O oczywistych nawiązaniach do Katynia było od pamiętnej godziny w dniu 10 kwietnia, gdy informacje pojawiły się w Polsce, wiele. Te odniesienia były najczęściej w sposób, delikatnie pisząc „nieuprawniony” gdyż dotykały „fatum” katyńskiego i na tym poprzestające.
Jednak ani Ci, ani osoby które mając na myśli drugi Katyń widziały planową eksterminację polskiej elity, nie zwróciły uwagi na jeszcze jedną analogię związaną z Katyniem, mianowicie błąd polski, błędy polskie z czasów po wyjściu na jaw sowieckiej zbrodni, podobieństwa ich z błędami w związku ze śledztwem dziś. Stronie pierwszej nie dziwię się natomiast w przypadku ludzi przekonanych o zamachu, podejrzewających zamach, lub przynajmniej domagających się śledztwa które nie byłoby urąganiem elementarnym zasadom przyzwoitości ta analogia umknęła zapewne ze zbyt wysokiej oceny Sikorskiego i niektórych innych osób jako tych którzy robili wszystko jak najlepiej w sprawie Katynia.
Relacjonuje te sprawy Stanisław Cat Mackiewicz w swojej książce „Lata nadziei” (sens: lata złudnych nadziei).
Kiedy zaczęła powstawać armia Andersa stało się widoczne że pojawiają się oficerowie wypuszczani z różnych więzień, natomiast nie ma śladu po oficerach z Ostaszkowa, Starobielska, Kozielska. Dochodziły słuchy że widziano ich na dalekiej północy, bezsprzecznie rozpuszczane przez NKWD.
Minister Kot po przyjeździe do Rosji pyta w październiku 1941 o los polskich oficerów z tych obozów. Stalin daje odpowiedź że będzie się ich szukało. Sikorski 4 grudnia znów pyta Stalina co się stało z tymi oficerami. Stalin odpowiada że być może uciekli do Chin, albo wydostali się do Polski, w każdym razie będzie się ich szukać. Sikorski, inni ukrywali to także w stosunku do sojuszników. Informacja że Stalin szuka 15 tys. oficerów polskich (wtedy była mowa o piętnastu tysiącach) i nie może ich znaleźć nie znalazła się w zachodniej prasie, nie trafiła do zachodniej opinii publicznej ukrywana przez nasz rząd, a wypowiedzi pisemne Polaków na ten temat były przez rząd konfiskowane. Natomiast znajdowały się w niej zachwyty strony polskiej nad „otwartością” strony rosyjskiej, nad pomaganiem wypuszczania Polaków z więzień, nad tym że wprowadzili tolerancję religijną etc.
I po półtorej roku takiej sytuacji Polacy wobec niemieckiego oświadczenia zwracają się o pomoc do Czerwonego Krzyża. Rosjanie prezentują „uciśnioną niewinność” tylko czekając na pretekst zerwania stosunków z Polską bo mają już swój rząd „patriotów polskich”. Zachód zaś dziwi się strasznie. Do tej pory było wszystko w porządku, wiedzieliście że oficerowie wasi zniknęli i nie wnosiliście zastrzeżeń, współpraca była znakomita, a teraz na pierwsze słowo niemieckie, do tego wroga, żądacie międzynarodowej komisji.
Ten błąd miałem zawsze w pamięci od czasu zetknięcia się z wymienioną książką w roku 1990. I przypominały mi się te zdarzenia ilekroć był popełniany błąd polegający na tym że „Polska” czyli jej jacyś reprezentanci zagłaskiwali sprawę a potem czynili larum. Wtedy druga strona mówiła: To niepoważne podejście, najpierw wszystko było w porządku, a teraz macie pretensje.
Ekshumacja zwłok, sekcja po .. jakimś czasie. ( A choćby międzynarodowa komisja za jakiś czas). Inne działania próbujące naprawić zaniechanie. Może i ekshumacja ciała prezydenta. Heca (przepraszam za nieodpowiednie słowo – do śmiechu mi nie jest, ale tak to nazwie świat). Właśnie takie działania określi jako hecę. A jeszcze prezydent. Chowali go jak króla.. a teraz.. Ton jednak na Zachodzie nie będzie nam przychylny, nie łudźmy się. I więcej będzie się o tym pisać niż o samej „katastrofie” a zachodnia opinia publiczna będzie „wiedzieć” i tak że to niedoświadczenie pilota i naciski aby za wszelką cenę lądował spowodowały tę tragedię i nic ich od tego nie odwiedzie.
Pierwsze wrażenie się liczy. Jak w miłości.
Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka