franki33 franki33
253
BLOG

Crossem przez ekstraklasę: 29 kolejka

franki33 franki33 Ekstraklasa Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Na otwarcie 29 kolejki ciekawe widowisko w Kielcach stworzyły drużyny miejscowej Korony i Zagłębia Lubin. Przewagi w pierwszej połowie nie potrafiła udokumentować Korona. Zemściło się to na niej w drugiej połowie, w której do głosu doszło Zagłębie i w końcówce zasłużenie zdobyło dwie bramki. Mecz w dużej mierze pokazał jak nierówne składy posiadają obie ekipy. Obok przebłysków, naprawdę fajnych akcji, błędy jednak trochę kompromitujące. Obok zawodników wyróżniających się w ekstraklasie, tacy których obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej jest bardzo dyskusyjna. Słaba w tym roku Korona wylądowała w grupie spadkowej, a Zagłębie dzięki progresowi jaki zanotowało pod wodzą Bena van Daela jest na najlepszej drodze aby załapać się do górnej ósemki.

Cracovia w trzecim z kolei słabym meczu, po dwóch szczęśliwych wygranych, w końcu przegrała. Nie owijając w bawełnę, precyzyjnie zdiagnozował swoich zawodników trener Michał Probierz, zarzucając im braki w aspekcie wolicjonalnym. Takich rozterek nie mają w Legnicy. Tam gra się o życie. A na dodatek Miedź miała asa w rękawie w postaci Artura Pikka. Bramka i asysta estońskiego piłkarza wysokiej klasy. Ograniczenie liczby hiszpańskich zawodników na rzecz graczy z republik nadbałtyckich generalnie pozytywnie wpłynęło na styl Miedzi. Zamiast futbolu tysiąca podań grają piłkę zdecydowanie bardziej bezpośrednią. W tym sezonie w Legnicy różnie bywało. A mimo to w końcówce spotkania cały stadion skandował nazwisko trenera Miedzi, a ten miał łzy w oczach - rzecz bezcenna.

Jagiellonia nie bez problemów pokonała Zagłębie Sosnowiec. To jednak Zagłębie tym spotkaniem udowodniło, że cały czas jest w grze o utrzymanie, a białostocczanie, jeśli ich forma nagle nie wystrzeli w górę, mogą raczej tylko liczyć na rolę dostarczyciela punktów w grupie mistrzowskiej.

Ciekawe zawody rozegrano w Krakowie. Wisła jednak dość szczęśliwie uratowała remis z mocnym Piastem, który tak naprawdę niewiele jej daje. Wszystko bowiem na to wskazuje, że pomimo kilku naprawdę imponujących zrywów w tym roku, wiślacy będą do końca sezonu ogrywać Drzazgę i Plewkę w grupie spadkowej. Piast tracąc w tym momencie 10 punktów do lidera, pożegnał się już z marzeniami o czymś więcej. I tak nie miał do nich podstaw. Z jednym z prawdziwego zdarzenia piłkarzem w składzie to i tak jest nadal wynik zdecydowanie ponad stan i możliwości.

Miłe złego początki. Pierwszy kwadrans rywalizacji pomiędzy Lechią Gdańsk a poznańskim Lechem był naprawdę ciekawy. Poznaniacy przystąpili do rywalizacji bez kompleksów. Ale to Lechia pokazała swoją prawdziwą siłę i moc, stłamsiła Lecha i udokumentowała przewagę bramką. I to by było właściwie na tyle. Pozostałe 75 minut spotkania to obrzydzanie przez Lechię gry w piłkę Lechowi i wszystkim kibicom ten mecz oglądającym. A poznaniacy gaśli w tym meczu z każdą minutą. Słowem - typowa Lechia. Chwilowy okres pokazu mocy i permanentna zorganizowana destrukcja. Panuje obiegowa opinia, że Lechia gra w podobnym stylu, jak jej trener niegdyś grał w piłkę. I coś jest w tym na rzeczy. Piotr Stokowiec również potrafił w meczu kilka razy imponująco włączyć się do akcji ofensywnych, kropnąć z dystansu, ale zawodowo to on zajmował się obrzydzeniem gry swoim przeciwnikom. Nie inaczej robią prowadzeni pod jego wodzą piłkarze.

W Szczecinie padł grad bramek. Ale wątpliwości są spore czy to było ciekawe spotkanie. Bardziej wyglądało to na reklamę sponsora tytularnego rozgrywek. Padające z obydwóch stron bramki nie były przecież konsekwencją przejęcia kontroli przez jedną czy drugą drużynę, a sprawiały wrażenie przypadkowo wylosowanych przez maszynę losującą. Pogoń po dobrym początku roku, zaczyna powoli gasnąć. Może zdarzyć się tak, że nie starczy dla niej miejsca w grupie mistrzowskiej. Czyżby szczecińscy piłkarze nie ucieszyli się z przedłużenia kontraktu przez Kostę Runaijcia?

Jeśli w Gdańsku oglądaliśmy typową Lechię, to w Zabrzu oglądaliśmy z pewnością typowego Górnika i typową Legię. Górnika, który jak w najlepszych meczach po awansie imponował rozmachem, odwagą, dominacją, a mimo to frajersko traci punkty. Legię, mimo że fatalną i bez stylu, to jednak kolejny raz zwycięską. Dopełnieniem obrazu typowej Legii byłby jako punkt zwrotny w meczu - wydumany karny. W tym wypadku był jednak ewidentny. Inna sprawa, że piłkarze Legii jakoś już tak są nauczeni, że jak gra nie idzie, a zazwyczaj przecież im nie idzie, to wstrzeliwują piłkę w pole karne i przy byle sytuacji biegną gremialnie do sędziego domagając się jedenastki. Ciekawe gdzie i dlaczego się tego nauczyli? Te trzy punkty mogą zadecydować i o mistrzostwie Legii i o spadku Górnika. Jednak po tym meczu takie rozstrzygnięcia na koniec sezonu byłyby bardzo niesprawiedliwe. Kolejne mistrzostwo, kolejny sezon fatalnie grającej Legii, ciągniętej całe rozgrywki za uszy przez sędziów, będzie katastrofą dla tej ligi.

Serię spotkań zakończyło mało ciekawe spotkanie w Płocku. Jeszcze parę kolejek temu, wydawało się że mizernie grającemu Śląskowi upiecze się i uda mu się uniknąć młócki w walce o pozostanie w ekstraklasie. Nic bardziej mylnego. Wrocławianom te atrakcje po meczu w Płocku zapewnili Słowik do spółki z Celebanem. Słowik podczas rzutu wolnego pośredniego bronił muru a nie bramki - kabaret. 

franki33
O mnie franki33

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport