coryllus coryllus
469
BLOG

Po co nam Gombrowicz?

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 30

 

Za największą szyderę powojennej Polski uważam wstawienie do kanonu lektur szkolnych powieście „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. Jak to ktoś kiedyś dowcipnie ujął – Mrożek by tego nie wymyślił. Polska szkoła dziś jest dużo gorsza od tej, którą opisuje Gombrowicz i współczesny uczeń, może się co najwyżej porządnie wynudzić czytając tę książkę, no chyba że głupota nauczycieli tam opisana wprawi go w doskonały humor i będzie mógł ją porównać z głupotą jego własnych.
 
Nie to jest jednak istotne w Gombrowiczu. Ten mistrz awangard i apostoł indywidualizmu twórczego przestał być nam potrzebny. Tak zwyczajnie nikogo już nie obchodzi. Jego dzienniki, które są naprawdę dobre i warto je przeczytać, to jedyna rzecz, która po nim zostanie. Nikt nie będzie się mordował z Ferdydurke czy Transatlantykiem, gdzie opisane są problemy Polaków nie żyjących od pół wieku. Nikogo to dziś nie obchodzi. Najzabawniejsze zaś jest to że polskie uczelnie do dziś organizują spotkania z Ritą Gombrowicz, wdową po pisarzu. Ta sympatyczna pani przyjeżdża na zaproszenie polskich uczonych i opowiada zwykle jakieś historie na temat swojego nie żyjącego od 40 lat męża. Jest to naprawdę osoba o wielkiej klasie i sposobie bycia, którego nie ma nikt z ludzi ją tu zapraszających.
 
Musi ona znosić impertynencje, fochy i arogancje i skąpstwo facetów, którzy ją tu zaprosili i chcą wyciągnąć na tę okazję jakieś pieniążki dla siebie z uczelnianej kasy. Na takich mityngach mówi się zwykle o prawdziwym czy urojonym homoseksualizmie Gombrowicza, nie bacząc wcale na to, że siedzi obok jego żona, która może się takimi insynuacjami poczuć mocno dotknięta. Odbywa się tam ględzenie rodem wprost z Ferdydurke właśnie, ale nikomu to nie przeszkadza, bo znajdujemy się wszak w świątyni wiedzy i nie ma tu miejsca na głupstwa czy drwinę. Wszystko musi być poważne i naukowe. Żal mi było pani Rity, która wyraźnie się nudziła i nie widziała co odpowiedzieć na impertynenckie insynuacje. Studenci nie wiedzieli o co pytać, bo Gombrowicz zawsze ich nudził a przyszli tylko z ciekawość, żeby zobaczyć na żywo jego żonę, która była niegdyś bardzo ładna i podobna trochę do Lindy Ewangelisty, tyle że była brunetką.
 
Po cóż więc ten Gombrowicz? Otóż jest on potrzebny wyłącznie klasie polityczno- ideowej, która opowiada się za szeroko rozumianym postępem w życiu i w sztuce. Ludzie deklarujący otwartość, brak przesądów i wiarę w postęp wybrali sobie na guru człowieka, który najchętniej podkreślał dystans jaki dzieli jego – geniusza z klasy próżniaczej – od motłochu. Jest Gombrowicz wyznacznikiem nowoczesności, pieczątką określającą właściwy poziom inteligencji u twórców, którzy nawiązują do niego w swych wtórnych z zasady książkach, filmach i przedstawieniach teatralnych. To jest nie do zwalczenia, bo każdy nieudacznik ma pewność, że jak do swych wypocin wstawi nazwisko Gombrowicza zyska tym samym bardzo dużo. Przeważnie się nie myli. Na Gombrowicza nikt nie powie nic złego, bo inni mogliby pomyśleć, że nie jest inteligentny.
 
To działa, jak Polska długa i szeroka. Dobrym przykładem będzie tutaj ekranizacja „Pornografii” dokonana przez Jana Jakuba Kolskiego. O tym, że Kolski nie ma pojęcia jakie tematy porusza książka Gombrowicza wiadomo było już z zajawek. Nudny, jak nie wiem co seans tylko to potwierdził. Opowieść o bezradności człowieka starzejącego się wobec instynktów poza które on już wykracza i które go przestają dotyczyć zamienił się w jakieś rzekome misterium dla ubogich duchem. Do tego Krzysztof Majchrzak, który nie wiadomo dlaczego uważany jest za dobrego aktora. Każdy kto choć pobieżnie zaznajomił się z książkami Gombrowicza dobrze wie, że nie nadają się one do sfilmowania. To jest ten rodzaj twórczości, który się nie przenosi na ekran. Nie rozumiał tego Jerzy Skolimowski, który dawno temu zekranizował „Ferdydurke”. To był prawdziwy koszmar, ale nikt nie śmiał tego powiedzieć, bo to przecież Gombrowicz. Każdy dureń, który nie ma nic do powiedzenia zasłania się dziś Gombrowiczem, robi mądre miny i ma gwarancję, że nie usłyszy żadnego podchwytliwego pytania. Nie zanosi się niestety na to, by coś się miało w tej sprawie zmienić. Jest wszak Witold Gombrowicz powodem do dumy, o zgrozo, narodowej, jest powodem go chwały i gwarancją otrzymania stypendium zagranicznego dla wielu niedorobionych pracowników naukowych filologii polskich. Szkoda? A może już nie szkoda?

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Kultura