Dwaj byli polscy prezydenci sfotografowali się na tle tablicy reklamującej kantor internetowy „Cinkciarz.pl”. To krok w kierunku otwartości i uczciwości. Wiadomo, że od lat różni cinkciarze a nawet aferzyści sponsorują polityków. Panowie Prezydenci Wałęsa i Komorowski mają po prostu na tyle godności by się z tym nie kryć. Kamingauty (czas na polonizację tego określenia) są dziś modne i zdrowe. Miejmy tylko nadzieję, że zatrudniający Ich Ekscelencje polski koncern finansowy nie straci na tym wizerunkowo.
Pani premier Kopacz strzeliła sobie za to „słitfocię” na tle znaczka mercedesa. Podobno przez przypadek. Doprawdy, czas zrzucić okowy, na marynarkach posłów i senatorów, na koszulach, krawatach, na damskich kozaczkach jest tyle powierzchni reklamowej. I ona się marnuje! Nazwy partii politycznych także leżą odłogiem. O ileż bardziej przejrzysta była by batalia dajmy na to Partii „Nowoczesna.Cinkciarz.pl” z „PiS.Vodafone”. A tu już z flanki atakuje ktoś z „PO.Qutar Airlines” i ktoś inny z „SLD.Gazprom”. Te przyporządkowania reklamowe są rzecz jasna tylko zmyślonymi przykładami, całkiem przypadkowymi, zresztą nawet gdyby się ziściły byłyby, jak to w reklamie oraz polityce, zjawiskiem nietrwałym. Chciałoby się rzec - eterycznym jak sojusze.
Tylko jak mogliby zostać wykorzystani reklamowo obrotni politycy PSLu? Bo, że mogliby reklamować dosłownie wszystko, to wiadomo. Ale jak? Wyobrażacie sobie posła Burego na spotkaniu ze specjalistami od marketingu korporacyjnego? - „A ile kosztuje ta wasza firma, ta cała coca-cola, czy jak jej tam?”
…W końcu jednak tylko biedni posłowie Pęk i Wipler pozostaliby bez instytucjonalnego sponsora. Tego, do czego by mogli zachęcić skutecznie, reklamować wszak nie wolno.