Mieli "pecha". Koło od auta "się urwało"...
Dwóch moich znajomych dziennikarzy /pozbawionych stałej pracy/, z którymi przyjaźnię się od wielu lat, musi być operowanych i rehabilitowanych. Po wypadku, od prawie roku, przebywają w szpitalach. Wpłata nawet najmniejszej kwoty pomoże w wykonaniu zabiegów, kupieniu leków i sprzętu rehabilitacyjnego. Konto w mBank: 25 1140 2004 0000 3302 5398 4081. Tytuł przelewu: leczenie. Informacje telefonicznie /24 h/: +48 790808523.
===
„Zawiadamiamy Pana o przyznaniu kredytu inwestycyjnego w wysokości 17 milionów dolarów amerykańskich...”. Na papierze firmowym banku pieczęcie i podpisy. Wielu przedsiębiorców lub ludzi którzy chcą nimi zostać, gotowych jest uważać uzyskanie takich pieniędzy za cud.
O tym i o innych cudach będzie mowa w tym reportażu. Zawiadomienie o milionach dolarów przeczytał Damian M. jeszcze „na wolności”. Kilkanaście dni później przebywał już w areszcie. Nie z powodu siedemnastu, lecz osiemnastu milionów, tyle tylko, że nie amerykańskiej waluty, a polskich starych złotych.
Damian M. nazywany przez znajomych „śmieciarzem”, a przez obecnych nieprzyjaciół „śmieciem” jeszcze kilkanaście lat temu żył dostatnio i poczciwie. W rodzinnej wsi S. produkował z żywic nadkola do samochodów, kadłuby jachtów i inne przedmioty użyteczne oraz papę. Dzielił się z bliźnimi zyskiem choćby dlatego aby mieć surowiec. Uchodził za człowieka samodzielnego, żądnego wiedzy. Dbał o firmę i pracowników. Po kilku latach przeniósł się do Częstochowy. Na decyzję niewątpliwie wpłynął pierwszy kontakt ze spec służbami. Nad ranem skromną wiejską posiadłość oświetliły reflektory. Rewizji panów w kominiarkach towarzyszyli oniemiali gospodarze w nocnej bieliźnie. Odczników do produkcji narkotyków nie znaleźono. Zaszła pomyłka. Panowie odjechali. Pozostał lokalny smrodek. Po tym kontakcie ze spec służbami Damian M. na wszelki wypadek przeniósł produkcję papy w inne miejsce. Wynajął teren należący do jednego z kombinatów metalurgicznych. Kontynuował zupełnie prywatne badania nad sposobami utylizowania odpadów przemysłowych W tej dziedzinie, po upadku budownictwa, w okresie tworzenia drugiej Japonii widział zyski dla siebie i dla kraju. Bez trudu wygrał przetargi na budowę wysypisk, segregację i wykorzystanie śmieci. Uzyskał stosowne zezwolenia. Chłonnych wiedzy urzędników zbierał za granicę tamtejsze śmietniki. Przekonywał, że miejsce na odpady nie są lasy i łąki.
Zachęcony do „brania spraw w swoje ręce” inwestował za własne i pożyczone Jak wielu innych obecnych pensjonariuszy zakładów karnych zwrócił się o pomoc do banku. Bez problemu uzyskał pierwszy kredyt. Kupił w Niemczech maszyny.
Urzędnicze decyzje spowodowały rozwój firmy, odsetki nieubłaganie rosły. „Śmieciarz”” udał się do następnego banku. Zadłużenia w poprzednim nie ukrywał. Uzyskanym kredytem spłacił poprzedni. Wpadł w półapkę kredytową. Jedną z pożyczek ubezpieczył nie zatajając swoich zadłużeń, co również bezpodstawnie zarzucił mu PAN prokurator. Damian M. co zarobił to odnosił do banków. Podobnie jak kilkanaście tysięcy przedsiębiorców nie uwzględnił, że na kilkudzisięcio procentowe odsetki pieniędzy najlepiej szukać w kasynie. Plany utylizacji odpadów w świętym miaście mogły upaść.
Cudem można nazwać pojawienie się nowego wspólnika i doradcy zarazem. Z wykształcenia ginekolog Tadeusz D. „bywał w świecie”. Nad obcowanie zawodowe z kobietami przedłożył handel tekstyliami, marmurem
i czym się tylko dało. Znał dyplomatów i jak o tym mówił pracowników służb specjalnych. Działał w Fundacji EKO-GEO-NATURA, miał piękną willę i „alfa - romeo”. To robiło wrażenie.
Panowie „Śmieciarz” i „ginekolog” zaprzyjaźnili się. Pan Doktor także interesował się utylizacją jednym z jego ciekawszych pomysłów było dodawanie śmieci do sztucznych marmurów z których miały być produkowane nagrobki. Nawet ich radioaktywne świecenie nie powinno nikomu przeszkadzać. Na cmentarzach żywi bywają okazjonalnie.
Zauroczony Damian M. od chwili poznania Tadeusza D. w swojej firmie także przebywał okazjonalnie.
Pan ginekolog ofiarował „Śmieciarzowi” coś więcej niż swoje kontakty i dostęp do środków inwestycyjnych Ofiarował nadzieję.
Wśród nowych życzliwych znalazł się także były pracownik MSW - Klemens J. - jeden z szefów ośrodka w Magdalence. Dzięki znajomości ginekologa z tajemniczym biznesmenem Pawłem R. nowy tandem spotyka się w ośrodku kancelarii prezydenta z reporterem Maciejem Z.
„Śmieciarz” i „Ginekolog” zostają poleceni opiece bankowca Czarka H. Ten wskazuje firmę konsultingową, która za niewielką prowizję chce przygotować program naprawczy i pozyskać partnera finansującego projekty Damiana M. Tu jednak poza podpisem w kasie doradców trzeba pozostawić zaliczkę. Koło się zamyka, żeby dostać trzeba dać.
Przejazdy na trasie Warszawa - Częstochowa - Zakopane zespołu Ginekolog, Śmieciarz, Reporter zostają przerwane kiedy spod warszawskiej kawiarni „Świtezianka” wraz z samochodem „Śmieciarza” giną narzędzia pracy, dokumenty pieniądze i ubrania reportera. Chwile przy kawie spędzano z oficerem służb specjalnych, który wcześniej polecił Damianowi M. biznesmena dysponującego nowoczesnymi technologiami zamieniania odchodów w pieniądze.
Damian M. i Tadeusz D. powracają do swojej ziemi obiecanej - Częstochowy.
Pan Doktor przekonuje „Śmieciarza” do iście szatańskiego pomysłu wydzierżawienia od likwidatora, jednego z największych zakładów chemicznych w Polsce i Europie.
Nawet laik po krótkim spacerze po dziedzińcu kolosa i zadarciu głowy aby dostrzec wierzchołki hałd odpadów po poprzednim gospodarzu, mógł zorientować się, że poza pomysłami potrzeba kilkuset milionów dolarów
i wielu lat, żeby ptakom przelatującym obok nie wypadały pióra.
Problem likwidacji kombinatu w T. omawiano na sympozjach międzynarodowych i ministerialnych konferencjach przez wiele lat. Propozycje rozwiązania problemu przedstawione przez Damiana M. zostały zaakceptowane, nikt jednak nie pytał czy potrzebne są na nie jakieś środki.
„Śmieciarz” zostaje przez swoich doradców i wspólników postawiony „nad kanałem do którego niebawem zostanie spuszczony” - jak obrazowo wyraża się jeden z dozorców.
Przejście z realnego świata rzemiosła, do abstrakcyjnego - wielkiego buisness’u odbywało się dla Damiana M. prawie bezboleśnie. Ciągle na super ważnych, często poufnych spotkaniach, nie dostrzegał upływającego czasu.
A czas to pieniądze, których ciągle było brak.
Na niewiele przydadzą się kontakty z fundacjąEKO-GEO-NATURA, której prezes Bolesław E. sam nie miał czym zapłacić za dzierżawiony od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa PGR. Związany z fundacją poseł Konstanty W., jednocześnie Przewodniczący Partii Ekologicznej na co dzień zajęty jest nadchodzącymi wyborami. Damian M. pisze posłowi mądre i piękne przemówienia, ale pieniędzy od tego nie przybywa. Znany już nam Klemens J., były szef ośrodka URM w Magdalence może co najwyżej pomóc Damianowi M. w nabyciu światowych manier, ale nie w uzyskaniu kontaktów z finansjerą.
W otoczeniu Damiana M. nie ma już praktycznie osób, które nie byłyby związane ze służbami specjalnymi.
Ostatnią poznaną w tym kręgu osobą przed aresztowaniem jest Kuba A. były pracownik MSW. Po konsultacjach z bliżej nieokreśloną „górą” oświadcza Damianowi M., że jego projekty oceniono wysoko a pieniądze na ich realizację otrzyma w ciągu kilku miesięcy. „Śmieciarz” ma być ich jedynym dysponentem. Kilkanaście milionów dolarów, przy minimalnym oprocentowaniu, na kilkanaście lat. Część zysków mają otrzymać w przyszłości ekolodzy. Ci zaś zapraszają Damiana M. do udziału w konferencji prasowej w najnowszym hotelu „Shearaton” w Warszawie.
Przez kilka miesięcy nasz bohater uczestniczy w mniej lub bardziej poufnych spotkaniach. Skąd będą amerykańskie dolary nie pyta. Ważne, że będą. Wolne od negocjacji chwile spędza w tajemniczym domu na Mazurach.
W tym czasie czując się odrzuconym doradca - ginekolog wywozi z zakładu „śmieciarza” cenne wyposażenie laboratorium oraz urządzenia. Nową firmę tworzy w A. Wspólnie z Klemensem I. starają się ocalić dla siebie co mogą.
Pod nieobecność Damiana M. o kradzieżach policję zawiadamia rodzina. Ta uboga tradycyjnie instytucja nie znajduje środków na poszukiwanie złodziei
Reporter Maciej Z. dowiaduje się, że jednym ze współzałożycieli Fundacji EKO-GEO-NATURA był W. Żyrinowski. Ta nietuzinkowa postać zawsze była gwarancją wmieszania się w „światowe życie”. Reporter postanawia wyjechać na wakacje. Przedtem w biurach fundacji bywają Anastazja P. i Pan Poseł Konstanty W.,
Kuba A. i Damian M., dzieci dyplomatów i byli funkcjonariusze służb specjalnych. Rachunki płaci Syryjczyk – producent chusteczek do nosa i papieru toaletowego. Chce przejąć kontrolę nad polskimi organizacjami ekologicznymi. Jeżeli paranoję można mierzyć jakąś skalą, to zostają osiągnięte wartości maksymalne.
Ocalało trzech przyjaciół „z boiska”. Damian M., Kuba A. i prezes Bolesław E. W oczekiwaniu na wielkie pieniądze zaciągną w banku mały kredyt - 65 000zł. Zabezpieczeniem są ciągniki stojące w dzierżawionym przez prezesa gospodarstwie. Dzielą się sprawiedliwie. Kuba A. dostaje drobne na zaległe alimenty. Prezes i „Śmieciarz” swoją część wydają wg. własnych potrzeb.
Wreszcie pierwsze chwile radości. „Śmieciarz” odbiera list o przyznaniu 17 milionów dolarów kredytu przez oddział specjalny powszechnie znanego banku. Bywał w oddziale tego banku z Kubą A. Oddział miał biura na terenie jednostki MSW, na co wskazują i adres i numery telefonów umieszczone na papierze firmowym. Wśród podpisów nazwiska doradców byłych ministrów, w tym także spec ministrów - np. Czesława R. doktora nauk ekonomicznych.
Kolejne pisma, wszystkie w aktach sprawy przeciwko „Śmieciarzowi”, traktują o otwarciu specjalnego konta i postawieniu środków do dyspozycji.
W związku z tym odbywa się jeszcze jedno spotkanie Damiana M. z doradcami. Po nim, kilka godzin później na nadgarstkach bohatera zaciskają się policyjne kajdanki. Jako ścigany listem gończym zostaje aresztowany pod zarzutem rzekomego niezapłacenia 18 milionów starych złotych firmie konsultingowej. Kuba A i prezes Bolesław E. po przesłuchaniu zostają zwolnieni do domu (pozostawiając organom ścigania „lewe” adresy). „Śmieciarz” przez 7 dni jest przewożony ze stolicy buisness’u - Warszawy, do miasta cudów - Częstochowy. Co się w tym czasie dzieje z jego kilkunastoma milionami dolarów, podobnie jak dzisiaj - nie wie.
Nie pomaga tłumaczenie, że już kiedyś ten rachunek zapłacił, że musi pilnować dolarów, że chce rozmawiać z adwokatem.
Po pół roku Pan Prokurator oskarża Damiana M. o zagarnięcie mienia w kwocie blisko 1 milioma dolarów.
W tak „krótkim” czasie „Śmieciarz” zatrzymany za niezapłacenie 18 milionów starych złotych, ma szansę na wyrok za przywłaszczenie 1 miliona dolarów. Co gorsze nikt nie wspomina mu co dzieje się w tym czasie z jego dopiero co otrzymanymi 17 milionami dolarów. Damian M. choć z pamięci potrafi odtworzyć wzór kondensacji pomiędzy częścią grup karbonowych i atomów wodoru grup metylowych (nie cytujemy ze względu na objętość), przestaje rozumieć to co się stało. Oswojenie się z izolacją od otoczenia przychodzi powoli. „Śmieciarz” dla wspólników i doradców staje się „śmieciem”. Zapadł pierwszy wyrok - moralny. Zaczynają krążyć plotki i ploteczki. Ta sprawa brzydko pachnie...
Adwokat z urzędu niby jest i go nie ma. Świadkowie, w tym doradcy, nie zjawiają się na rozprawach. Pan sędzia pozwala łaskawie oskarżonemu być na sali karcąc go za każdą próbę zajęcia stanowiska.
Świadkowie - byli doradcy - zamiast do sądu bez trudu trafiają do domu matki „Śmieciarza”. Żądają 20 000 zł na wynajęcie adwokata i zwrotu telefonów komórkowych zatrzymanych przez policję. Zszokowana rodzina przekazuje co ma - 7 000 zł, prosi też policję o telefony, notabene kupione przez Damiana M. i oddaje je bez zmrużenia oka...
Po tej miłej wizycie słuch po Kubie A. i jego współpracownikach ginie. Rodzina pozostaje pod silnym wrażeniem wizyty panów z Warszawy w złocistym BMW.
Wizyty w areszcie są limitowane wg. kaprysów sędziego. „Śmieciarz” zaczyna chorować na ropne zapalenie skóry. Powracają problemy z nerkami. Na schorzenia skóry dostaje krem ochronny BHP. Z kamieniami radzić musi sobie sam. Schorowany i osamotniony rozpoczyna głodówkę Teraz dopiero, po kilku miesiącach sędzia pozwał na widzenie się z ojcem jednemu z synów. Siostra prosi na wyrażenie zgody na dostarczenie głodującemu gazet i czasopism.
Odpowiedź odmowna. Więźniowi, skoro nie przyjmuje pokarmów, należy odmówić także strawy duchowej - taka jest prosta, rzeczowa odpowiedź.
Na liście proszonych o pomoc zjawia się reporter Maciej Z. Po wysłuchaniu wiadomości z jasnogórskiego grodu postanawia poznać bliżej fenomen częstochowskiej Temidy. Prokurator przyjmuje dziennikarza życzliwie i odsyła do sędziego. Ręka sprawiedliwości składa podpis na zezwoleniu na widzenie. Życzliwi pracownicy służby więziennej pozwalają na dłuższą, od dozwolonej przepisami, rozmowę. Po niej reporter bez problemu może grać rolę agenta
np. w „Ekstradycji”. Dwóch facetów przy odrapanym stoliku w sali widzeń ustala jedno - jakiś diabeł kręci słońcem.
Damian M. powraca do celi a reporter zaczyna „węszyć”. Ślady albo się urywają, albo prowadzą do cudownej krainy paranoi.
Pan sędzia nadal odracza rozprawy z powodu nieobecnych w sądzie, choć widywanych w Częstochowie świadków lub zaplanowanej sesji wyjazdowej sądu w domu schorowanej staruszki - matki oskarżonego. Ten spektakl nie odbył się. Asesor wysłany przez sędziego do domu, w którym oskarżonego przez ostatnie lata oglądano na zdjęciach, w progu stwierdził, że sam nie wie dlaczego wysłano go z tak kuriozalną misją. Zarówno pokrewieństwo, jak i choroba zwalniają panią M. od składania zeznań, o czym przypominała sądowi kilka miesięcy wcześniej w swoich listach.
Adwokat z urzędu za pożyczone od znajomych pieniądze zostaje zastąpiony wynajętym, uchodzącym w okolicy za rzetelnego. Honorarium niższe od kwoty wyłudzonej wcześniej przez życzliwych doradców.
Już na pierwszej rozprawie dokonuje się cud. Oskarżony po blisko półtora roku może mówić. W ciągu kilkunastu minut obala opinię biegłego sądowego na podstawie której został oskarżony. Biegły przyznaje, że oceny dokonał na podstawie niekompletnej dokumentacji udostępnionej przez policję.
Błądzący po urzędach, firmach, domach znajomych Damiana reporter nieoczekiwanie otrzymuje propozycję od byłych doradców: jeżeli da sobie spokój i wróci do Warszawy to w prezencie otrzyma mieszkanie i samochód. Inna propozycja brzmi mniej zachęcająco: obicie przynajmniej twarzy przez obywateli Wspólnoty Niepodległych Państw. Reporter zaczyna zmieniać hotele niczym rękawiczki Powszechnie wiadomo, że baza noclegowa w mieście pielgrzymów nie należy do najtańszych i najatrakcyjniejszych. Znalezienie zaś gościa w hotelu przez tzw. „zespól perswazyjny”, polski lub zza wschodniej, granicy nie jest specjalną sztuką.
Na kolejne spotkania reporter zaczyna chodzić w towarzystwie lepiej od niego zbudowanych.
Siostra Damiana M. odwiedza urzędy w stolicy. Odnajduje i spotyka się z oficerem służb specjalnych, który przed laty życzliwie oceniał projekty brata. Krzysztof R. zjawia się z asystą. Opowieści o krzywdzie jaką wyrządzono bratu,
o wielomilionowym kredycie, o podających się za pracowników spec służb doradcach Damiana M. nie robią na panach oficerach wrażenia. Ich firma „sprawami gospodarczymi się nie zajmuje”.
Apele o pomoc dla częstochowianina kierowane do krakowskiego Kardynała także pozostają bez odpowiedzi. Podobnie jak skierowana na piśmie skarga do Minister Hanny Suchockiej. Siostra „Śmieciarza”, jak sama o tym mówi „czuje się zakręcona”. Będąc ekonomistą - biegłym rewidentem po zbadaniu dokumentów firmy brata nie rozumie zarzutów prokuratora. Może ma rację? Na pierwszej rozprawie w 1998 roku, dopuszczony wreszcie do głosu, sam oskarżony w ciągu kilkunastu minut obalił opinię pierwszego biegłego sądowego. Sąd postanawia powołać kolejnego. Zdobywa się jednak na odrobinę luzu pytając, czy może oskarżony wraz z siostrą nie zechciałby sam przygotować takiej opinii. Wśród obecnych na sali min synów Damiana M. i byłych pracowników ten żart nie wywołuje radości. Od chwili aresztowania „Śmieciarza” żyją w biedzie i przygnębieniu.
Wizyta u Kuby A. w sprawie zwrotu zaliczki „na adwokata” po kilkunastu dniach przynosi jednak efekt siostra „Śmieciarza” otrzymuje list z... pogróżkami.
Na kolejnej rozprawie reporter Maciej Z. postanawia zeznawać jako świadek. Opowiada o znajomości z Damianem M., jego pracowitości, uznaniu władz i ekspertów dla projektów, przestępstwach jakich wobec
oskarżonego dopuścili się jego byli doradcy. Pokazuje dokumentację dewastacji zakładu, zabezpieczonego rzekomo przez prokuraturę, do jakiej doszło podczas pobytu „Śmieciarza” w więzieniu. Obrońca prosi o zmianę środka zapobiegawczego z aresztu na dozór policyjny. Prokurator wnosi do sędziego i uzyskuje od Sądu Najwyższego przedłużenie aresztu. Oskarżony może kontynuować naukę języków obcych w celi. Rodzina oskarżonego może jeszcze ewentualnie „pisać na Berdyczów”, reporter Maciej Z. szukać ziemianki w lesie i w nic się nie wtrącać w obawie o swoje zdrowie, synowie „Śmieciarza” mogą nadal opuszczać wzrok na pytania o ojca...
Damian M. może rozmyślać co się też stało z przyznanymi mu na kilka dni przed jego aresztowaniem
17 milionami dolarów na budowę zakładu utylizacji odpadów. Czy może dysponuje nimi ktoś inny? A on jedynie
będzie je musiał zwrócić do banku, po "odsiedzeniu" wyroku?
===
To jest brudnopis. Dalszy ciąg nastąpi w kwietniu 2013 roku.
===
Jestem reporterem /Polskie Radio: "Magazyn Studencki", "Studio poszukiwań", "Zapraszamy do trójki"; Telewizja Polska; Redakcja "info"; "Na przełaj"; WRI/. Tel.: +48 572977606 z.mac.infopl@gmail.com *** Tylko z naturalnych materiałów. Projektujemy i wykonujemy wnętrza, w których jest MIŁO-ść... E - mail: ata.eliza@gmail.com Tel.: +48 790808523 Zdzisław Ryszard Mac
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości