coryllus coryllus
2311
BLOG

O szczerej trosce

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 18

 Mam dość złożony stosunek do okazywanej przez ludzi szczerej troski, szczególnie zaś jeśli jestem owej troski przedmiotem. Tak właśnie przedmiotem. Ludzie bowiem, którzy szczerą troskę uprawiają, niczym jakiś sport, traktują innych – tych, których troska dotyczy – jak przedmiot. Potrzebny, ważny, wart troski, ale jednak przedmiot.

Charakterystyczny dla szczerej troski jest także jej teatralny wymiar, oto troskliwy wychodzi przed szereg i deklamuje głosem drżącym i nabrzmiałym emocjami co mu tam na wątrobie leży. I pół biedy jeśli troska wyrażona jest raz. U nas mamy jednak do czynienia z czymś innym – z troskliwością chroniczną, z czymś co przechodzi w lament, a w przypadku niektórych staje się namiastką zawodu, uczciwej, solidnej profesji.

Od wczoraj, trwa kolejna odsłona festiwalu szczerych trosk. - Ach Boże – gdzie my żyjemy – wołają troskliwi. - Czy to jeszcze Polska? Czy może już bantustan. Czy to może film jakiś, komedia, czy coś innego. Jakie to straszne, straszne...!

I tak w kółko. Są tacy jak Janusz Śniadek na przykład, którzy do opisywania swoich emocji z lubością używają metafor partyzancko- militarnych. Piszą, że znaleźli się wraz z innymi na pierwszej linii frontu, że nie ma teraz ucieczki, że walka będzie straszna i prowadzona do samego końca. Dla Polski.

Czytam to i przypominają mi się polemiki Stanisława Mackiewicza z emigracją londyńską w roku1946, kiedy wszystko było już załatwione, zamiecione i ułożone, a w prasie londyńskiej dominował ten sam co dziś na blogach ton – szczerej troski i gotowości do poświęceń. Przy pełnej rzecz jasna świadomości, że prawdziwych poświęceń nikt od deklarujących gotowość wymagał nie będzie. A jeśli coś trzeba będzie zaaranżować to się zaaranżuje, sfilmuje i puści w sieci. Żeby ludzie widzieli, że walka nie jest skończona.

Gadowski Witold, człowiek, który wie wszystko o służbach i metodach ich działania, jak zwykle bezkompromisowo demaskuje trucicieli Litwinienki i płacze nad zhańbionym prezydentem Kaczyńskim, którego telefon sprofanował jakiś kacapski czynownik. Ileż w tym prawdy, ileż dramaturgii. Polska zgwałcona, Polska zniszczona, Polska sprofanowana przez siedzącego w stadionowej loży czekistę Putina, który świadom tego co Stalin zrobił miastu Warszawie uśmiecha się krzywo i patrzy z satysfakcją. Jak my możemy to znosić? I ta telewizja, w której tylko grille pokazują. Coś okropnego. Dobrze jednak, że jest to sumienie narodu, te blogi. Właściwie to jest kilka sumień naraz i one się włączają zawsze kiedy trzeba, żeby nikt nie zapomniał, żeby w pamięć się wryło i żeby ludzie wiedzieli, że walka trwa. Do zwycięstwa. Dla Polski. Na pierwszej zaś linii tej walki są właśnie oni – blogerzy, działacze, dziennikarze, urzędnicy i politycy.

 

Proszę Państwa. Zrekapitulujmy sobie króciutko wszystko co nas spotkało po 10 kwietnia. Nie mamy prezydenta i ludzi, których uważaliśmy za szansę na przyszłość. Nie mamy ich naprawdę i to jest sprawa szalenie poważna. Oni nie zmartwychwstaną i nic się nie odwróci. Prócz tego zalani zostaliśmy całym potokiem wrogich i niszczących wspólnotę narracji. To także jest poważne. Narracje te ktoś przygotował i ktoś z rozmysłem je eksploatuje. Żeby przeciwstawić się temu skutecznie, trzeba było wygrać którekolwiek wybory. Niestety wszystkie wybory zostały przegrane. Ponoć dlatego, że nie mamy mediów i służb. To jest wyjątkowo podła manipulacja i ja ją zaliczam to wymienionych wcześniej wrogich Polsce narracji. Do opowieści, które są jak pavulon rozluźniający mięśnie, serwowane pacjentowi próbującemu się poruszać. Jeśli nie wygraliśmy wyborów, powinniśmy być przynajmniej świadomi tego co się w naszym kraju wyrabia. Nie wiem skąd się wzięła informacja o telefonie prezydenta, ale mam głęboką pewność, że nie jest to ostatnia taka informacja przed Euro. Będą inne, sądzę, że o wiele bardziej dramatyczne. Nie wykluczam, że przed Euro lub w czasie jego trwania, przed jakimś ważnym meczem, ktoś ujawni zdjęcia sprofanowanego ciała prezydenta, prezydentowej lub Przemysława Gosiewskiego. Jak my powinniśmy się wobec tego zachować? Według mnie powinniśmy rozpalić sobie grilla. Nie można bowiem reagować na prowokacje, nie można pozwolić się rozgrywać i sterować swoimi emocjami jakimś tandeciarzom. Tak jak to napisałem wcześniej – czas na manifestacje i powstanie był tuż po 10 kwietnia, ale wtedy potrzebne było poparcie Kościoła, silne poparcie. Teraz potrzebne jest coś innego. Mam głębokie przekonanie, że to schadenfreude Bronisława Komorowskiego, który jest prawie tak samo troskliwy jak panowie Śniadek i Gadowski i wzywa do spokoju na Euro, ma przynieść efekt dokładnie odwrotny. Komorowski dobrze wie, że ludzie – słysząc jego szczerą troskę o spokój, w trakcie mistrzostw – mogą, choć nie muszą, wyjść na ulicę i demonstrować. To jest ważny element wojny propagandowej z narodem - tego rodzaju komunikaty. Podobnie jak decyzja Hanny Gronkiewicz o rozkopaniu na cztery miesiące ulicy Marszałkowskiej tuż przed Euro. To prosty i skuteczny sposób na podniesienie ciśnienia mieszkańcom stolicy oraz kibicom spieszącym się na mecze.

Co w takim razie robić? Bo o to zapewne zaczną pytać komentatorzy. Trzeba mieć cel. To przede wszystkim. Celem nie może być odkrycie prawdy o Smoleńsku, bo ta prawda jest znana i oczywista. Jest to więc wyważanie otwartych drzwi. Celem musi być przeciągnięcie jak największej ilości ludzi na swoją stronę i zmniejszenie tego – wywołanego przez wrogie media i szczerą troskę - strachu i niechęci jaki ludzie żywią wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego. To będzie trudne w czasie nadchodzących mistrzostw, bo Tusk z Komorowskim zaplanowali ten czas jako swój wielki sukces i będą próbowali sprowokować PiS do jakiejś reakcji, która Jarosława ośmieszy lub po prostu zniszczy. Tak więc wobec Euro należy trzymać dystans. Każde jednak słowo i każdy dzień powinien być poświęcony temu by na naszą stronę przeciągnąć jak największą ilość ludzi. Nie wierzę by można było to zrobić za pomocą szczerej troski w wydaniu panów Śniadka i Gadowskiego. To jest narracja wywołująca niestety niechęć i odstręczająca ludzi, choć oczywiście samym autorom może wydawać się, że jest inaczej. To jest gorsze niż ten strajk w obronie historii w szkołach. To jest przeciwskuteczne wreszcie. Daje jednak możliwość współuczestnictwa w tych erupcjach szczerych trosk. I to jest najważniejsze.

Najgorsze co nas może spotkać w tej chwili to trupy na ulicach. Dlatego trzeba bardzo uważać co się mówi i do kogo. I pamiętać o tym, że milczenie tłumu jest groźniejsze i bardziej niepokojące niż najgłośniejszy nawet płacz. Płacz bowiem daje im najprawdziwszą i szczerą satysfakcję, którą oni okazują poprzez szczerą troskę wobec nas.

Poczekajmy spokojnie co się stanie. Bo niejedno nas jeszcze czeka. I niejedne bulwersujący szczegół zostanie znienacka po dwóch latach drobiazgowego śledztwa ujawniony. Możemy się nawet pokusić o ułożenie jakiejś listy tych szczegółów, tych odnalezionych znienacka i nagle elementów smoleńskiej układanki. To może być ciekawe, bo może okazać się, że ta sekwencja przyniesie nam nieoczekiwanie jakąś ważną informację albo sugestię. Sprawdźmy to.

 

Tak jak zwykle zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić książki, moje i toyaha.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Polityka