W każdym nieszczęściu można doszukać się jakiś pozytywnych aspektów. Również porażka Polaków z Czechami na Euro 2012, która spowodowała, że zakończyliśmy turniej już na fazie grupowej może mieć swoje pozytywne skutki. Dzisiejsza telewizyjna wypowiedź Zbigniewa Bońka przypomniała mi o pewnej obietnicy.
Mianowicie pan Grzegorz Lato, prezes PZPN złożył kilka tygodni temu deklarację, że w przypadku braku awansu do ćwierćfinału mistrzostw poda się do dymisji. Chyba po wszystkich działaniach pana prezesa, których kwintesencjom były słynne „taśmy Laty”, każdy życzliwy polskiej piłce marzy, żeby ten pan opuścił już zajmowane przez siebie stanowisko? Chyba nikt nie ma wątpliwości, ze wyszłoby to naszej piłce kopanej na dobre.
Niestety praktycznie nie ma żadnej możliwości odwołania tego pana z zajmowanego przez niego stanowiska. Ponadto pod naciskiem UEFA państwowe federację piłkarskie są niemalże państwem w państwie i polskie władze niewiele mogą z tym faktem zrobić. Ingerencja państwa może skończyć się wykluczeniem zarówno drużyn, jak i reprezentacji z międzynarodowych rozgrywek, co na pewno nie zostałoby dobrze przyjęte przez większość społeczeństwa.Dlatego jedyną możliwością jest złożenie dymisji przez króla strzelców Mundialu 74.
Jednak niestety mam pewne wątpliwości, że pan Lato opuści bardzo dobrze płatną posadę, dzięki której może zwiedzać świat i przy tym całkiem dobrze się bawić. Jakoś trudno mi uwierzyć, że ten pan będzie potrafił zachować się w tym przypadku honorowo. Już teraz powoli zaczyna się wycofywać ze swoich deklaracji.
Gdyby był człowiekiem honoru to już po opublikowaniu wyżej wspomnianych taśm podałby się do dymisji. On jednak wolał iść w zaparte i poświecić swojego najbliższego współpracownika i towarzysza zagranicznych eskapad – pana Kręcinę. Natomiast sam nie miał nawet zamiaru podać się do dymisji.
Ponadto, gdyby nawet pan Lato zrezygnował, to kto zasiadłby na piłkarskim tronie? Czy pamiętacie Państwo jakie nadzieje towarzyszyły, gdy z tej posady wcześniej odchodzili panowie Dziurowicz, czy Listkiewicz? Wszyscy mieli nadzieję, że wraz z końcem ich panowania do PZPN zawita normalność, a reprezentacja, w najpopularniejszej w naszym kraju dyscyplinie sportowej zacznie wreszcie rywalizować, jak równy z równym z najsilniejszymi drużynami na świecie.
Niestety odejście Dziurowicza, czy Listkiewicza nic nie zmieniło. W naszym krajowym związku dalej króluje prywata. Dalej kibiców traktuje się po macoszemu, co włodarze naszego związku okazali podczas dystrybucji biletów na Euro. W dalszym ciągu w blisko czterdziestomilionowym kraju nie można znaleźć 11 piłkarzy, którzy będą potrafili prosto piłkę na dalszą odległość, niż 15 metrów, co spowodowało, że do naszej reprezentacji dokooptowano zawodników, których znajomość „rodzimego języka” kończyła się na „Dzień dobry” i „ Do widzenia”.
Winny całego zła nie jest pan Lato. On po prostu swoim nazwiskiem firmuje działalność tego towarzystwa wzajemnej adoracji. Jednak bez zmiany pana Laty nie ma nawet najmniejszej szansy, że ten relikt minionej epoki zacznie się zmieniać. Dlatego należy zaapelować do pana prezesa sienkiewiczowskim cytatem: „Kończ waść wstydu oszczędź”. Oczywiście nie mam tu na myśli, żeby pan Lato oszczędził wstydu sobie, bo na to jest już za późno, ale niech chociaż go oszczędzi wszystkim Polakom.
Inne tematy w dziale Rozmaitości