coryllus coryllus
610
BLOG

Najważniejszy dokument w dziejach Europy

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

W Irlandii odbyło się wczoraj głosowanie nad Traktatem Lizbońskim. Nie mnie roztrząsać tutaj czy dobrze czy źle się stało, że Irlandczycy poparli Lizbonę. Są od tego lepsi i sprawniejsi w piórze. Chciałem tylko przypomnieć krótko historię innego ważnego dokumentu, od którego rozpoczęły się dzieje nowożytnej Europy. Oryginał Magna Charta Libertatum – został dwa lata temu wystawiony na aukcji. Tak zwyczajnie, jakby to była księga inwentarzowa zapyziałego opactwa gdzieś w Pirenejach lub Szkocji. Nie wiemy, kto go zakupił i nie jest to chyba ważne. Popatrzymy jednak w jak dramatycznych okolicznościach doszło do jego podpisania. 

 
Feudałowie, którzy zamierzali zdradzić lub tylko chwilowo rozluźnić więzi łączące ich z królem Francji Filipem Augustem, mogli się w zasadzie niczego nie obawiać. Król z dynastii Kapetyngów, tak bardzo zabiegał o sojuszników w swej, trwającej długie lata rywalizacji z domem Plantagenetów, że puszczał płazem nielojalność i grube nadużycia wobec swego majestatu. Ci z baronów, którzy próbowaliby ten sam manewr przeprowadzić wobec króla Anglii Johna Lackland’a (Jana bez Ziemi) musieli liczyć się z najgorszym. Jeśli udało im się wykpić tylko konfiskatą mienia i chłostą mogli uważać się za szczęśliwych. Jan skazywał na śmierć, tortury i wygnanie za najprzeróżniejsze głupstwa, takie rzeczy jak zdrada były dla niego w ogóle nie do pomyślenia. Decyzje króla były gwałtowne, nieuzasadnione i obfitujące z konsekwencje, najczęściej opłakane. Kiedy pierwszy raz zobaczył Izabelę d’Angouleme zaręczoną z Hugonem Luzynianem, porwał ją najzwyczajniej w świecie i wziął z nią ślub wbrew wszystkim. Król Jan był szalony, ale nikt nie mógł powiedzieć tego na głos z obawy, że straci głowę – natychmiast – bo władca Anglii nie lubił zwlekać i efekty swych postanowień chciał oglądać od razu.
Było jednak coś czego król Jan bał się troszeczkę – to klątwa papieska – nie chodziło bynajmniej o to, że nałożona na królestwo anatema pozbawi jego mieszkańców mszy, chrześcijańskiego pochówku, łaski chrztu świętego dla nowonarodzonych i odpustów. O to Jan martwił się najmniej. Poddani nie obchodzili go wcale. Interesowała go władza, a nałożenie na królestwo klątwy postawiłoby jej legalny charakter pod znakiem zapytania. Klątwa oznaczała jeszcze jedno – za kanałem przygotowywano już 400 francuskich okrętów, na które miały załadować się poczty baronów i piechota, wszystko to przygotowywał król z Paryża – Filip, który ani na chwilę nie przestawał myśleć o tym, by Jan wreszcie przestał panować lub jeszcze lepiej – by przestał żyć. Tak więc papież domagał się hołdu, a król Anglii mu tego odmawiał. Ojciec święty Innocenty III postanowił więc wymóc ten hołd siłą. Owej siły mieli dostarczyć Francuzi.
 
Filip August był jednym z największych i najrozsądniejszych królów, jakich miała Francja. Działając w warunkach skrajnie trudnych – był wręcz skazany na klęskę – potrafił wyprowadzić państwo z tysiąca niebezpieczeństw i powiększyć je znacznie. Była jednak chwila kiedy ów przebiegły, sprytny i kalkulujący na zimno władca dał się podejść sprytniejszym od siebie. Choć przyglądając się postaciom z tamtej epoki i porównując je z królem Filipem, aż trudno uwierzyć, że tacy istnieli. A jednak…
Kiedy ogromna francuska flota była już przygotowana do inwazji, kiedy opłacono wszystkie rachunki, rozdzielono dobra mające mocniej związać uczestniczących w niej baronów z królem, kiedy już wszystko było gotowe, w Boulogne pojawił się papieski legat, subdiakon Pandolfus. Człowiek ów zażądał łodzi i król Filip mu jej dostarczył, zażądał eskorty i ją także otrzymał. Tak wyposażony pokonał 8 mil morza i wylądował w Dover, niemal u stóp czekającego w najwyższym napięciu na inwazję króla Anglii. Nie wiadomo co dokładnie powiedział Pandolfus Janowi bez Ziemi, jakich użył argumentów by skłonić go do złożenia hołdu Rzymowi, fakt pozostaje faktem – zrobił to. Zgrzytając zębami, szalony król, odczytał głośno w obecności świadków dokument, potwierdzający zależność jego królestwa od kościoła. Na pewno nie przyszło mu to łatwo, zwłaszcza że musiał jeszcze zwrócić wszystkie zagrabione kościołowi dobra, jedyną pociechą było to, że tam – po drugiej stronie cieśniny La Manche – jego największy wróg, będzie musiał teraz rozładować statki, rozpuścić ludzi do domów, popłacić zaciągi i przyznać się sam przed sobą, że został wykorzystany przez dostojników kościoła. Dla króla Jana była to jakaś pociecha.
Król Filip rzeczywiście musiał zrobić to wszystko, o czym myślał jego wróg. Robił to z wściekłością i wielkim gniewem, odebrano mu jedyną okazję legalnego rozprawienia się z ostatnim Plantagenetem. Filip w złości zwrócił się więc przeciwko Flandrii, która zawsze sprzyjała Anglikom. W trakcie działań wojennych 400 okrętów zostało spalone na plażach w pobliżu Damme, kosztami ich wyposażenia i budowy król obarczył miasta Flandrii, które na razie przestały buntować się przeciwko niemu. Francuz udowodnił, że potrafi poskromić Flamandów. Nie przyniosło to jednak Filipowi pełnej satysfakcji, król Francji potrzebował prawdziwego triumfu. Musiał nań czekać blisko rok
 
 
Złupieni Flamandowie, kiedy tylko ochłonęli, zwrócili się o pomoc do króla Anglii, który włączony na powrót do wielkiej rodziny władców chrześcijańskich odzyskał siły i tupet. Porozumiał się niebawem król Jan z wyklętym cesarzem Niemiec Ottonem i hrabią Renaldem de Dammartin. We trzech ułożyli zgrabny plan rozbioru domeny Kapetyngów - plan rozbioru Francji - który miał się dokonać w roku pańskim 1214. Pomagać przy tym zbożnym dziele mieli Flamandowie, którzy zgodzili się dostarczyć na to także gotówkę.
Żaden z biorących udział w tym przedsięwzięciu władców nie wziął pod uwagę jednej ważnej drobnostki – nigdy nie wolno ubijać interesów z wariatem – a Jan, król Anglii był wariatem i miało się to wkrótce potwierdzić.
Wojska sprzymierzonych zostały podzielone. Jan wraz z wiernymi sobie baronami przekroczył Loarę i udał się w okolice miejscowości Angers. Otto, Renald i Ferrand z Flandrii wyruszyli w kierunku Paryża z największą armią, jaką widziało XIII stulecie.
Filip także rozdzielił swoje siły. Przeciwko Janowi wysłał swego syna Ludwika, bladego młodzieńca nie bardzo jeszcze wprawionego w trudach walki i długich wojennych pochodów. Ludwik dysponował 300 rycerzami, dwoma tysiącami konnych pachołków, siedmioma tysiącami piechurów i czterema tysiącami innych najemnych żołnierzy. Była to siła niewielka. Cały czas musimy jednak pamiętać o tym co zostało tu powiedziane o królu Anglii Janie. Pod miejscowością Agners, tyłem do Loary ustawiły się wojska Angielskie, które – kiedy tylko Ludwik kazał trąbić do ataku – zaczęły w panice uciekać przez głęboką rzekę. Pierwszy oczywiście uciekł Jan Bez Ziemi. Zwycięstwo było pełne, wielu Anglików potopiło się w Loarze, ci którzy przeżyli zatrzymali się wraz ze swym królem dopiero w La Rochelle.
Kilka dni później, na północy kraju, w pobliżu wioski Bouvines stanęły naprzeciwko siebie dwie armie, Francuzi, którzy w zgodnej opinii historyków stali się od tego dnia narodem i sojusznicze armie Niemców, Flamandów i Anglików.
Bitwa pod Bouvines była jedną z najbardziej znaczących i obfitujących w skutki batalii średniowiecznej Europy. Trwające cały dzień starcie, w którym do końca ważyło się kto zwycięży, przyniosło triumf Francuzom. Król Filip o mało co nie zostało zabity w początkowej fazie bitwy – ściągnięto go z konia długim hakiem – jednak jego baronowie wyrąbali atakujących Niemców w pień. Cesarz Otto, walczący toporem, ubrany w złotą zbroję był tak łatwym celem ataków, że musiał w końcu uciec z pola, z obawy, że kolejna szarża wściekłych Francuzów pozbawi go życia. Renald de Dammartin dostał się do niewoli, podobny los spotkał Ferrnada z Flandrii. Anglicy uciekli. Jako jedni z ostatnich poddali się czterej niemieccy rycerze broniący do upadłego pustego już cesarskiego wozu, nad którym wznosiła się złote wizerunki orła i smoka. Poddali się kiedy nie mieli już siły unieść miecza. Triumf był pełny. Upokorzona Flandria, upokorzona Anglia, korona Niemiec włożona została wkrótce na skronie Fryderyka Hohenstaufa, który sprzyjał Filipowi Augustowi. Francja od chwili zwycięstwa pod Bouvines pozostaje przez całe stulecie wielka i zwycięska, a Francuzi są potężnym narodem.
Po drugiej stronie kanału wściekły i upokorzony król Jan nie może już straszyć swoich baronów, którzy nienawidzą go bardziej niż Francuzów i papieża. Zostaje zmuszony do podpisania Wielkiej Karty Swobód, dokumentu pozbawiającego go władzy nad życiem i mieniem poddanych, oddającego kluczowe decyzje w ręce rady królewskiej, zapewniającego przywileje miastom i mieszczaństwu. Tak - Francuzi stali się narodem, ale klęska pod Bouvines uczyniła z Anglików kogoś zupełnie innego – nie byli już gromadą zastrachanych kmiotków, która w pokorze słucha swego obłąkanego suwerena. Jak dalekie przemiany i konsekwencje zapoczątkowała Wielka Karta Swobód miało okazać się wkrótce – podczas śmiertelnego starcia dwóch królestw w wojnie stuletniej – i później w czasie 300 lat kształtowania się nowożytnej Europy.
Aha, jeszcze jedno – Bóg uwolnił świat od obłąkanego króla Jana w roku 1215, wdowa po nim – Izabela d’Angouleme, którą porwał Hugonowi Luzynianowi, opuściła Anglię i wróciła do swego dawnego narzeczonego.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura