Przede wszystkim chcę powiedzieć, że nie robiłem niczego niezgodnego z prawem. Chciałem otworzyć firmę w Panamie, bo tam się najlepiej szlifowało laski. Ludzie, jak ja uwielbiam laski, aż dreszcz mię przechodzi gdy myślę o ich szlifowaniu. A panamskie szlifiernie lasek znane są w całym świecie pozostałym. To wielki przemysł, którego okruchy - dzięki mnie - trafiły do Polski. Powinniście być mi wdzięczni. Moje słynne panamskie laski sprzedawano wówczas za miliony. Każdy chciał je mieć, jak Rolls-royce’a, jak torebkę Louis Vuitton, jak udziały w OLT Express
Firma panamska była mi więc potrzebna i nie ma się co czepiać, chciałem tam zresztą otworzyć koncern odzieżowy, zatrudniłem nawet szalonego kapelusznika i krawca z Panamy, los jednak pokierował moim życiem inaczej. Otóż, pewnego dnia, w pewnym kasynie zacząłem wygrywać. Wygrywałem, wygrywałem (straszna nuda!) i tak pięćset razy pod rząd. Tyle, że nie mogę powiedzieć o rząd jakiego kraju chodzi, takie wyznanie byłoby zbyt bolesne. Pod samorząd też wygrałem i co z tego. Lechu wygrywał w totka a ja w kasynie, tak widać Pan Bóg podzielił łaski. Chciałem się kiedyś nawet zamienić. Lechu – mówię – znudziło ni się to łażenie po kasynach, powiem ci jak tam wygrywać, a ty zdradź mi jak to się robi z totolotkiem. Masz system? Nikogo nie zdradzę – odpowiedział noblista – a już zwłaszcza systemu, który zresztą zaraz obalę. Zostałem więc przy kasynach i choć lakierki cisnęły a muszka wrzynała się w podgardle, wytrwałem. A wszystko z tego patriotyzmu, dla waszego dobra kochani Rodacy. Wyobraźcie sobie, cóż to byłby za wstyd na cały świat, gdyby teraz wśród międzynarodowej elity, odkrytej właśnie w Panamie zabrakło przedstawiciela Polski.