puchatek puchatek
77
BLOG

List otwarty do Pana Marszałka Sejmu magistra Ludwika Dorna

puchatek puchatek Polityka Obserwuj notkę 3
Szanowny Panie Marszałku!

   Na wstępie chciałbym pokornie stwierdzić, że zdaję sobie sprawę, że tak szacowna postać jak Pan prawdopodobnie nigdy tego listu nie przeczyta. Nawet wtedy, gdybym zamieścił go w komentarzach na Pańskim blogu. Nie przeszkadza mi to jednak. Nie przeszkadza, albowiem traktuję Pana Osobę jako pewien symbol. Ale o tym za chwilę.
   Spieszę Panu donieść (może taka figura stylistyczna wzbudzi Pańskie zainteresowanie), że z wielką ciekawością przeczytałem Pański List Otwarty do Wykształciucha. Zainteresowała mnie szczególnie Pańska definicja tegoż stwora. Cytując Pana słowa: "(...)Pan jako Wykształciuch jest właśnie wykorzenionym absolwentem wyższej uczelni, który swoją tożsamość buduje nie na poczuciu ciągłości i zobowiązań społecznych, ale na ich odrzuceniu. (...) Pan i Panu podobni zbudowaliście namiastkę tożsamości na resentymencie i odrzuceniu tych środowisk, z których wyszliście, bo w czasie Wielkiej Zmiany poczucie ciągłości i lojalności wydało się wam ograniczeniem i ciężarem. Przecież społeczne korzenie przeszkadzają w biegu do przodu. Przecież wartości polskiego inteligenta, robotnika, rzemieślnika, chłopa wydawały się tak beznadziejnie niedostosowane do nowoczesnego świata. Przecież ten nowoczesny świat, zmodernizowana Polska to miało być królestwo oddane Panu w niepodzielne władanie. Wybrał Pan świat społecznej i aksjologicznej pustki, bo pustkę łatwo zapełnić samemu. Ufundował Pan swoją sprawę na nicości, bo łatwo zostać cesarzem niczego.(...)" Definicja ta jest bardzo piękna, bardzo socjologiczna (w końcu jest Pan magistrem socjologii), ale... ja swym bardzo małym rozumkiem pojęcie wykształciucha znajduję inaczej.
   Otóż dla mnie wykształciuch to ktoś, kto traktuje swoje wykształcenie jak fetysz. Ktoś, kto wierzy, że tytuł magistra czyni go lepszym, piękniejszym, mądrzejszym, bardziej kompetentnym w każdym temacie od całej reszty społeczeństwa - maluczkich. Ktoś taki, jak Kwaśniewski, który dla własnej próżności i trzech literek przed nazwiskiem nie bał się kłamać nawet SB, nie mówiąc o elektoracie. Jedyny wyjątek taki wykształciuch czyni dla innych magistrów. Za to bałwochwalczym szacunkiem darzy doktorów i profesorów (każdego z wyższym tytułem niż on sam), choćby nawet ci głosili ewidentne bzdury. Tymczasem ktoś kiedyś powiedział, że ukończenie studiów dało mu tylko jedną rzecz: umiejętność korzystania ze źródeł. W moim odbiorze wagi wykształcenia wyższego nie posuwałbym się może aż tak daleko, niemniej z własnych doświadczeń (choć ze wstydem przyznaję się, że ze mnie cham i prostak z maturą tylko) wiem, że są kierunki, których pożytek dla studenta sprowadza się do: papieru, wspomnianej umiejętności korzystania ze źródeł i ogólnego kontaktu z ludźmi na poziomie.
   Ciekawym studium dotyczącym różnych rodzajów wykształciuchów są... moje Przygody i moja Chatka. Piszę „moje”, a w rzeczywistości niejakiego A.A.Milne’a. Dawno, dawno temu pewien znajomy stwierdził, że te książeczki są w rzeczywistości powiastkami filozoficznymi. Choć wcześniej nie zastanawiałem się zbytnio nad znaczeniem tych słów, po latach przyznaję mu rację. W „Kubusiu Puchatku” możemy bowiem zidentyfikować trzy różne rodzaje wykształciucha:
   a) Kłapouchy – sympatyczny melancholik, który jest przekonany iż co prawda wie, że nic nie wie, ale i tak wie więcej od maluczkich. Z racji swojej pokory jednak darzy tychże pewną protekcjonalną sympatią, jako tych ubogich krewnych, którym nie dane było skorzystać z soczystych owoców Drzewa Wiedzy (sic!).
   b) Sowa Pszemondzała – o, ta jest pewna swoich zdolności intelektualnych; tego, że wie wszystko najlepiej i już w dzieciństwie posiadła sekrety wiedzy, których odkryć innym nie będzie dane do końca życia. Typ irytujący, jednak - przy odpowiednim podejściu - skory do pomocy z powodów podobnych, jak Kłapouchy. Wielką zaletą tego typu wykształciucha jest fakt, że rzadko wychyla się ze swojej dziupli i rzadko wtrąca do spraw codziennych, uważając, ze jest stworzona do wyższych celów.
   c) Królik – tu spotykamy najbardziej irytującego i najgroźniejszego wykształciucha. Milne z racji swojego poszanowania prawa wszelkich istot do bycia, przedstawił Królika w sposób dość sympatyczny. Prawda o codziennym trybie życia tego gryzonia jest jednak mniej przyjemna. Przede wszystkim Królik z przekonania o swojej wyższości wyciągnął wnioski: „skoro jestem lepszy od innych, nie dotyczą mnie ich prawa”. Nie przypadkiem zwrot „krewni i znajomi Królika” używany jest dla określenia niejasnej sieci powiązań towarzysko – rodzinno – biznesowych. Królik de facto pogardza wszystkimi regułami społecznymi w imię forsowania swojego interesu. Uwaga, ważne! Ten interes nie musi być materialny, może to być równie dobrze pewna idea, której realizację Królik uważa za niezwykle ważną. A skoro on uważa, to wszyscy inni też muszą. Skoro zatem interes jest ważny dla wszystkich, a Królik jest najmądrzejszy, zrozumiałe jest, że to właśnie on musi kierować tą realizacją.
   Panie Marszałku Dorn, czy rozpoznaje Pan ten typ wykształciucha? Tak! Zgadł Pan. Pod tą definicję idealnie podchodzi zarówno Pan, jak i Pańscy mocodawcy. Zatem uzupełnię teraz stwierdzenie dotyczące symbolizmu Pańskiej osoby. Jest Pan dla mnie symbolem wykształciucha właśnie!
   Tak pogardzanego przez Pana wykształciucha.

Mając Pana w głębokim poważaniu:

                 Miś O Bardzo Małym Rozumku, Specjalista Hohoniologii Stosowanej

                                                                                      Kubuś Puchatek



 

puchatek
O mnie puchatek

Pragmatyczny idealista - wiem jaki jest świat, wiem jednak też, jaki chciałbym, żeby był. Z reguły nie usuwam komentarzy, chyba, że rażąco przekroczą przyjęte zasady życia społecznego, ten sam autor będzie się dublował lub okażą się kompletnie nic nie wnoszące. Tylko żeby nie było: blogi polecane są wg mnie ciekawe. Nie znaczy to jednak, że zawsze się zgadzam z ich autorami.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka