franki33 franki33
150
BLOG

Crossem przez ekstraklasę: 25 kolejka

franki33 franki33 Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

25 serię spotkań w ekstraklasie rozpoczęły derby Górnego Śląska pomiędzy Górnikiem Zabrze a Piastem Gliwice. Dotychczas Piast grał może nudną, ale bardzo solidną i skuteczną piłkę. W Zabrzu gliwiczanie byli co prawda skuteczni, ale solidność pozostawiała już wiele do życzenia. Tak po prawdzie zwycięstwo zawdzięczają nieskuteczności zabrzan, którzy w tym jednym meczu pokazali więcej ciekawych akcji, niż Piast w ostatnich pięciu. Brak szczęścia się zdarza, ale trudno pojąć po co Górnikowi nierozwojowy słowacki parodysta z nadwagą w bramce. Jeśli wystąpi w następnym spotkaniu, będzie to jednak duże zaskoczenie. Na drugim biegunie znajduje się Gwilia. Takich klasycznych rozgrywających we współczesnym futbolu prawie już nie ma.

We Wrocławiu zmierzyły się beznadziejny dotychczas Śląsk ze słabą Jagiellonią. Gdy wrocławianie szybko zdobyli bramkę, zapowiadało się ciekawe widowisko. I rzeczywiście takim było. Szkoda tylko że do 25 minuty. Drugi stracony gol dla białostoczan, drużyny rzekomo walczącej o puchary, to już było stanowczo zbyt wiele i uszło z nich powietrze. Trochę to śmieszne, bo ponoć to profesjonalni i zawodowi piłkarze. Skoro jednak po zwróceniu uwagi na ten, aż kłujący w oczy fakt, obraża się ich trener i zaklina rzeczywistość, to nie może być lepiej. Może dla kogoś to fajne, że trener nie rozdrapuje na zewnątrz ran, ale chyba zapomina się o najważniejszym - że piłkarze zarabiając duże pieniądze grają dla swoich fanów, a nie dla samych siebie.

Braku zaangażowania nie można za to było zarzucić zawodnikom Zagłębia Sosnowiec i Cracovii. Krakowscy piłkarze udowodnili jednak sosnowiczanom, że mają wyższe umiejętności nie tylko na papierze. Cracovia w pewnym momencie poczuła się tak mocna w rozgrywaniu piłki, że Janusz Gol, który pół piłkarskiej kariery spędził na Uralu, zaczął próbować sztuczek rodem z Ameryki Południowej, a krakowscy kibice widząc składne akcje i zaangażowanie swoich piłkarzy, nagrodzili ich spontanicznymi oklaskami. Hernandez i Cabrerra pokazali, że należą do ścisłej czołówki nie tylko wśród Hiszpanów w naszej ekstraklasie. Ale nie do końca było tak pięknie. Po zdobyciu drugiej bramki krakowianie zlekceważyli przeciwnika i dopuścili do kontaktowego gola, przez co musieli drżeć o wynik do ostatniego gwizdka sędziego,

Wystarczą obie ofensywnie nastawione drużyny, skupione na konstruowaniu akcji, a nie bronieniu dostępu do własnej bramki i także w polskiej ekstraklasie można stworzyć świetne widowisko. Udowodnili to w sobotnie popołudnie piłkarze Korony Kielce i krakowskiej Wisły. Z tymże trener kielczan podszedł do tego spotkania nad wyraz optymistycznie. Niby wiadomo, że Wisła wyglądała dotychczas słabo, ale nie na tyle, żeby przeciwko jej atakom, pozostawić osamotnionych dwóch stoperów, zwrotnych jak wóz z węglem. Gdyby Krzysztof Drzazga był tak dobry jak jest szybki to mecz kończyłby z minimum pięcioma golami, a dorobek Wisły zakręciłby się w okolicach dwucyfrówki. Problemy fizyczne Wisły to już przeszłość. Basha podbudowany bramkami w poprzedniej kolejce, przejmuje w drużynie rolę prawdziwego lidera. Stolarczyk wyciągając Wisłę na prostą w tak trudnych warunkach udowadnia, że jest świetnym trenerem.

Krótki skrót meczu Arka - Legia byłby znakomitą reklamą ligi - doprawdy kapitalne gole. Nieodparte wrażenie jednak gdzieś jest takie, że tę ligę najlepiej oddają toporne i fizyczne starcia Jędrzejczyka z Maricniakiem. To był mecz walki, w którym trzy punkty dały legionistom indywidualne umiejętności Carlitosa i Kulenovicia. Arka rozegrała najlepszy mecz w tym roku, ale znów przegrała. Marne to więc pocieszenie dla gdyńskich kibiców, którzy po końcowym gwizdku dali wyraz swojej frustracji.

Trener Pogoni Szczecin Kosta Runjaic chyba zapatrzył się w swojego kolegę po fachu z Kielc Gino Letteriego. Zastępując w 62 minucie spotkania z Zagłębiem Lubin defensywnego pomocnika Podstawskiego napastnikiem, otworzył lubińskim piłkarzom autostradę do własnej bramki. Taką okazję bezlitośnie w 7 minut dwukrotnie wykorzystali goście, rozstrzygając tym samym losy rywalizacji. Szkoda tylko kibiców Pogoni, którzy w takiej liczbie nie będą mieli okazji pojawić się na swoim stadionie przez minimum dwa lata.

Ludzie, którzy potrafią robić rzeczy, o których inni boją się nawet pomyśleć, są na wagę złota. Takim zawodnikiem jest Petteri Forsell. W Legnicy wiedzą o tym doskonale i mimo słynnej już nadwagi Fina, nikt nawet  nie waży się pomyśleć o o wyjściowym składzie bez niego. Trener Nawałka wystawiając trzech defensywnych piłkarzy w środku pola chciał ponownie zamęczać kibiców jak w meczu z Arką i liczył na kontry. Na szczęście już w 4 minucie ze snu wybudzili go do spółki Musa z Forsellem. A jak pokazywały statystyki w pierwszej połowie, w Poznaniu planu b na to spotkanie nie było. Na domiar złego dziwne decyzje podejmował Nawałka. Trudno powiedzieć, żeby zmieniony jeszcze przed przerwą Jóźwiak był na boisku po stronie Lecha najgorszym piłkarzem. Jeśli trener pod wpływem emocji i impulsu chce wyznaczać kozła ofiarnego to dobrze na przyszłość nie wróży. Lepsza w takim momencie jest raczej chłodna analiza. A ta jasno wskazywała, że wobec dobrze zorganizowanej Miedzi, poznaniakom na boisku nie jest potrzebny szybkościowy Amaral na kontrę, lecz piłkarz, który będzie ich Forsellem. Taki w Lechu jest tylko jeden i nazywa się Jevtic. Szwajcar pojawił się na boisku dopiero w 71 minucie i wykreował w 10 minut więcej sytuacji, niż Lech stworzył od początku spotkania. Na szczęście dla coraz bardziej zagubionych legniczan, poratował ich ręką w polu karnym Vujadinovic. Wykorzystany karny przez Santanę właściwie rozstrzygnął sprawę. Jeśli Miedź się utrzyma w ekstraklasie, największa będzie w tym zasługa właśnie Forsella.

Lechia Gdańsk mecz z Wisłą Płock rozpoczęła z właściwym zaangażowaniem. Dużo gorzej było z kreacją gry. Gdańszczanie wyglądali na zespół który codziennie trenuje bieganie, przesuwanie się po boisku, a jeśli chodzi o grę do przodu - no cóż, jakoś to wpadnie. Tymczasem wpadło dla płockiej Wisły, po cudacznej bramce. Powszechna opinia o inteligencji piłkarzy nie jest zbyt wysoka, ale żeby stoperzy przy rzucie wolnym zamiast z przeciwnikiem walczyli sami ze sobą, to jest już przesada. Bardzo słaby w tym meczu był Paixao. Haraslin swoim wejściem na boisko od razu pokazał, kto tu jest najlepszy. Potencjał ma niesamowity, może dla Lechii jeszcze jednak będzie ciekawie, bo nie ma obecnie takiego faceta w stolicy. Po przerwie na reprezentację, jeśli nic złego się nie wydarzy razem z Mladenoviciem stworzą lewą stronę gotową na puchary. Szkoda, że to dopiero 2 spośród przynajmniej 11 potrzebnych zawodników. Daleko do tezy, że Lechię w tym meczu skrzywdzono, ale zupełne pominięcie w relacjach telewizyjnych i komentarzach pomeczowych zatrzymania piłki ręką w polu karnym w 86 minucie przez Rasaka, jest co najmniej kompletnie niezrozumiałe. 

franki33
O mnie franki33

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport