Czy mój głos naprawdę ma znaczenie? Rozważania (nie)formalne
No dobra, powiedzmy sobie szczerze – idziemy na wybory, wrzucamy ten jeden malutki papierek do urny i myślimy: "Czy to w ogóle coś zmienia?". Okazuje się, że z czysto statystycznego punktu widzenia, szansa, że właśnie TWÓJ jeden jedyny głos zadecyduje o wyniku wyborów, jest... no cóż, znikoma. Zwłaszcza w dużych wyborach, gdzie kandydatów dzielą tysiące głosów, Twój głos to kropelka w oceanie.
Pomyśl o tym jak o rzucaniu monetą. Szansa na orła czy reszkę to 50/50. Ale szansa, że Twój jeden rzut zdecyduje o wyniku konkursu rzutów monetą, w którym bierze udział milion osób i wygrywa ten, kto ma o jeden orzeł więcej niż drugi, jest po prostu mikroskopijna. Podobnie jest z wyborami. Matematyczne modele potwierdzają – pojedynczy głos ma realne szanse wpłynąć na wynik tylko w ekstremalnych sytuacjach, kiedy jest naprawdę na ostrzu noża, a różnica wynosi zero albo jeden głos. A umówmy się, jak często się to zdarza?
Co więcej, jeśli spojrzymy na to od strony "co mi się opłaca?", czyli tak trochę po ekonomicznemu, okazuje się, że z perspektywy pojedynczego człowieka bardziej "opłaca się"... zostać w domu. Czas, który poświęcasz na pójście do lokalu wyborczego, stanie w kolejce – to wszystko są "koszty", a potencjalna "korzyść", czyli realny wpływ na wynik, jest praktycznie żadna. Trochę to smutne, nie?
Ale hej, skoro tak jest, to dlaczego w ogóle ludzie głosują? To jest właśnie ten cały "paradoks głosowania". Wygląda na to, że nie chodzi tylko o to, żeby realnie zmienić wynik. Głosowanie to coś więcej – to poczucie, że robisz coś ważnego, że spełniasz swój "obywatelski obowiązek". To też sposób na pokazanie, z którą "drużyną" się identyfikujesz. Trochę jak kibicowanie swojej ulubionej drużynie – Twój doping raczej nie zmieni wyniku meczu, ale robisz to, bo czujesz się częścią czegoś większego.
Niektórzy mówią nawet, że cała ta demokratyczna władza opiera się trochę na takiej "zbiorowej iluzji". Wierzymy, że mamy realny wpływ, bo gdybyśmy wszyscy zdali sobie sprawę, jak mały jest wpływ pojedynczego głosu, to frekwencja by spadła na łeb na szyję i demokracja mogłaby mieć problem z legitymizacją.
Ciekawe jest też to, że z biegiem historii, im więcej ludzi mogło głosować, tym mniejsze stawało się znaczenie pojedynczego głosu. Kiedyś, w mniejszych społecznościach, każdy głos liczył się bardziej. Teraz, w wielomilionowych krajach, proporcje są inne.
Więc ostatecznie, czy Twój głos ma znaczenie? Statystycznie – raczej nie, jeśli chodzi o decydowanie o wyniku. Ale czy to oznacza, że nie warto głosować? Cóż, jeśli lubisz grać w grę, w której Twoja szansa na wygraną jest mniejsza niż trafienie szóstki w totka, a jedyną nagrodą jest dobre samopoczucie, że "zrobiłeś swoje", to śmiało. Wartość tego wszystkiego sprowadza się do poczucia, że bierzesz udział w czymś, co i tak prawdopodobnie potoczy się niezależnie od Twojego pojedynczego działania. Może więc warto zastanowić się, czy ta symboliczna kropelka w oceanie iluzji jest warta zachodu.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo