Najważniejsze nazwy historyczne w języku polskim na terytorium najbardziej zachodniego obwodu FR.
Najważniejsze nazwy historyczne w języku polskim na terytorium najbardziej zachodniego obwodu FR.
Dariusz Bugajski Dariusz Bugajski
1933
BLOG

DLACZEGO POLACY NAZYWAJĄ KRÓLEWIEC KALININGRADEM?

Dariusz Bugajski Dariusz Bugajski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14
Nazwa Kaliningrad została utworzona w 1946 r. dla uczczenia pamięci Michaiła Kalinina, który pełnił funkcję przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRS, formalnie głowy państwa – odpowiednika prezydenta. Jako dobry bolszewik był współodpowiedzialny za masowe zbrodnie komunistyczne, w tym jego nazwisko widnieje pod rozkazem rozstrzelania polskich oficerów – jeńców wojennych ze Starobielska, Ostaszkowa i Kozielska. Na cześć Kalinina, w części jeszcze za jego życia, w całym ZSRS nazwano tysiące obiektów, w tym uczelni, szkół, szpitali, zakładów, placów i ulic oraz osiedli i miast. Do dziś jest jeszcze wiele takich upamiętnień, głównie w Rosji i na Białorusi.

Nawet jednak tam przywrócono dawne historyczne nazwy miast takich jak położony pod Moskwą 200-tys. Korolew (nazywany Kaliningradem w latach 1938-1996) czy ponad 400-tys. Twer znany w latach 1931-90 pod nazwą Kalinin. Zatem nawet Rosjanie zmienili najbardziej rażące upamiętnienia przywracając nazwy historyczne, za wyjątkiem (pomimo prób) właśnie nadbałtyckiego Kaliningradu a przecież również w języku rosyjskim, jak chyba we wszystkich językach słowiańskich, istnieje znana już od co najmniej od XVII w. nazwa Korolevec. Polska i Polacy mają jednak niewielki wpływ na oficjalne rosyjskie nazewnictwo geograficzne. Mamy jednak wpływ na nazewnictwo geograficzne i nazwy używane urzędowo w języku polskim w stosunku do obiektów znajdujących się poza Polską. Dlaczego zatem bezmyślnie czcimy pamięć zbrodniarza komunistycznego stosując obecną rosyjską oficjalną nazwę miasta w języku polskim? Używanie historycznej nazwy polskiej jest przecież w pełni uzasadnione moralnie, przede wszystkim ze względu na szacunek do ofiar systemu komunistycznego. Dlaczego wobec tego współcześni Polacy powszechnie używają nazwy Kaliningrad?

Polityka (historyczna) i nazewnictwo geograficzne

Nazewnictwo geograficzne, w tym obiektów poza granicami państwa, to nie jest banał lub drobiazg tylko wyraz polityki państwa. Przecież słowa mają często większe znaczenie niż miecz – siła zbrojna. Dla przykładu cieśniny, które zawsze znane były we wszystkich językach europejskich jako Cieśniny Czarnomorskie dziś w każdym oficjalnym dokumencie lub umowie a w konsekwencji coraz częściej potocznie zwane są Cieśninami Tureckimi. Państwo tureckie dba o to by używano tej nazwy, w tym np. w oficjalnych dokumentach NATO. Działania te są obecnie znacznie na wyrost ponieważ nikt nie kwestionuje tureckich praw w cieśninach gwarantowanych konwencją z Montreux z 1936 r.

Bliższy nam geograficznie i historycznie przykład miasta, które od najdawniejszych czasów znane było pod nazwą Wilno lub podobnie po rosyjsku czy angielsku (Vilna), od kilkudziesięciu lat znane jest w tych językach jako „Vilnius”. Wyjątkiem, poza językiem polskim, jest jeszcze tylko kilka języków: fiński, hebrajski, hiszpański, łotewski i słoweński, w których używa się formy „Vilna” a ambasada niemiecka w Wilnie to oficjalnie: Deutsche Botschaft Wilna. Oczywiście w języku polskim stosowanie nazwy Wilno jest uzasadnione względami historycznymi i kulturowymi.

Z tych samych powodów Grecy chyba jako jedyni nazywają nadal Konstantynopolem miasto, które na żądanie Turcji od 1930 r. nazwane jest w pozostałych językach Stambułem. Jednym z nielicznych wyjątków jest także słoweński, w którym dominuje historyczny słowiański Carogród (Carigrad) oraz islandzki, w którym używana jest dawna nazwa nadana przez wikingów Miklagardur (Wielkie Miasto) obok współczesnej nazwy oficjalnej. Czy w obu tych ostatnich przypadkach nie jest to godny naśladowania przejaw szacunku zarówno do własnego języka jak i historii oraz podkreślenie związków z danym miejscem, na tyle intensywnych, że powstała nazwa własna? Używanie historycznego nazewnictwa chyba nie daje żadnego prawa do przypuszczenia, że Islandczycy, wzorem przodków sprzed tysiąca lat, mają złe zamiary wobec Stambułu. Tak jak zapewne Polacy, którzy używają spolszczonej a nie oryginalnej nazwy Paryża nie planują aneksji tego miasta do Rzeczypospolitej.

Często jednak nazewnictwo geograficzne generuje spory. Najgłośniejszym przykładem takiego sporu pozornie tylko o nazwę jest oczywiście grecko-macedoński, który był częścią rywalizacji o dziedzictwo historyczne dawnej Macedonii. Żaden Argentyńczyk nie powie zarówno prywatnie jak i oficjalnie na wyspy znane w Polsce głównie jako Falklandy inaczej niż Malwiny. Można by przytoczyć setki takich przykładów z różnych zakątków świata i ogromna większość z nich wcale nie jest powiązana z roszczeniami terytorialnymi jak w przypadku Falklandów/Malwin ale zwykłym związkiem tradycji nazewnictwa w danym języku z polityką historyczną państwa. W tym świetle zdumiewające jest że leżący w całkowicie w polskiej gestii, nie generujący jakichkolwiek konsekwencji czy sporu, jednostronny powrót do polskiej nazwy historycznej Królewca nie nastąpił po 1989 r.

Dlaczego nowa nazwa nadana miastu przez Sowietów utrwaliła się w języku polskim można wyjaśnić prostym faktem, że jeśli w drugiej połowie dwudziestego wieku języki w wolnym świecie podlegały naturalnym procesom, to w sowietyzowanej Polsce dokonano administracyjnej zmiany języka nie tylko w sferze nazewnictwa geograficznego ale wielu innych obszarach poprzez tworzenie nowych słów, zmianę znaczenia starych, czy w ogóle odwracanie znaczenia już istniejących słów. Przykładem jest nazwanie repatriantami ludzi, którzy ”powracali” z Wilna do Gdańska czy ze Lwowa do Wrocławia „po kilkusetletniej nieobecności”, chociaż właściwym i istniejącym słowem było „ekspatrianci” albo utrwalone w polszczyźnie od najmniej XVII w. egzulant (eksulant). Podobnie wymuszona była ewolucja znaczenia przymiotników „sowiecki” i „radziecki” itd. Pięćdziesiąt lat cenzury, media i wszystkie publikacje wydane w tym czasie, wpisały na trwale do naszego języka te sztuczne i narzucone zmiany. Te lata wyłącznej obecności w sferze publicznej, w mowie i piśmie, nazwy Kaliningrad stworzyło silny nawyk językowy.

Dlaczego nie wróciliśmy do dawnej nazwy?

Dlaczego jednak nie doszło do powrotu do dawnej historycznej polskiej nazwy po odzyskaniu wolności i zniesieniu cenzury znacznie trudniej odpowiedzieć. Fakt ten można próbować w części tłumaczyć lenistwem intelektualnym połączonym z przesadną poprawnością, charakterystyczną dla dużej części Polaków – byle nikt nie poczuł się urażony. Zapewne gdyby dziś odkryto Amerykę to odkrywcę znalibyśmy w polszczyźnie pod nazwiskiem Cristóbal Colón i wszyscy staraliby się wymówić i zapisać to nazwisko w sposób jak najbardziej zbliżony do hiszpańskiego oryginału. Na szczęście nasi przodkowie nie mieli takiej potrzeby odwzorowywania innych i powszechnie wszystko polszczyli dzięki czemu dziś mamy bogactwo egzonimów w naszym języku, nawet dla opisania najodleglejszych zakątków Ziemi i ludzi tam mieszkających.

Inną przyczyną może być również brak impulsu administracyjnego wymuszającego powrót do nazwy historycznej. Nawet właściwa państwowa Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami RP zadowoliła się typowo polskim, czyli połowicznym rozwiązaniem, uznając w 2005 r. nazwę Królewiec, ale obok nazwy Kaliningrad. Nawiasem Komisja jest bardzo niekonsekwentna w ustalaniu urzędowych nazw dopuszcza bowiem nazwę Królewiec ale zaleca używanie nazwy Kaliningrad, wymienia też wybiórczo niektóre polskie nazwy historyczne ale nie zaleca ich używania (np. Darkiejmy czy Wystruć, czyli obecny Czerniachowsk nazwany na cześć gen. Iwana Czerniachowskiego, „wsławionego” pacyfikacją żołnierzy AK podczas operacji „Ostra Brama” na Wileńszczyźnie w 1944 r., poległego w Pieniężnie na Warmii) albo wyjątkowo traktuje spolszczoną nazwę jako obowiązującą (Cieśnina Piławska).

Połowiczność decyzji Komisji ma wpływ na oficjalne polskie nazewnictwo, w tym również stosowane na podstawie ustawy prawo o ruchu drogowym, której zmiana sprzed kilku lat pozwoliła na pojawienie na znakach drogowych nazw takich jak Grodno, Lwów czy Wilno ale już nie Królewiec. Dziś bez wyjątku media i prawie wszyscy politycy stosują nazwę Kaliningrad, która jest w języku polskim tym czym tzw. Pałac Kultury i Nauki w miejskim krajobrazie naszej stolicy, czyli symbolem zniewolenia i obcej dominacji. Dlaczego ledwie kilku współczesnych polskich polityków używa lub używało publicznie nazwy Królewiec? Paradoksem jest, że to my powszechnie upieramy się przy używaniu nazwy „Kaliningrad”, jak pies całe życie przyzwyczajony do łańcucha, a to czasem świat zewnętrzny bardziej pamięta o alternatywnej nazwie miasta w języku polskim (np. hasło w Encyclopaedia Britannica: „Kaliningrad city, Kaliningrad oblast, Russia. Alternative Titles: Königsberg, Królewiec”), nie wspominając już nawet o samej Rosji, w której „odkalininizowano” najbardziej znaczące upamiętnienia.

Używanie nazwy „Kaliningrad” w języku polskim bywa uzasadniane na różne sposoby. Najczęściej uzasadnia się tym, że przecież oficjalna nazwa to „Kaliningrad”. Czy trzeba tu przypominać, że przed II wojną oficjalna nazwa brzmiała Königsberg ale jednak nikt wówczas mówiąc po polsku tej nazwy nie używał – wszyscy mówili Królewiec, potocznie i oficjalnie (np. mapy Wojskowego Instytutu Geograficznego). Poza tym współczesna nazwa oficjalna jest w języku rosyjskim i według prawa rosyjskiego, które nie są jak dotychczas obowiązujące w Polsce. Nie są obowiązujące również na Litwie, gdzie w odróżnieniu od Polski bez oporów powszechnie używa się litewskiego odpowiednika Królewca czyli Karaliaučius obok oficjalnego Kaliningradas (spośród wszystkich wersji językowych Wikipedii, łącznie z niemiecką, tylko litewska używa hasła „Karaliaučius” a nie „Kaliningrad”). Istnienie własnej nazwy podkreśla jedynie na tyle silne związki historyczne i kulturowe z danym miejscem, że nadano temu miejscu nazwę w ojczystym języku. Warto zauważyć, że o ile w Republice Litewskiej żywa w edukacji i kulturze jest pamięć o związkach historycznych z ziemiami wchodzącymi obecnie w skład Federacji Rosyjskiej to w Polsce temat niemniejszych polskich związków z Królewcem jest znacznie mniej znany. Litwini traktują jako nierozłączną część własnego dziedzictwa historię dawnych pobratymczych plemion pruskich oraz późniejszego ewangelickiego osadnictwa litewskojęzycznego w dolnym biegu Niemna (Mała Litwa), które przetrwało do 1945 r.

Zapomniane związki z Polską

Natomiast w Polsce niemal zapomniane są dawne związki polityczne i prawne z miastem ale także związki naukowe i edukacyjne. Przecież druga najważniejsza uczelnia I Rzeczpospolitej, podniesiona przywilejem z 1560 r. do rangi Akademii Krakowskiej przez króla Polski Zygmunta Augusta - Uniwersytet Albertina była zakładana i kierowana również przez wielu wybitnych polskich uczonych tamtych czasów. Wykładali i studiowali w Albertinie również liczni Polacy (choćby Jan Kochanowski). Wreszcie zapomniana jest obecność licznej polskiej społeczności, którą można nazwać najstarszą Polonią ponieważ Polacy osiedlali się począwszy od XIV w. poza polskim obszarem etnicznym i przez wieki pozostając mniejszością zachowali polskość. Pomimo utraty związków prawnych z Polską w 1657 r. na skutek nieszczęsnych traktatów welawsko-bydgoskich mieszczanie Królewca jeszcze długo zabiegali o powrót pod polskie panowanie i dopiero użycie siły złamało ich opór. Na mocy wspomnianych traktów całe Prusy Książęce miały wrócić do Polski po wygaśnięciu Hohenzollernów na tronie pruskim, co nastąpiło w 1918 r.

Nie tylko południowa części Prus (późniejsze Mazury i Warmia) została masowo zasiedlona przez mazowieckich chłopów ale także osiedlano się na północy a w samym mieście w XVII w. nawet co czwarty mieszkaniec był polskojęzyczny. To w tamtym czasie powstało polskie nazewnictwo geograficzne również dla północnej części Prus Książęcych, które stało się częścią polskiego dziedzictwa. Samo miasto odegrało także ogromną rolę w dziejach polskiego języka i drukarstwa. W ciągu kilku wieków wydano w Królewcu setki polskich druków (ostatni w 1931 r.) a przejściowo wydawano tu więcej po polsku niż w całej Polsce. Publikowano liczne druki religijne, ewangelickie i katolickie, ale także świeckie, w tym stworzono fundament współczesnej polskiej ortografii wydając w 1551 r. dzieło Stanisława Murzynowskiego Ortografija polská. To jest nauka pisániá i czytaniá języka polskiégo, ilé Polákowi potrzebá, niewielem słów dostatecznie wypisaná. Tu także wydano w 1570 r. reprint najstarszego polskiego elementarza pt. „Nauka krótka ku czytaniu pisma Polskiego”. Jerzy Rekuć założył Drukarnię Polską w Królewcu, w której wydawał między innymi pierwszy polski tygodnik, a drugi periodyk w ogóle, pt. „Poczta Królewiecka” w latach 1718-1720.

Teraźniejszość i przyszłość

Obecne wydarzenia historyczne stanowią doskonałą okazję do wielu zmian, także w sferze języka, w tym poprzez odrzucenie upokarzającej nas oficjalnej nazwy miasta i powrót w języku polskim do nazwy historycznej. Nawet jeżeli ktokolwiek widzi tu jakiś problem z zakresu stosunków międzynarodowych czy pocztowo-komunikacyjny to można ograniczyć używanie nazwy „Kaliningrad” tylko do dokumentów i umów wydawanych przez państwo polskie w języku angielskim albo wyłącznie w relacjach z Federacją Rosyjską. Nawiasem warto również przy okazji już dziś podnosić postulat demilitaryzacji całego obwodu ze stolicą w Królewcu, w celu oswajania sojuszników i Rosjan z tym postulatem, nawet jeśli jeszcze jego realizacja wydaje się mało prawdopodobna. Historia obfituje przecież w wydarzenia, które mimo nikłego prawdopodobieństwa ich wystąpienia i nieracjonalności jednak nastąpiły. Zapewne niepomiernie zdziwiliby się późniejszymi losami Królewca uczestnicy audiencji u przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRS 9 września 1941 r. w Moskwie, podczas której ambasador RP prof. dr Stanisław Kot zwrócił się do Michaiła Kalinina: „Następstwem buty niemieckiej, przesiedleń i zniszczeń narodu polskiego będzie fakt, że Königsberg znów stanie się Królewcem”. Z pewnością co innego miał na myśli ambasador Kot ale dziś niech przynajmniej w przestrzeni języka polskiego miasto powróci do nazwy Królewiec.

W ostatnich miesiącach przetoczyła się przez nasze media dyskusja dotycząca stosowania zwrotu "na Ukrainie" czy "w Ukrainie". A co to ma wspólnego z nazewnictwem dotyczącym Królewca? Kwestia "w" czy "na" niema kompletnego znaczenia dla niczego i nikogo, w tym szczególnie Ukrainy, poza tymi, dla których jest pretekstem by na chwilę pojawić się w celach autopromocyjnych w różnych mediach. Jednocześnie powszechne używanie nazw upamiętniających zbrodniarzy nikomu nie przeszkadza. Zestawienie tych dwóch spraw po prostu rażąco źle świadczy o naszym polskim zbiorowym poziomie intelektualnym oraz podkreśla całkowity brak zdolności odróżniania rzeczy ważnych od pozorów.  

Zobacz galerię zdjęć:

Fragment mapy Polska Północna z 1939 opr. E.Romer i T.Szumański. Zwraca uwagę użycie wyłącznie polskich nazw w stosunku do obiektów w Niemczech i Republice Litewskiej
Fragment mapy Polska Północna z 1939 opr. E.Romer i T.Szumański. Zwraca uwagę użycie wyłącznie polskich nazw w stosunku do obiektów w Niemczech i Republice Litewskiej Litwini szanują swoje dziedzictwo historyczne i dawno rozwiązali niezbyt trudny problem, z którym Polacy nie potrafią sobie poradzić Niemieckie znaki drogowe z Warschau (Warszawa) i Stettin (Szczecin) Stan polskiej świadomości historycznej oddaje istnienie do początku 2022 r. Ronda Kaliningrad w Elblągu. Nazwę zmieniono po wielu latach protestów, również ze strony grupy Rosjan mieszkańców miasta partnerskiego, na Rondo Bitwy pod Grunwaldem

Polak cywilizacji łacińskiej szukający prawdy

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Kultura