Dwa razy w tygodniu odprowadzam moje dziecko na basen. Sam nie pływam bo nie potrafię. Idę sobie do kawiarni na górę, kupuję pepsi i hot doga, zajadam i gapię się w telewizor. Zawsze puszczają w tym telewizorze to samo, przeważnie ten program o sądzie, w którym była gwiazda niemieckich pornosów wciela się w postać sędzi, albo inny program pod tytułem „Ukryta prawda”. Ten drugi jest lepszy, bo więcej w nim dramaturgii i emocji. Wczoraj, na przykład, było o tym, że właścicielka warzywniaka pani Sosnowska ma romans z Zenkiem. Ów Zenek także handluje warzywem i jest od pani Sosnowskiej dużo młodszy. To wyjątkowy walor, bo mąż Sosnowskiej z kolei jest starszy i te wszystkie sztuki, których Sosnowska oczekuję od mężczyzny w łóżku nie wychodzą mu już tak fajnie jak Zenkowi.
Pasją tego męża, Witek mu było na imię, był sport oglądany w telewizji i puszeczka piwa do tego. Witek zaharowuje się przez całe dnie, co oczywiste, po to by opłacić synowi prywatną szkołę, a teściowej drogie lekarstwa, bo się refundacja skończyła i jest kryzys. Nie bardzo kontroluje co tam się dzieje poza jego pracą, telewizorem i puszką, którą dzierży po męsku w dłoni. A szkoda, bo przecież jest ten cały Zenek i on psuje Witkowi wszystko. I szykuje mu zgubę.
Może sprawa potoczyłaby się jakoś, w końcu są ludzie, którzy prowadzą podwójne życie całymi latami i nikt niczego nie podejrzewa – dobra organizacja jak pamiętamy to połowa sukcesu – ale jest ten syn z prywatnej szkoły. To jest wyjątkowy wprost degenerat. Typowy przedstawiciel wchodzącego w życie pokolenia konsumpcyjnego. I on przyłapuje matkę na obściskiwaniu Zenka. Nie żeby jakoś intymnie go ściskała. Normalnie – za głowę. I wtedy dopiero zaczyna się jazda. Szczeniak zaczyna matkę szantażować i chce pieniędzy. Niemałych, bo aż tysiąca złotych. Matka mu te pieniądze daje, ale Witek się orientuje, ze kasy z konta ubywa i jest jazda na całego. Z przewracaniem krzeseł, wyłączaniem telewizora biednej kobiecie w kulminacyjnym momencie tragedii miłosnej i sugerowaniem pochodzenia z nieprawego łoża. Witek bowiem nie lubi jak go oszukują i potrafi być stanowczy. Nie wie jednak najgorszego, że Sosnowska zdradza go z Zenkiem. Jakby tego było mało naprzeciwko warzywniaka Sosnowskich rozkłada swój stragan z warzywami pan Wiesio. To jest typowy przedstawiciel polskiej klasy średniej. Ma kamizelkę, sweterek, siwy włos zaczesany do tyłu. Większość zaś jego wypowiedzi pokazywanych w tym filmie jest zagłuszona sygnałem piiiiiiiiiiiiiii. Wiesio chce zniszczyć konkurencję czyli Sosnowskich. Opowiada ludziom, że ich pomidory to sama chemia, a ogórki są jeszcze gorsze. Sosnowska robi mu awanturę, a on ubliża jest najgorszymi słowami, ale tego nie słyszymy, bo Walter zabronił puszczać przekleństwa w swojej telewizji. Widzimy więc tylko pana Wiesia, jak macha ręka zaciśniętą w kułak, jak porusza ustami i słyszymy: piiiiiiiiiiiiiii.
Sosnowska potem, stojąc na wprost kamery, opowiada nam co przeżyła w czasie tej awantury z Wiesiem. O swoich emocjach opowiada. I też słychać jedynie: piiiiiiiiiiiiiii. Potem pokazują Zenka jak handluje po męsku warzywem, a potem Witek dostaje list od własnego, zdegenerowanego dziecka, które na kartce pokrytej literami wyciętymi z gazety informuje go, że żona poślubiona jemu, nie jest jednakowoż tak uparcie wierna jak to drzewiej bywało. I w tym momencie musiałem przerwać, bo trzeba było iść do domu, a i hot dog także wystygł.
Kiedy wróciłem zaś do domostwa swego, kiedy włączyłem komputer i zajrzałem do salonu24 przeżyłem coś, co w rosyjskich filmach nazywane jest niekiedy deża wu.
Na samej górze wokanda. Czyli sędzia Wesołowska z pornosów, bez sędzi Wesołowskiej, żeby było taniej. Niżej sport czyli Witek z puszką piwa w dłoni. Jeszcze niżej Ironiczny z tekstem o wypędzaniu z domu. I to nie jest Ironiczny, że ja się czepiam, ale akurat się tu znalazłeś i co ja mogę zrobić, biedny miś...piiiiiiiiiii.....piiiiiiiiiiii.
Idźmy dalej. Następny jest Wszołek, który przypomniał sobie Sawicką i jej romans z Tomkiem. Ten zaś z kolei stał się dla polskich producentów filmowych wzorem ekranowego amanta, co każdy, odrobinę znający życie, łatwo może wyszydzić lub choćby podać w wątpliwość – dość przypomnieć Zenka – kochanka Sosnowskiej. Pomiędzy tym wszystkim kręcą się jacyś Niemcy...piiiiiii.....piiiiiii.....I Kłopotowski, który napisał coś o Rymkiewiczu. Ja akurat teraz czytam uważnie książkę Rymkiewicza pod tytułem „Samuel Zborowski” i stwierdzam, że ona się nie różni wcale od programu „Ukryta prawda”. Piiiiiiiiiiiii.
A na dole seaman opowiada o autostradach, że nie są gotowe, czyli że jest kryzys i leki drogie, bo refundacja się skończyła, jak to już wcześniej oznajmił Wiesiek w czasie robienia żonie awantury.
I tak codziennie. Dzień w dzień. Tak jest kochani sformatowane nasze życie i nie możemy tego w żaden sposób zmienić. Po prostu nie możemy, bo kiedy próbujemy nazywają nas dziwakami i patrzą na nas krzywo. Bo oddalamy się od istotnych problemów codzienności. Od jądra, nurtu i rdzenia. Od prawdy i powagi się oddalamy. Od pulsu, który bije, takoż. I stan ten będzie się pogłębiał aż do całkowitej zapaści. Skąd ja to wiem? W kilku dziedzinach czuję się naprawdę mocny. Na przykład jeśli chodzi o zaplanowanie tygodnika dla kobiet, które nie ukończyły szkoły zawodowej, to nikt nie ma po prostu ze mną startu. Siadam i planuję. Widzę jednak, że rośnie mi tu poważna konkurencja. I widzę co się szykuje. Jak już się całkiem w tygodniku kobiecym źle dzieje, jak już wszyscy dobrzy autorzy zostali wyrzuceni, a ci których nie wyrzucono są tak przestraszeni wyrzuceniem, że stoją na tylnych łapkach i piszczą, wtedy przychodzi pora na tak zwane konkrety. Naczelna robi meeting i oznajmia, że teraz już będzie naprawdę. Po twardym. Nie ma żartów. Same konkrety: ludzkie sprawy, emocje, prawda o życiu, no i porady prawne. - Ty tam pod ścianą, tak do ciebie mówię. Jak ci tam? O, już wiem. Coryllus! Znajdziesz na jutro niedrogiego prawnika. I żeby nie był zbyt śniady na twarzy, bo źle będzie na zdjęciu wyglądał. Co to ja mówiłam? Aha – konkrety, prawda, emocje, ludzkie sprawy. Żadnych dupereli, żadnych wymysłów. Tylko życie.
I tak to się toczy proszę kochanych Państwa. Doświadczenie jednak uczy, że takie narady, z takimi wytycznymi, są zwykle jednymi z ostatnich narad w redakcji prowadzonych przez tą naczelną.
Chciałem jeszcze raz wszystkim serdecznie polecić wczorajszy tekst kamiuszka, który jest ważny, dobry i niezwykle przenikliwy, ale nie ma szans na SG, bo nie i już: http://kamiuszek.salon24.pl/416145,dziesiec-milionow-manka#logged
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl. Wykupcie wreszcie tę Baśń, bo nie wiem na kiedy dodruk planować, przed drugim tomem czy po?
Inne tematy w dziale Polityka