coryllus coryllus
290
BLOG

Wakacyjnie. Pisane wczoraj wieczorem

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 27

 

Dwadzieścia lat temu lazłem na Bukową Gór ę w Zwierzyńcu z zamiarem ograbienia tamtejszego rezerwatu z cennych roślin. Egzemplarze tych roślin potrzebne mi były do nauki rozpoznawania gatunków. Tego wymagano od nas na lekcjach biologii w techniku leśnym. To były piękne czasy, nakradliśmy cały worek bardzo rzadkich gatunków, a pilnujący rezerwatu strażnik nie mógł nas dogonić, tacy byli zdeterminowani w tej naszej chęci wyuczenia się botaniki. Nie byliśmy pierwszymi ani ostatnimi uczniami technikul leśnego w pobliskim mieście, którzy wyruszali na taką wyprawę, było to coroczną tradycją, każdy uczeń drugiej klasy, musiał to przejść, bo inaczej po prostu nie dało się nauczyć tego rozpoznawania i zaliczyć biologii, a przez biologię można było nie zdać do następnej klasy.

Ktoś się może tutaj oburzać, albo skrzywić, ale mam to w nosie. Tak było i już. A ja dziś, nawet obudzony nad ranem po potężnym pijaństwie jestem w stanie wyrecytować większość łacińskich nazw roślin występujących w naszych lasach oraz rozpoznać je z natury, a także z zielnika. Szczycę się tym i wielokrotnie umiejętności owe podnosiły moją pozycję towarzyską.

Wczoraj także byłem na Bukowej Górze. Po dwudzisetu latach. I wyobraźcie sobie, że wymienili schodki, są całkiem nowe, a we wsi Sochy, którą widać ze szczytu, nie ma już ani jednego krytego strzechą dachu. Wlazłem na tę górę razem z rodziną, dźwigając na rękach moją córkę i pomyślałem sobie – kurcze, jaki ja jednak młody jestem, a przecież minęło tyle lat. I myślę, że dziś tak samo rączo uciekałbym przed tym strażnikiem, jak wtedy i kolega Piotrek wcale nie musiałby mnie do tego zachęcać krzykiem.

Nad stawem Echo tak samo jak wtedy pasły się tarpany, czyli koniki polskie, albo jak kto woli koniki biłgorajskie, które z tarpanami, tymi sprzed stuleci nie mają wiele wspólnego. Dzieci wykąpały się w stawie, a potem poszliśmy coś zjeść. Do młyna, który dwadzieścia lat temu nie był wart nawet spojrzenia, a dziś jest po prostu restauracją, jak na mój gust troszkę zbyt drogą. Chyba lepiej coś zjeść w „Leśniczance”. Starej „Leśniczanki” już nie ma, w budynku mieszczą się teraz sklepy. Nowa zaś to po prostu stołówka w domu kultury. Obiady po piętnaście zeta, bardzo smaczne.

W Zwierzyńcu nic nie jest już właściwie takie, jak dawniej, myślę że na całej Lubelszczyźnie nie jest już tak jak dawniej. Jeżdżę co roku w Sudety, nieopodal Nowej Rudy i wydawać by się mogło, że region tak bezapelacyjnie atrakcyjny turystycznie musi mieć świetną infrastrukturę. No, coś tam jest, ale tego się nie da porównać z okolicami Zwierzyńca. Wieprz, Tanew, Por i Łada zapewniają atrakcje dla kajakarzy. Jak ktoś się boi długich tras może się przepłynąć dwie godziny po Wieprzu i też będzie szczęśliwy. Rzeki są czyste i piękne. Wypożyczalnie rowerów są wszędzie. Obok jest Zamość , jeśli ktoś tęsknić będzie za rozrywkami kulturalnymi. Lasu w koło mnóstwo, jedzenie dobre. Wędkarze prócz wspomnianych rzek mają do dyspozycji zalew w Nieliszu, zalew w Rudce, zalew w Biłgoraju i kilka innych zbiorników. Wszędzie czysto, nie ma śmieci. Cicho, nikt nie puszcza w lokalach na cały regulator piosenek zespołu „Zakpower” co jest nagminną praktyką w takim Karpaczu, na przykład.

Jestem po prostu zaskoczony, bo klasa regionu podskoczyła o cztery co najmniej poziomy. Właśnie śpiewa Wilga, a ja przejechałem dziś z rana całe Roztocze w poprzek w poszukiwaniu starego, modrzewiowego lasu, który dawno temu pozostawiła tu moja teściowa. Jutro wybieram się trochę dalej, do Sandomierza, ale nie wiem czy dojadę, bo ponoć drogi poblokowane. No, ale zobaczymy. Jutro coś skrobnę. Wilga ciągle śpiewa.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Rozmaitości