Uczestniczyłem ostatnio w konferencji europejskiej organizacji zrzeszającej związkowców pewnej branży zawodowej z Europy. Reprezentacja Polski była liczna, ale w stosunku do Europy byliśmy małymi pionkami i nasza znajomość języka angielskiego była w jednym wypadku znakomita, w paru średnia, a w paru prawie żadna. To powodowało, że cała polska grupa była mało aktywna. Poza tym poziom dyskusji większości przedstawicieli europejskich związków i stowarzyszeń dotyczył szczegółowych regulacji prawnych dotyczących obrony związkowców w tych bardziej cywilizowanych krajach od naszego. Zajmowała polska reprezentacja stanowiska dość oryginalne, lecz dalekie od przedmiotu rozmowy, a to wynikało z kompletnie innego doświadczenia zawodowego. Kraje postkomunistyczne miały bardzo różne od europejskich uwarunkowania prawne dotyczące związków i ich praw do walki w Komisjach UE i w sądach europejskich. Ich szerokie uprawnienia i regulacje o których ze spokojem Europejczycy rozmawiali były dla nas kompletnie innym światem do którego wejście wiedzie przez żmudną pracę przenoszenia tych praw do Polski. To czym oni się spokojnie zajmowali dziesiątki lat my musimy wprowadzać rewolucyjnie szybko. Poza tym do tego konieczna jest praca związkowców, prawników, tłumaczy, lobbystow, parlamentarzystów w kraju i w UE. Praca tytaniczna i żmudna. Uświadamiając sobie ten fakt wówczas pomyślałem sobie, że nadchodzące wybory znowu spowodują wybór Polaków, którzy są tylko politykami, a nie skrupulatnymi i dokładnymi urzędnikami wykonującymi z wiedzą i znajomością języka te nader trudne prace. Tam w Parlamencie EU potrzeba szczególnego rodzaju pokory, wobec innych nacji, wobec wypracowywanych wspólnie zagadnień i szczególnego rodzaju patriotyzmu objawiającego się pracą pozytywistyczną w przenoszeniu zasad panujących w innych krajach unijnych. Unia nie będzie straszyć nikogo, kto potrafi się w jej oceanie poruszać, a do tego trzeba specjalnych talentów oraz pracowitości wyrastającej ponad typowo polskie zachowania. Na tym spotkaniu najbardziej biurokratyczno-technokratyczni byli Francuzi i Belgowie, co nie jest dziwne, ale najbardziej pracowici i przedstawiający konkretne efekty pracy dla swojego kraju byli Duńczycy i nie dziwne, że to wlaśnie oni we wszystkich rankingach są w czołówce. Czują się szczęsliwi w swoim kraju i mają też najniższy wg. Transparency International wskaznik korupcji. Jest się na kim wzorować drodzy salonowicze.
Ciężki mamy wybór...
Inne tematy w dziale Polityka