dana alfabet dana alfabet
261
BLOG

Ni z tego, ni z owego…

dana alfabet dana alfabet Polityka Obserwuj notkę 4
Dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny – jest uroczystym Świętem Niepodległości. (Ustawa z 23 kwietnia 1937)

"Dzień 11 listopada, jako rocznica odzyskania przez Naród Polski niepodległego bytu państwowego i jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego, zwycięskiego Wodza Narodu w walkach o wolność Ojczyzny – jest uroczystym Świętem Niepodległości". (Ustawa z 23 kwietnia 1937)

11 listopada jest datą szczególną, prawie magiczną. Cały świat obrał ją sobie dla upamiętnienia odzyskania wolności lub uczczenia pamięci poległych za nią żołnierzy. I tak w USA jest to Veteran’s Day, w Kanadzie – Remembrance Day, we Francji, Belgii i Wielkiej Brytanii – rocznica zakończenia I wojny światowej, zwanej Wielką Wojną, a w Polsce jest kolejną rocznicą objęcia władzy przez Józefa Piłsudskiego. W przeddzień tego wiekopomnego dnia, 10 listopada 1918 r. przybył on do Warszawy z magdeburskiego więzienia w towarzystwie wiernego przyjaciela, Kazimierza Sosnkowskiego, z którym przez kilkanaście miesięcy dzielił celę.

Owo “uwięzienie”, jak się w bliskiej przyszłości miało okazać, przyniosło mu olbrzymie korzyści polityczne. Stał się przez nie ofiarą prześladowań, symbolem walki z okupantem, tym, który – jak Konrad z III części Dziadów – cierpiał katusze za miliony. W rzeczywistości, na tle toczącej się w całej Europie wojny, pobyt w magdeburskiej twierdzy można by przyrównać do przydługich wczasów lub pobytu w Baden-Baden… Sam Piłsudski tak go opisywał w liście do rodziny:

"Wstaję rano o 7:30, o 8-ej jem śniadanie, o 9-tej wychodzę do ogrodu na spacer. Nie jestem skrępowany jakimikolwiek godzinami i sam sobie określam czas  “świeżego powietrza”. Zwykle spaceruję dwie – dwie i pół godziny. Więc po jedenastej  jestem w celi z powrotem i czytam do obiadu, gazetę i książki. […] Przy papierosie i dobrej herbacie myśli się snują i pędzą daleko i szeroko. Wobec tego, że stan taki na długo jest niezdrowym, przechodzę do najpoważniejszej części dnia: do studiów szachowych, co mnie zajmuje. […] Po kolacji, dla zaoszczędzenia oczu, nie pracuję, tylko kładę niezliczoną ilość pasjansów na przeróżne intencje. To szlachetne zajęcie przerywam często spacerem po pokoju, a o dziesiątej wieczorem kładę się spać".

A po latach wspominał:
"Ku memu wielkiemu zdziwieniu, wywyższono mnie nagle do wysokiej rangi generała i trzymano, że tak powiem, z odpowiednim dla takiej szarży szacunkiem […] Mieszkałem zresztą wcale wygodnie. Do rozporządzenia miałem na pierwszym piętrze trzy cele: pokój sypialny, coś w rodzaju pokoju, w którym mogłem kogoś przyjąć, a co w mojej sytuacji  mogło mnie tylko do śmiechu pobudzać i trzeci – pokój jadalny. Wszystkie trzy cele, dzień cały otwarte, wychodziły na ogródek, w którym było kilka drzew owocowych i trochę niewielkich krzewów [...] W ogrodzie stał żołnierz uzbrojony jako cała warta.
[...] Ja w Magdeburgu świetnie wypoczywałem."   [...] “Do życia więziennego, jak mi się zdaje, byłem urodzony” 
(J.P.Myśi, Mowy i Rozkazy).

Żyć, nie umierać; niejeden żołnierz w okopach pewnie chętnie by się z nim zamienił… Piłsudski, a później też dokwaterowany do niego Sosnkowski, zajmowali wygodny trzypokojowy domek*, należący niegdyś do naczelnika więzienia, otrzymywali żołd, gazety i mogli wychodzić (w dyskretnej asyście więziennego anioła stróża) do miasta robić zakupy, zwiedzać muzea i parki, a po powrocie poddawać się zabiegom rehabilitacyjnym. Przydzielony ordynans przynosił im trzy razy dziennie posiłki z hotelowej restauracji i na pewno nie był to suchy chleb i czarna gorzka kawa. Piłsudski dodatkowo zajmował się też twórczością literacką. To tutaj powstały  "Moje pierwsze boje".

Tymczasem wojna w Europie zmierzała ku końcowi.  Klęska Niemiec była nieunikniona, a na dodatek stanęły one przed widmem rewolucji, która nadciągała od wschodu.  W tej sytuacji rząd niemiecki postanowił doprowadzić do: "[...] jak najszybszego porozumienia się z politykami polskimi i postawienia zarówno sojusznika, jak i przyszłego kongresu pokojowego wobec faktu dokonanego, jakim miało być dobrowolne opowiedzenie się Polski po stronie Niemiec."

31 października 1918 r. specjalny wysłannik niemieckich władz – hrabia Harry Kessler, notabene stary znajomy J. Piłsudskiego z okopów, odbył z nim rozmowę, w trakcie której  tenże stwierdził, że jego zdaniem –" obecna generacja Polaków nie pójdzie na wojnę o Poznańskie, czy Prusy Zachodnie".  Bo  na tych terenach  mieszkali  mniej patriotyczni  Polacy…  Wizje J.Piłsudskiego dotyczące  przyszłych sojuszy tak scharakteryzował, w liście opublikowanym w Rzeczypospolitej, Stefan Żeromski:

…] Obecny Naczelnik Państwa Polskiego, a dawniej komendant Legjonów, przybywszy w roku 1916 do Zakopanego, rozmawiał ze mną pewnego razu o aktualnej wówczas sprawie tworzenia armji polskiej po stronie państw centralnych.Ponieważ przez cały ciąg wojny byłem zawziętym zwolennikiem zwycięstwa Francji i Ententy, gdyż w tem zwycięstwie pokładałem nadzieję osiągnięcia niepodległości i zjednoczenia ziem polskich, gorąco oponowałem przeciwko planowi i usiłowaniu wzmocnienia siły Niemiec. Ówczesny komendant Legjonów innego był zdania. Dowodził, iż należy tworzyć armję po stronie państw centralnych, nawet wbrew woli społeczeństwa polskiego, którego “tchórzostwo” w jaskrawy sposób charakteryzował:

Konstancin, dn. 1 października 1922r
.
 
(Rzeczpospolita, Nr 270, 1922 r.)

Tak więc wypuszczenie Piłsudskiego z więzienia można by nazwać swoistym zwolnieniem  za kaucją. Trzeba przyznać, że dość wysoką… Tydzień później Piłsudski został  przewieziony do Berlina, skąd 9 listopada po południu, specjalnym pociągiem składającym się z lokomotywy i wagonu-salonki, został wraz z  Sosnkowskim, w towarzystwie właśnie Kesslera, dostarczony do Warszawy. A ten – w uznaniu zasług – został  pierwszym niemieckim dyplomatą akredytowanym przy polskim rządzie w Warszawie. 10 listopada, o godz. 7:30 rano pociąg z cennym pasażerem wtoczył się na peron warszawskiego Dworca Wiedeńskiego.

Od tego czasu datuje się okres Wielkiej Mistyfikacji w polskiej historiografii, który, z krótszymi (II wojna światowa), lub dłuższymi (okres PRL) przerwami, trwa właściwie do dzisiaj (po transformacji ustrojowej –  ustawą z dnia 15 lutego 1989 r. – dzień 11 listopada został ponownie ustanowiony Narodowym Świętem Niepodległości).

image
A zaczęło się od kłamstw.  Jędrzej Moraczewski, drugi (pierwszym, krótko, był Ignacy Daszyński) premier rządu powołanego przez Piłsudskiego, tak pisał:
"11 listopada wrócił nareszczie po półtorarocznej niewoli do Warszawy komendant Józef Piłsudski. Po entuzjastycznym powitaniu przez niezliczone tłumy, oblegające Dworzec Wileński, zabrał się Komendant natychmiast do pracy. Odbył dłuższą naradę z Radą Regencyjną, której wynikiem było ustąpienie regentów i oddanie całej władzy w ręce Piłsudskiego".

I tu minął się z prawdą, bowiem Piłsudski przyjechał do Warszawy 10 listopada i nie witały go “tłumy”, tylko wystraszony ogólną sytuacją członek Rady Regencyjnej, książę Zdzisław Lubomirski i kilkuosobowa grupa działaczy POW z Adamem Kocem na czele.  Z biegiem czasu powstał mit, że Wódz powrócił zdeterminowany, aby przejąć władzę, która – jak to określił prof. Andrzej Garlicki – 11 listopada “leżała na ulicy,”a dokładniej na ulicy Moniuszki. A Piłsudski, jako przykładny obywatel, z tejże ulicy ją podniósł. Sam tak to opisał: "Po przyjeździe moim z Magdeburga zastałem wszystkich Polaków w nieświadomości tego, co czynić należy. Każdy miał gotową receptę działania, w którą zresztą nie wierzył. Pomimo to wszyscy receptarze kłócili się wzajemnie. Jeśli pan sądzi, że  ja wtedy wiedziałem, co należy przedsięwziąć, to pan się myli. I ja też nie wiedziałem, ale byłem na tyle mądrym, że z tej nieświadomości mojej przed nikim się nie zdradziłem. Dlatego oddziaływałem na psychikę ludzką, wpajając przekonanie, że skoro milczę, to wiedzieć muszę". [J. Piłsudski, Myśli, mowy i rozkazy]

I inna wypowiedź:  "W listopadzie 1918 r. stał się wypadek bynajmniej nie historyczny, ale taki sobie, zwykły. Z Dworca Wiedeńskiego przeszedł przez ulicę Marszałkowską na ulicę Moniuszki człowiek, którego nazywali Józefem Piłsudskim. W przeciągu kilku dni , bez żadnych koncesji, czy to leśnych, czy jakichkolwiek innych, stał się fakt najzupełniej niezwykły. Człowiek ten stał się dyktatorem. […] Dano mi wszystko do rąk". [z przemówienia w lipcu 1923 r.]

Aleksandra Piłsudska w swoich Wspomnieniach napisała, że " został dyktatorem z woli ogółu", co było oczywistą nieprawdą, gdyż został nim z woli niemieckiego gubernatora Warszawy – Hansa von Beselera, który, gdy Piłsudski przebywał jeszcze w Magdeburgu, mianował trzyosobową (książę Zdzisław Lubomirski, arcybiskup Aleksander Kakowski i hrabia Józef Ostrowski) Radę Regencyjną, której przekazał władzę, a sam pospiesznie małym stateczkiem salwował się ucieczką Wisłą do Gdańska.

Ową Radę, czującą już na plecach oddech bolszewickej rewolucji, władza zaczęła parzyć w ręce, więc niecierpliwie wyczekiwała przyjazdu Piłsudskiego, by się jej jak najszybciej pozbyć.

image

Czas przybycia Piłsudskiego do Warszawy trzymany był w tajemnicy. Ulotki informujące mieszkańców stolicy o powrocie Komendanta wzywały do powitania go na Dworcu Wiedeńskim 10 listopada o godzinie 12:00 w południe. Tymczasem przybył on wczesnym rankiem, o 7:30 . Faktu tego nie zanotował żaden dziennikarz, ani nie uwiecznił żaden fotograf.  Zdjęcie umieszczane we wszystkich publikacjach, pokazujące witające go tłumy, zrobione było (przez  Mariana Fuksa) dwa lata wcześniej, a ściślej 12 grudnia 1916 r., kiedy to J. Piłsudski przyjechał na rozmowy z członkami Tymczasowej Rady Stanu.  Czyli, używając żargonu w stylu Marszałka, “Pic na wodę – fotomontaż”.

image

Przyjazdu nie udało się długo ukryć, toteż wkrótce zaczęły się owe “tłumy” zbierać i Piłsudski zmuszony był do nich przemówić.  Przemowa była krótka, bowiem nie był na taką ewentualność przygotowany, więc wykpił się chorobą. Wyszedłszy na balkon pałacyku należącego do ks. Lubomirskiego, gdzie się zatrzymał, odezwał się  słowami:

"Obywatele!  Warszawa wita mnie po raz trzeci. Wierzę, że zobaczymy się niejednokrotnie w szczęśliwszych jeszcze warunkach. Zawsze służyłem i służyć będę życiem swoim, krwią Ojczyźnie i ludowi polskiemu. Witam Was tak krótko, gdyż jestem przeziębiony; bolą mnie gardło i piersi".

Następną mistyfikacją jest przypisanie Piłsudskiemu sentencji o “czerwonym tramwaju”, która brzmiała: "Towarzysze, dojechałem czerwonym tramwajem socjalistycznym do przystanku “Niepodległość” i przy nim wysiadłem. Wy, jeżeli chcecie, możecie jechać dalej, aż do ostatniej stacji, ale odtąd, proszę, zwracajcie się do mnie przez >Pan<”.  Piłsudski nigdy tych słów nie wypowiedział i jeszcze długo z owego tramwaju nie wysiadał, aż dojechał do pętli w Sulejówku w 1923 roku. Zostały one wymyślone i włączone do tworzącej się właśnie jego legendy przez znanego z ciętego języka publicysty, Adolfa Nowaczyńskego.

Komendant nie planował pozostawać w Warszawie na dłużej, gdyż chciał jak najszybciej znaleźć się w Lublinie, gdzie od 7 listopada 1918 r. działał Tymczasowy Rząd Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim jako premierem. Pragnął bowiem przejąć nad nim władzę.  Jedną z niezbyt chwalebnych cech charakteru Piłsudskiego (a miał ich wiele) była taka, że lubił przychodzić na gotowe, a później stroić się w cudze piórka. To tu padły słynne słowa skierowane do pułkownika Śmigłego-Rydza, który  w owym rządzie objął stanowisko Ministra Spraw Wojskowych:  "Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić!"   Kiedy jednak dowiedział się, że Rada Regencyjna ma zamiar przekazać mu władzę, zmienił zdanie. Ostatecznie, Warszawa to nie jakiś tam peryferyjny Lublin. Ten więc zostawił sobie na później, wiedząc, że i tak  będzie jak zwykle…

11 listopada, w godzinach wieczornych, Rada Regencyjna przekazała J. Piłsudskiemu władzę, a następnie się rozwiązała. Sam obdarowany tak ten fakt opisał: "Rada Regencyjna zwróciła się dnia 11 listopada do mnie z prośbą o podjęcie się utworzenia Rządu Narodowego, w którego ręce gotowa jest złożyć swą władzę. Porozumiałem się również z Tymczasowym Rządem Ludowym Republiki Polskiej w Lublinie i postanowiłem wezwać przedstawicieli stronnictw celem omówienia zapatrywań na tą sprawę".

Jedenaście dni później – 22 listopada 1918 r. – po przejęciu władzy od Daszyńskiego, Pisudski objął urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa, który powołał własnym dekretem i w ten sposób został Ojcem Niepodległoci. I tak, parafrazując wierszyk, którego sam był autorem – "ni z tego, ni z owego, mamy Ojca Piłsudskiego".

Józef Piłsudski, biorąc w swoje ręce przywództwo nad wskrzeszonym na nowo państwem, dostał od losu wielką szansę, ale ją niestety zaprzepaścił. Obdarzony charyzmą, jakiej nie posiadali inni przywódcy, potrafił obudzić z “chocholego snu” jego mieszkańców, o których mówił:  " Umiłowanym stanem Polaków jest niezdecydowanie".   " Zgnuśnieliśmy bezwarunkowo i uczyć się musimy od nowa odwagi i waleczności."   " Polska jest najbardziej cywilnym narodem na świecie".   "Sztuką rządzenia Polakami jest zatem wzniecanie odpowiednich nastrojów"  (Myśli, mowy i rozkazy).  Ale on, zamiast wykorzystać te nastroje i stworzyć w pełni demokratyczne i praworządne państwo, został dyktatorem. Bo tak naprawdę nie chodziło mu o Polskę, tylko o władzę nad nią.

Jako ciekawostkę podaję fakt, że w grudniu 1926 r. ówczesny minister spraw wewnętrznych – generał Sławoj Felicjan Składkowski, ustalił datę 11 listopada Świętem Policji Państwowej.

*******
*Dom w Magdeburgu, w którym był internowany Piłsudski, został w 1937 roku, na ręce Federacji Obrońców Ojczyzny, przekazany Polsce i stanął na terenie parku belwederskiego jako swoisty pomnik. Tu przetrwał w stanie nienaruszonym II Wojnę Światową, ale władze komunistyczne nakazały go zburzyć.(na zdjeciach dom z Magdeburga w Łazienkach i dokument przekazujący budynek.

image

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka