Kazik szczerze o narkotykach. "Bardzo to lubiłem"

Redakcja Redakcja Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3
U szczytu swojej popularności Kazik był artystą niezwykle płodnym – wydając średnio jeden album na rok oraz regularnie grając koncerty trwające nieraz ponad 4 godziny, budził zazdrość u niejednego kolegi z branży. Teraz postanowił wyjawić, co pomagało mu w utrzymaniu takiej formy. - Bardzo lubiłem amfetaminę, bardzo to mnie dopingowało, miałem dużo więcej czasu, dużo więcej pomysłów - zwierzał sie artysta w Kanale Zero.

Kazik Staszewski należy do grona najbardziej zapracowanych gwiazd polskiej muzyki. Artysta w ciągu swojej kariery wydał ponad 30 albumów, a w czasach największej popularności przypadającej na lata 90. zasłynął z regularnego grania koncertów trwających nawet 4 godziny – w branży krążyła popularna anegdota mówiąca o tym, że lider Kultu na każdy występ na żywo miał przygotowaną butlę z tlenem, dzięki której utrzymywał formę po kilku godzinach śpiewania dziennie. Jak jednak wyjawił w niedawnej rozmowie na "Kanale Zero", to nie sam tlen zapewniał mu imponującą sprawność w tamtym okresie. 


Narkotyki w muzyce 

W wywiadzie dla Roberta Mazurka muzyk postanowił przyznać, że przez całe lata 90. nieodłączną częścią jego życia było branie amfetaminy. Kazik podkreślił, że narkotyk ten był wówczas dla niego niesamowicie przydatnym narzędziem – dzięki niemu otrzymywał dodatkowy zastrzyk energii, który pomagał mu w koncertowaniu i nagrywaniu albumów.

– Bardzo lubiłem amfetaminę, to jest mniej więcej czas (...) od pierwszych teledysków do "Taty Kazika", kończąc na "Los się musi odmienić". Bardzo to lubiłem, bardzo to mnie dopingowało, miałem dużo więcej czasu, dużo więcej pomysłów w ogóle. (...) Daje kopa w ogóle i działa dużo dłużej. Kokaina sporadycznie, mniej więcej jak w Ameryce bywałem, bo tam amfetamina jest słaba i nie ma... W Polsce była najlepsza na świecie przecież, i to w Wiązownej produkowali, niedaleko mojej działki – wyznał Kazik. 

Lata walki z nałogiem 

Dopiero około roku 2005 artysta zrezygnował ze zgubnego nałogu, co jednak nie przyszło mu łatwo. Przyznał, że lata zażywania amfetaminy odcisnęły piętno na jego organizmie, a po odstawieniu jej stracił na długi czas zapał do tworzenia. Jak stwierdził, gdy był pod wpływem narkotyku, znacznie bardziej podobała mu się jego własna muzyka.

– Kiedyś tam w radiu słyszałem taką audycję, i tam właśnie było o narkotykach coś, że amfetamina to jest generalnie tak, jakbyś silnik Porsche'a do Syrenki wstawił. I to bardzo mi przemówiło do rozumu, i właściwie z dnia na dzień to odstawiłem. Jeden minus był taki, że potem przez długie miesiące nic mi się nie chciało w ogóle. I miałem taki kryzys w ogóle. A poza tym, jeżeli już coś robiłem, to wydawało mi się, że jest to strasznie słabe i w ogóle nie cieszyło mnie to, co robiłem. A po amfetaminie bardzo cieszyło to, co robiłem – wspominał artysta.  


Salonik24 


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj3 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura