inicjatorka obywatelskiego projektu ustawy o zaostrzeniu kodeksu karnego jest posłanką PiS, zaś sankcje, o które zabiegała, zostały wprowadzone. Bardzo ważne jest wzmacnianie w naszym społeczeństwie przekonania o sensie przeprowadzania dobrych obywatelskich inicjatyw”. W październiku 2006 r. rząd pozytywnie zaopiniował ogólne założenia projektu ustawy o ograniczeniu przemocy w mediach. Obecnie znajduje się on przed drugim czytaniem, podkomisja nadzwyczajna dopracowuje projekt. – „Wszystko wskazuje na to, że projekt zostanie uchwalony już w tym roku, przed wakacyjną przerwą w obradach Sejmu” – uważa p. Podhalicz [uwaga autora z dnia 12 IV 2008: oczywiście, ustawa nie została ostatecznie uchwalona ze względu na skrócenie kadencji].

Losy poszczególnych projektów ustaw obywatelskich, zaprezentowane na początku tekstu, a także historia projektu dotyczącego ograniczenia przemocy w mediach, nieźle pokazują priorytety, jakie ustanawiają sobie kolejne ekipy rządzące. Potencjalni twórcy i promotorzy następnych Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych muszą brać pod uwagę koniunkturę polityczną. Widać jak na dłoni, że w obecnych realiach żaden projekt obywatelski nie ma szans bez wsparcia liczącej się w danym momencie opcji politycznej. Bez zainteresowania i wsparcia danego ugrupowania, poszczególna inicjatywa ustawodawcza, wysuwana przez obywateli, może okazać się fantasmagorią i prowadzić do narastania frustracji lub zobojętnienia na sprawy publiczne. Obok formalnej poprawności projektu i jego racjonalności, jest to warunek sine qua non, który może decydować o powodzeniu lub fiasku.

W świetle powyższego zasadne wydaje się wcześniej wysunięte podejrzenie, że znaczenia tych projektów nie określa ich faktyczna wartość (jest to zresztą kwestia, która każdorazowo winna być dyskutowana na forum publicznym), ale dominujący w danej chwili układ polityczny. Tymczasem „zwykli obywatele”, dla których udział w życiu publicznym wciąż w znacznej mierze stanowi pewne novum, potrzebują, ze strony rządzących oraz stanowionego przez nich prawa, jak najwięcej zachęt do uczestnictwa w życiu publicznym, jak najwięcej sygnałów, że sfera społeczno-polityczna stoi przed nimi otworem, że jako obywatele są państwu potrzebni i mile widziani na arenie publicznej. Ludzie muszą widzieć, że ich starania przynoszą efekt i że są traktowane serio – także dlatego, by chcieli podejmować następne.

Ponadto zebranie ponad 100 tys. głosów równa się uruchomieniu olbrzymiej operacji logistycznej, wymaga od organizatorów znacznego wysiłku i determinacji – niełatwo bowiem w naszym ospałym społeczeństwie zaktywizować dla tego typu oddolnych inicjatyw odpowiednią liczbę osób, które wzięłyby na siebie ciężar pracy społecznej, jaka wcale nie musi zakończyć się sukcesem. Poszukiwanie źródeł finansowania komitetu, dotarcie do różnego typu organizacji społecznych i zyskanie ich poparcia, rozbudzanie zainteresowania opinii publicznej dla zamierzonego przedsięwzięcia – są praktyczną szkołą obywatelskości, lekcją demokracji, w której jest się zarówno uczniem, jak i nauczycielem dla innych.

Inicjatywy projektów ustaw obywatelskich kreują i mobilizują do działania liderów lokalnych wspólnot, a zatem osoby, które potencjalnie mogą zasilić elity polityczne, kulturalne i społeczne. Poszerzają także debatę publiczną o nowe zagadnienia, naświetlają patologie i bolączki życia społecznego. Również sam fakt złożenia podpisu pod projektem, nawet jeśli zdaje się czymś skromnym, daje poczucie wspólnych celów, każe się określić w życiu społecznym, a zatem wzmacnia tożsamość obywatelską, a pośrednio – tożsamość poszczególnych zbiorowości i oddolnych grup interesu. Nie może zdarzyć się nic gorszego niż to, gdyby projekty społeczne w rodzaju inicjatyw ustaw obywatelskich okazały się wyłącznie listkiem figowym dla skoncentrowanego na sobie systemu władzy, konwencjonalnie określanego mianem demokracji przedstawicielskiej.

Krzysztof Wołodźko

 


Artykuł ukazał się w 3/35/ numerze dwumiesięcznika OBYWATEL.

 

ps. dziękuję Panu Emisariuszowi IV RP za życzliwe uwagi pod pierwszą częścią artykułu. Redakcja OBYWATELA włączyła się w prace nad nowelizacją ustawy, dotyczącą OIU. Jeśli byłby Pan zainteresowany współpracą w tej materii - proszę o kontakt via e-mail.

 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka