coryllus coryllus
261
BLOG

Gutek i ruski marketing

coryllus coryllus Gospodarka Obserwuj notkę 24

W całej sprawie dotyczącej filmu Ewy Stankiewicz i Romana Gutka najciekawsza jest reakcja blogerów broniących właściciela kina Muranów. Twierdzą oni mianowicie, że Gutek może robić co chce, bo to jego biznes i już. Jest w końcu wolny rynek. Zwróćcie uwagę na dwa ostatnie słowa; wolny rynek. Jeśli mamy rynek, to Gutek nie może odmówić dystrybucji filmu, bo na rynku prowadzi się działalność handlową, która powoduje, że przybywa w firmie pieniędzy. Jeśli ktoś postępuje w sposób odwrotny to znaczy działa tak, że pieniędzy ubywa, to pewnie jest durniem albo aferzystą, który ma jakiś tajemniczy a chytry plan. Pan Gutek zdementował co prawda rewelacje „Rzeczpospolitej”,  ale blogerzy broniący go robili to z pozycji wolnorynkowych właśnie. Powinni więc najpierw zastanowić się czy to czego bronili przez sprostowaniem wystosowanym przez pana Gutka miało rzeczywiście cokolwiek wspólnego z wolnym rynkiem.

 
Sprawa była szeroko dyskutowana nie tylko na forach, ale także w rzeczywistości prawdziwej. I oto kolega mój, który pracuje w agencji reklamowej zapytał swojego szefa co on o tym wszystkim sądzi. O tym gadaniu pana Gutka, o dystrybucji filmu w reżyserii Ewy Stankiewicz, która jest ostatnimi czasy osobą tak znaną, że przyciągnąć by mogła ludzi do kin samym tylko nazwiskiem na plakacie, o reakcji ludzi na to zamieszanie. Szef mojego kolegi rzekł, że Gutek ma rację, może sobie dystrybuować co chce i kiedy chce. – A zyski – zapytał na to mój kolega. – W Polsce nie działa amerykański marketing – rzekł na to szef agencji reklamowej. I tu proszę wycieczki dochodzimy do sedna sprawy; w Polsce nie działa amerykański marketing. Tak mówi facet, który zajmuje się budowaniem komunikacji pomiędzy dystrybutorem produktów lub ich producentem a klientami czyli nami. To jest kochani gorzej niż skandal. To jest czysta groza.
 
Po dwudziestu latach budowania kapitalizmu, po dwudziestu latach działalności giełdy i instytucji finansowych z prawdziwego zdarzenia, człowiek biorący udział w grze rynkowej mówi do swojego pracownika – w Polsce nie działa amerykański marketing. To tak, jakby dnia pewnego adiutant oznajmił marszałkowi Budionnemu – towarzyszu marszałku pozdychały konie w całej armii! Na co marszałek – siodła na plecy i ruszać na Polaków! To jest dokładnie to samo przełożenie. Bo jeśli w Polsce nie działa ten amerykański marketing to znaczy, że każdy, kto próbuje założyć tu firmę i dorabiać się na zasadach tegoż amerykańskiego marketingu jest skazany na klęskę.
 
Cóż to bowiem jest ten cały marketing made in USA. To jest zwykły handelek polegający na tym, że ten kto ma lepszy i tańszy produkt sprzedaje go więcej i więcej na tym zarabia. Tyle. Wiem, że zaraz zlecą się tutaj sępy, żeby mi udowadniać, iż w USA jest tak naprawdę socjalizm i gospodarka preferujące jedne firmy i niszcząca inne. To nie ma znaczenia, chodzi o to, że w rozumieniu potocznym amerykański marketing to właśnie takie proste zależności; dobry i tani towar = szybki i wysoki zysk.
 
Skoro w Polsce takie zasady nie działają i to jest wiedza powszechnie dostępna ludziom z branży, to znaczy, że muszą działać jakieś inne zasady. Jakiś inny marketing po prostu. Możemy go sobie nazwać marketingiem ruskim albo chińskim, jak kto woli. Wiemy o co chodzi. Nikt, kto nie ma znajomości i kontaktów w świecie polityki lub przestępczości, albo w jednym i drugim nie może robić w Polsce biznesu innego niż produkcja europalet. To jasne. Nie może, bo nie działa amerykański marketing. Działa za to ten drugi. Pan Gutek może „przyglądać się filmowi” Ewy Stankiewicz, zamiast rzucać go do kin, bo od tego nie zależą jego zyski. One zależą od dobrych kontaktów z panem Wajdą i innymi panami. To jest istotne. Dla nas jednak nie najistotniejsze. Dla nas ważniejsze jest co innego. To mianowicie, że w tym amerykańskim marketingu najważniejszą osobą jest klient czyli my, w tym drugim zaś najważniejszą osobą jest pan, który wypisuje koncesje i dzieli budżety. I tu dochodzimy do drugiej istotnej kwestii.
 
Mogę się mylić, stąd nie będę tego pisał w słowach kategorycznych; budżety, które dzielą nasi biznesmeni od kultury pochodzą z ministerstwa kultury, czy tak? Jeśli tak, to znalazły się tam wskutek płacenia podatków przez obywateli. Jeśli te pieniądze dzieli jakiś pan i przeznacza je dla pana Gutka na różne wysoce prestiżowe imprezy kulturalne, dzięki czemu pan Gutek nie musi się martwić, czy jego kino zarobi na siebie czy nie, to ja bardzo przepraszam, ale domagam się likwidacji ministerstwa kultury. Najlepiej natychmiast. Nie chcę by Gutek dostawał pieniądze na swój festiwal z moich podatków. Nie oglądam filmów, bo ich nie lubię, wkurzają mnie. Niech Gutek zacznie uprawiać amerykański marketing a nie ruski czy chiński.
 
Moje oburzenie jest oczywiście naiwne, ale ten dziwny incydent i reakcja nań w sieci i poza nią jeszcze raz obnażyły nędzę, w której przyszło nam żyć i jeszcze raz potwierdziły to o czym niektórzy z nas wiedzą już od dawna – nie dano nam żadnej szansy, ten rzekomy kapitalizm jest po to, by obrać nas z gotówki, po nic więcej. Gutek nam to powiedział. Dzisiaj.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Gospodarka