Tekst ten należy oczywiście czytać z przymrużeniem oka. Polityka i politycy nie są przecież aż tak perfidni i krótkowzroczni.
Najkrwawszy wiek w historii ludzkości – XX stulecie – nie rozpoczął się wcale w roku 1901, jak wskazywałby na to kalendarz. Początek wieku przypada na dzień 28 czerwca roku 1914. Stulecie wojen, obozów koncentracyjnych i czystek etnicznych rozpoczęło się tym samym mieście, które z przelanej tam krwi zasłynęło także pod sam jego koniec– w Sarajewie.
Pomysł, by następca austro-węgierskiego tronu wizytował miasto pełne Serbów w rocznicę świętej i przegranej bitwy na Kosowym Polu był chyba nie do końca przemyślany i mocno nietaktowny. Dziś po wojnach bałkańskich, które toczyły się w latach 90-tych trudno nam w to uwierzyć, ale w tamtych odległych czasach Bośnia za wszelką cenę chciała odłączyć się od Austro-Węgier i całkowicie zintegrować się z Serbią. Ludzie, którzy chcieli doprowadzić to takie przetasowania politycznego byli młodzi, gwałtowni i uzbrojeni. 28 czerwca 1914 kilku z nich znajdowało się w tłumie gapiów witających wjeżdżającego triumfalnie do miasta arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Następca tronu jechał samochodem z dworca kolejowego do rezydencji gubernatora, po drodze miał odwiedzić ratusz i przyjąć powitalne honory burmistrza miasta. Według ułożonego przez zamachowców planu nie powinien dotrzeć nawet do połowy tej drogi. Miała go zabić bomba, która została rzucona przez jednego z zamachowców tuż jeszcze w pobliżu dworca. Nie wiadomo dlaczego, może zawinił młody wiek i zdenerwowanie terrorysty – wszyscy serbscy bojownicy biorący udział w zamachu mieli po 18-19 lat –bomba odbiła się od jezdni i uderzyła w samochód eskortujący arcyksięcia. Wybuchła i raniła dwóch oficerów. To co się stało po wybuchu bomby wydaje nam się dziś nieprawdopodobne. Następca tronu i jego ochrona zamiast zawrócić na dworzec, lub wezwać kompanię wojska do ochrony, zamiast wydać rozkaz rozpędzenia tłumu postanawiają jechać dalej do rezydencji gubernatora, tak jakby się nic nie stało. Nikt nie strzela w powietrze, żeby tłum się rozpierzchł, oficerowie nie zasłaniają Franciszka Ferdynanda własnymi ciałami. Kawalkada aut rusza dalej ulicami Sarajewa. Po wizycie w ratuszu i oficjalnym przyjęciu przez burmistrza arcyksiążę zmienia plany. Decyduje się najpierw pojechać do szpitala, gdzie zawieziono dwóch poranionych przez bombę oficerów. Gubernator może poczekać. W tym czasie wśród rozgorączkowanych mieszkańców stolicy Bośni snuł się jeden z terrorystów, nazywał się Gawriło Princip, miał 19 lat i komiczny wąsik, który nadawał mu wygląd żigolaka. Nie miał już właściwie szans na to, żeby doprowadzić do skutku plan zamordowania następcy tronu. Musiał by dostać się w pobliże rezydencji gubernatora i przecisnąć się prze tłum wiwatujący na cześć arcyksięcia. Szczęście jednak mu sprzyjało. Kierowca Franciszka Ferdynanda Franz Urban pomylił ulice, nie miał pojęcie w jaki sposób dojechać do szpitala w Sarajewie, przed podróżą przestudiował plan dojazdu do pałacu gubernatora, a nie miejskiego szpitala. Skręcił w jakąś boczną uliczkę która była zbyt wąska, by nią jechać. Musiał wycofać auto. Zrobił to tak nieszczęśliwie, że znalazł się o 10 metrów od 19 letniego Serba z wąsikiem. Ten nie czekał długo, wyjął z kieszeni browninga i strzelił dwa razy.
Początkowo wydawało się, że arcyksiążę i jego żona są cali i zdrowi. Kierowca wysiadł z samochodu i rozglądał się niepewnie dookoła. Potem zorientował się, że coś jest nie tak i ruszył pędem w kierunku szpitala. Franciszek Ferdynand żył jeszcze kiedy samochód jechał przez ulice Sarajewa. Wykrwawił się po drodze i zmarł. Z upływu krwi umarła także jego żona. Princip nie próbował nawet uciekać kiedy kilku przechodniów i wojskowych rzuciło się nań i odebrało mu rewolwer. Wiedział, że wypełnił swoją misję i tylko to było dla niego ważne.
Członkowie grupy terrorystycznej, która dokonała zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda należeli do organizacji terrorystycznej „Czarna ręka”, którą dowodził pułkownik Apis Dimitriewicz. Postać zagadkowa i nie zdefiniowana do końca. Organizacja ta była wrogiem Austro-Wegier, jej celem było doprowadzenie do przyłączenia Bośni do Serbii. Było to przedsięwzięcie tyleż ambitne co mało realne w warunkach pokojowych. Bośnia została w 1878 roku zajęta przez Austriaków, którzy wypędzili stamtąd Turków. Stale stacjonowały tam dwa austriackie korpusy wojskowe, które były na tyle silne, że starczyłoby ich do zawojowania Serbii. Pomysł by wywoływać napięcia pomiędzy małą Serbią i potężnymi w porównaniu z nią Austro-Węgrami był łagodnie rzecz ujmując nie na rękę Serbii, która sama nie mogła się przeciwstawić Austriakom. Działania „Czarnej ręki” nie były więc przez Belgrad witane z entuzjazmem. Członkowie organizacji byli tak samo ścigani przez prawo w Belgradzie, jak i w Wiedniu. Jednak to oni właśnie na przekór wszystkim doprowadzili do wybuchu pierwszego z dwóch dwudziestowiecznych światowych konfliktów.
Nikt nie chciał tej wojny. Franciszek Józef – cesarz Austrii i król Węgier – miał podobno powiedzieć po śmierci swego bratanka, że porządek wreszcie został przywrócony. Nie lubił on arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego wstąpienie na tron wraz z wywodzącą się z nieznaczącej arystokracji żoną uważał za skandal. Śmierć w Sarajewie była więc dla niego, jeśli nie ulgą, to na pewno wybawieniem z kłopotliwej sytuacji. Po zamachu w dwóch jedynie miastach wybuchły anty serbskie zamieszki – w Wiedniu i w Brnie. W sztabie nikt nie myślał o wojnie z Serbią z obawy, by do konfliktu nie włączyła się Rosja. Wiedeń nie wiedział jeszcze czy Berlin udzieli mu swego poparcia.
Tylko w jednym miejscu zaraz po zamachu wiedziano na pewno jak rozwiną się wydarzenia, tym miejscem była rezydencja cesarzy Niemiec w Poczdamie. Wilhelm II kiedy tylko usłyszał o zamachu był przekonany, że Serbowie powinni dostać nauczkę i to nauczkę poważną. Nie wchodziły w grę jakieś dyplomatyczne kontredanse i protesty. W czasie kiedy poszkodowana w zamachu Austria zastanawiała się, jak uniknąć wojny z Serbią, która tej wojny na pewno nie chciała i bała się jej śmiertelnie, tylko sztab w Berlinie i bezpośrednie otocznie cesarza Niemiec wiedziały już o tym, że konflikt jest nieuchronny. Wilhelm II udzielił oczywiście Wiedniowi gwarancji wsparcia w razie konfliktu z Serbią. Ale nawet to nie przeważyło szali na rzecz wojny. Rząd Austro-Wegier był skonfliktowany, zasiadający w nim Niemcy chcieli wojny i uzależnienia Serbii od Wiednia. Premier Węgier hrabia Tisza, ostrzegał że w razie konfliktu, po stronie Serbii stanie nie tylko Rosja, ale także Rumunia i to postawi cesarstwo w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Nie słuchano go już jednak zbyt uważnie. Z wystosowaniem ultimatum wobec rządu Serbii wstrzymano się jednak do końca lipca, dopiero 19 ustalono jego warunki. Były wyjątkowo obraźliwe i nie dające żadnej możliwości dyplomatycznego manewru.
Jeszcze przed wręczeniem Serbom ultimatum Rosjanie przestrzegli Wiedeń przed wykonywaniem zbyt gwałtownych posunięć. Wiedeń jednak już nie słuchał. Najdziwniejsze jest to, że Serbowie po zarządzeniu mobilizacji zgodzili się na większość austriackich żądań. Chcieli postawić przed sądem wszystkich odpowiedzialnych za zamach, w czasie procesu przedstawiciele Austrii mieli być obecni na sali sądowej, Serbia zgodziła się także na zwalczanie i karanie na swym terytorium antyhabsburskiej propagandy. Nawet cesarz Niemiec (podobno) uznał, że powody wojny zostały usunięte. Serbia się ukorzyła przez swym sąsiadem. Mimo to ambasador Austro-Węgier opuścił Belgrad. Opuścił go także rząd Serbii, który przeniósł się do miasta Nisz, na południu kraju. Belgrad bowiem od granicy z Austro -Węgrami oddzielała jedynie rzeka. Nikt nie chciał tej wojny, a przynajmniej nie widać było tego w deklaracjach składanych oficjalnie. Nie zapobiegło to jednak konfliktowi. Miesiąc po zamachu w Sarajewie wojska austriackie wkroczyły do Serbii.
Churchill, który zaczynał wtedy swą polityczną karierę napisał we wspomnieniach: poruszaliśmy się w jakimś kataleptycznym transie. Tak jakby poruszano nas niewidzialnymi sznurkami.
Najdziwniejszy jest w tym wszystkim los zamachowca – Gawriło Princip nie został bynajmniej rozstrzelany czy powieszony, nie zabito go w majestacie cesarsko- królewskiego prawa. Gawriło Princip człowiek, który zamordował następcę jednej z najstarszych monarchii w Europie został skazany na 20 lat więzienia, tak jak jakiś pospolity przestępca. Wyrok odsiadywał w twierdzy w Terezinie, ciężkim więzieniu w Czechach, wraz z dwoma innymi zamachowcami, którzy 28 czerwca 1914 byli z nim w Sarajewie. Twierdza Terezin była miejscem trudnym do życia, ale jednak żyło się tam jakoś, człowiek który zabił arcyksięcia odsiedział 4 z 20 lat na którego skazano. Zmarł na gruźlicę 28 kwietnia 1918 roku. Jego ciało zostało po wojnie ekshumowane i przewiezione do Jugosławii
Kulisy wybuchu pierwszej wojny światowej należą do najbardziej malowniczych teorii spiskowych, istnieje bowiem pogląd, żywy wśród badaczy amatorów, że całą intrygę, która doprowadziła do konfliktu światowego nakręcił niemiecki sztab generalny i sam cesarz Wilhelm II. Niemcy miały rozległe interesy na całym świecie, aspirowały do roli mocarstwa globalnego, na ich drodze stała jednak Anglia. Pokonanie Brytyjczyków mogło się dokonać jedynie w wyniku długiego i krwawego konfliktu zbrojnego. Taki konflikt nie mógł wybuchnąć w ówczesnej Europie, trzeba było go sprowokować. Podobno sfingowane było wszystko. Człowiekiem, który przyjechał w czerwcu do Sarajewa nie był wcale Franciszek Ferdynand tylko jego sobowtór, zresztą Serb, nazwiskiem Melko Plavić. Człowiek ten nie wiedział, że zginie, dlatego tak dziarsko komenderował ochroną i kierowcami każąc im jeździć po całym Sarajewie. Wojna wybuchła dlatego, że Niemcy obiecały Austrii bardzo wiele, za wystąpienie przeciwko Serbom i Austria ten haczyk połknęła. Sam Franciszek Ferdynand, cały i zdrowy, został umieszczony przez Niemców w małej wiosce nad Bosforem zamieszkałej przez Polaków. Zmarł, jako nieznany nikomu rentier w latach trzydziestych.
Wszystko ponoć było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Zapomniano tylko o jednym – o tym, że wojnę można także przegrać.
Inne tematy w dziale Kultura