Tak się zastanawiam nad oburzeniem jakie w elitach i w mediach wywołała kradzież napisu "Arbeit macht frei" z bramy obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Jest w tym jakaś duża przesada. Czy ten napis to jakaś ikona dla elit i mediów? Dla Światowego Kongresu Żydów? Dla Gazety Wyborczej wreszcie? To tylko napis.
Ludzie którzy przeżyli obóz koncentracyjny chcieliby w większości likwidacji i spopielenia nie tylko napisu, ale całego obozu. Im on jest niepotrzebny. Oni na samo jego wspomnienie dostają obrzydzenia. Komu więc potrzebny był i jest Auschwitz-Birkenau? W PRL-u pokazywano, że to Niemcy (nie jacyś naziści jak w UE) zbudowali fabrykę śmierci i ten wątek był dominujący. Po 89-tym stał się Auschwitz miejscem pielgrzymek z Izraela i został jakby zawłaszczony jako miejsce Holokaustu, przy czym finansowych wkładów w utrzymanie obozu Izrael nie dostarczał wiele. Natomiast nie przeszkadzało to żydowskiej społeczności do kręcenia, filmów, do pisania artykułów czy do medialnych ataków na Polaków za rzekomy współudział w zbrodni ludobójstwa, zapominając o głównych sprawcach czyli Niemcach. To straszna obłuda, nadużywanie statusu gości i niedostrzeganie też winy współplemieńców w zagładzie (milczenie Żydów w Ameryce podczas II WŚ) Jeśli tak to miałoby wyglądać to ja jestem z więzniami. Jestem za tym, żeby rozwiązać problem Auschwitz inaczej. Niech przestanie on być używany do jakichś ideologicznych jatek i wojenek.
Czy jak artystka Nieznalska umieściła w symbolu krzyża genitalia to nasze i żydowskie elity też tak się oburzały? Śmiali się wówczas i nazywali to sztuką. Ja nie mam żadnego sentymentu, podobnie jak kiedyś więzniowie Auschwitz do napisu "Arbeit macht frei"...Gdyby go szlag trafił cóż by się stało?
Inne tematy w dziale Polityka