Już niedługo 11 listopada – Narodowe Święto Niepodległości. W mediach powoli widać już wielką radość związaną z tym dniem. I nie, nie chodzi tu o radość związaną z kolejną rocznicą odzyskania niepodległości. Radość ta związana jest z niezwykle nośnym tematem konfrontacji, która ma miejsce każdego roku, właśnie 11 listopada, w Warszawie. Konfrontacji pomiędzy zwolennikami Kolorowej Niepodległej i Marszu Niepodległości – dla laików: środowisk „skrajnie” prawicowych i lewicowych.
Ogromne zainteresowanie, milionowa oglądalność – zwiększenie wpływów do swojej kasy. W końcu temat walki prawica-lewica, szczególnie w wydaniu serwowanym nam przez obie strony tego konfliktu, ogranicza się do słownej wymiany zdań. 11 listopada oznacza fizyczny konflikt dwóch zwaśnionych stron, w którym dewastacja i zniszczenie są standardem. Mimo że obie strony deklarują pokojowe zamiary, co jest dość paradoksalne, już na długo przed samym Narodowym Świętem Niepodległości, propaguje się nienawiść i siłowe metody walki politycznej.
O co jednak ta walka? O patriotyzm. O to, co to słowo tak naprawdę oznacza.
Dla jednych, to bezwarunkowe podporządkowanie się państwu i narodowi. Dla drugich faszyzm – czyli wroga odwiecznego, którego tępić należy wszelkimi sposobami. I dla obu tych środowisk nie ma alternatywy. Przy najmniej wedle tych dwóch stron barykady. Dla nich albo się jest faszystą, albo „lewacką ku%$#”. Bez względu an to kim się jest, jest się zawsze czyimś wrogiem.
Na szczęście widać alternatywy dla tych dwóch grup. W trakcie organizacji jest m.in. Ludowy Marsz Niepodległości. Są także lokalne obchody związane ze Świętem Niepodległości. Wszystko to po to, aby pokazać ludziom, że nie trzeba stać po jednej stronie tej „warszawskiej barykady”. Wszystko po to, aby pokazać, że można inaczej. Że wcale nie trzeba nienawidzić innych za wyznawane przez nich poglądy.
Dla mnie patriotyzm, to identyfikowanie się z konkretną grupą społeczną i działanie na jej korzyść. Aktywne i odpowiedzialne uczestniczenie w życiu danej społeczności. A przecież zawsze tworzymy jakąś społeczność! Zawsze już będziemy członkami swojej rodziny. Zawsze będziemy tworzyli społeczność związaną z naszymi zainteresowaniami. Zawsze będziemy tworzyć zbiorowość mieszkańców danego miejsca.
Czy więc identyfikowanie się z konkretną społecznością, to już „faszyzm”? Czy działanie na rzecz małej społeczności równa się nacjonalizmowi? Nie wydaje mi się.
Tak samo, jak nie wydaje mi się, aby patriotyzm związany z Polską, był czymś złym. W końcu Polska i Polacy, to społeczeństwo. Zbiór mniejszych tkanek społecznych, powiązanych więzami zależności. Patriotyzm, to radość z możliwości wspólnego działania i koegzystowania.
Tak samo, z drugiej strony, patriotyzm to nie przywiązanie do konkretnej religii i uczestniczenie w wielkich świętach oraz niszczenie odmiennych wartości.
I obie strony mogłyby się z tym w końcu pogodzić.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka