Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka
108
BLOG

Kogo się boją respondenci sondaży wyborczych?

Andrzej Dąbrówka Andrzej Dąbrówka Polityka Obserwuj notkę 16

Drastyczne różnice między prognozami wyborczymi a wynikami bywają tłumaczone jako przejaw przestrzegania poprawności politycznej (np. ostatnio I. Janke): kandydat preferowany w mediach przyciąga głosy respondentów, natomiast kandydaci niemile widziani w mediach – nie zyskują tyle deklaracji respondentów, ile potem zdobywają rzeczywistych głosów.  Niektórzy nawet mówią w tym ostatnim przypadku o wstydzie wyborców, zapierających się swojego kandydata.

 

Póki jeszcze można - a chyba jeszcze można – należałoby powstrzymać szerzenie nieodpowiedniej nazwy tego zjawiska. Jest ona nieobojętnym w swej wymowie perswazyjnej eufemizmem: niby owija w bawełnę, ale przemyca domniemanie, że jeden kandydat jest lepszy od innych. Poza tym odbiega od typowej sytuacji w jakiej polityczna poprawność działa: narzuca ona konkretne zachowania pod dyktando wiodących mediów, nie należy zatem nazywać tak kroków podejmowanych wbrew nim.

 

Opisane zjawisko to nie jest efekt poprawności politycznej, ale przejaw nieufności.

 

Jeśli odpowiedzi respondentów sondażu (porównane z wynikami wyborów) dają nadmiar poparcia dla kandydata głównego, oznacza to po prostu konformizm, gdyż inni kandydaci nie są w żaden sposób moralnie napiętnowani czy politycznie cenzurowani (w tym przypadku można byłoby oczekiwać efektu przestrzegania poprawności politycznej).

Gdy zaś są niedoszacowani kandydaci niebędący faworytem, wówczas odmowa odpowiedzi wynika z braku zaufania do mediów i establishmentu, podejrzewanych o nieuczciwość - nierówne traktowanie różnych opcji politycznych.

Nie wiem, czy warto te dwa typy zachowań obejmować nadrzędnym pojęciem. Jeśli ktoś chce, również pierwszą postawę - konformizm - może sprowadzić do nieufności, gdyż wynika ona z niepewności co do własnego rozeznania sytuacji i chęci „przyłączenia się do zwycięzców” aby w ten sposób uniknąć krytyki lub niechęci (bliskich, kolegów i przełożonych). Pozytywny aspekt tej postawy unikania konfliktu polega na tym, że konformizm służy zachowaniu pewnych wartości (przyjaźń, czyjeś dobre samopoczucie, bezpieczeństwo). Element nieufności odnosi się do otoczenia: nie wierzymy, że jest ono na tyle dojrzałe, żeby znieść nasze – niemiłe mu – preferencje polityczne i „dla świętego spokoju” je ukrywamy.

Na miejsce niewłaściwego zastosowania "efektu politycznej poprawności" proponuję mówienie o kategorii "respondentów nieufnych".

 

***

 

Nie należą do rozważań leksykalnych przyczyny zachowań respondentów nieufnych. Zasadnie można jednak z pozycji językoznawczych zapytać, czy rzeczywiście respondenci negatywnie reagują na egzotyczne ciągi liter w nazwach sondażowni, czy raczej w nazwach ich zleceniodawców.

Nikt przeciętny nie skojarzy przecież od razu w czym rzecz, słysząc w telefonie "Dzwonię z firmy GBM KTR" i nie odmawia odpowiedzi, której by nie odmówił gdyby usłyszał "Dzwonię z firmy sondażowej BTR MKB".

Nie ma takich cudów. Gdyby się zdarzył ktoś taki – powinien być właściwie wykluczony z sondażu ze względu na możliwy konflikt interesów.

Tak więc nawet tutaj prawdziwi sprawcy tych przekłamań – media obdarzane nieufnością ­– kryją się chyba za firmami sondażowymi.

 

Już tylko nadmiar troski o dobro komunikacji językowej może usprawiedliwiać włączanie do rozważań słownikowych kwestii odpowiedzialności badaczy opinii, którzy nie poradzili sobie z metodologicznym opracowaniem zniekształconych danych, podczas gdy inni sobie z tym poradzili.

Zaniedbawszy warsztat, naruszono istotną zasadę społecznej komunikacji – domniemanie rzetelności mediów, nie do czegoś innego powołanych jak tylko do tego, aby nas informować o wewnętrznym stanie społecznych opinii.

Pisałem o tym obowiązku wzajemnego komunikowania wewnętrznych stanów społecznych podsystemów i pojedynczych uczestników jako niezbędnym warunku sprawnego funkcjonowania systemów i ich harmonijnego współdziałania w powiązaniu z innymi (tutaj, s. 3).

Obrazuje tę konieczność sprawa jednolitości czasu, którą kiedyś w miastach zapewniały centralne wieże zegarowe, dyktujące czas urzędowy i zapewniające synchronizację zdarzeń w zbiorowości.

Każdy nierzetelny komunikat o stanie wewnętrznym systemu jest jak wieża zegarowa, na której cztery tarcze obrócone w strony świata pokazują inne godziny.

 

Nie należy się dziwić, gdy pod takim zegarem zanika społeczne morale i zaczyna dominować nieufność. Nic dobrego nie powstanie w mieście, w którym wychodzimy z domu o dwunastej a przeszedłszy na drugą stronę miasta widzimy, że tam jest  jeszcze godzina jedenasta.

Staram się robić tylko to, czego nikt inny nie potrafi, a ktoś powinien. Ten blog jest zakończony. Powody są podane w komentarzach do ostatniej notki, ukrytej przez Administrację. Od 6 sierpnia 2012 działa nowy blog w innym miejscu. .

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka