W trakcie obecnej kampanii wyborczej bardzo często mówi się lub, lepiej powiedziane, próbuje mówić się o problemach Polek, Polaków i Państwa w ogóle. Kandydaci nie tylko podczas swoich festiwali inauguracyjnych, ale i podczas całej kampanii wyborczej próbują i próbować będą spotykać się z przeróżnymi środowiskami, które chcą reprezentować. Wiadomo jednak, że Pan Duda nie pojedzie raczej na spotkanie z członkami klubu Krytyki Politycznej, tak jak i Pani Grodzka nie pojawi się na uroczystościach organizowanych przez Radio Maryja. Pomijając więc te skrajne przypadki, dochodzimy do wątku, w którym żaden z kandydatów nie próbuje przekonać do siebie kogoś więcej – bo i jak? – aniżeli elektorat uznawany za swój. Zadanie utrudnione mają wszelkiego rodzaju komitety skrajne, które nie są tolerowane przez większą część społeczeństwa. Problem ten może dotyczyć nie tylko kandydata ze strony Ruchu Narodowego, ale i Janusza Korwin-Mikke, czy próbującego ostatnich podrygów Janusza Palikota.
I nie chodzi tu wcale o celowe dyskryminowanie tych kandydatów. Chodzi o poglądy przez nich głoszone i „rynkową” (bo i przecież wybory oraz elektorat można przyrównać do prawideł rynkowych i ekonomicznych) ich chłonność. Większość z nas nie kupuje skrajnie radykalnych poglądów. Mimo wszystko, nie obwiniamy za wszystko mniejszości narodowych i religijnych, nie uważamy, że za zło w kraju nad Wisłą jest odpowiedzialny tylko i wyłącznie Kościół Katolicki, czy też nikt nie wierzy w to, że całkowita deregulacja i pozbycie się państwa na rzecz wolnego rynku, przyniosą nam dobrobyt. Do tego worka, choć z trochę innych powodów, należy także dorzucić kandydatkę Zielonych – Annę Grodzką, która z racji swej odmienności, może mieć problemy nie tylko w czasie samej kampanii, ale i zbierania podpisów. Osobiście uważam, choć kandydaturę tą poparłem (żaden inny kandydat nie nawinął mi się z lista poparcia), że znaczna część naszych rodaków ma problem z identyfikacją Grodzkiej. Osoba ta znana jest raczej tylko i wyłącznie z racji swojej zmiany płci, aniżeli z działania. I wcale nie wynika to z braku takowego, ale z ogólnym stosunkiem Polek i Polaków do polityki. My się niezbyt chcemy nią interesować, więc skąd mamy wiedzieć co i kto na co dzień w Sejmie czy gdziekolwiek indziej robi? Owszem, raz na jakiś czas wychodzą na jaw pewne awantury i skandale, ale dotyczą one raczej tych „ważniejszych”.
I w tym momencie okazuje się, że na placu boju pozostaje nam mocno zredukowana liczba kandydatów, którzy reprezentują szeroko pojęte „centrum”. Część z nas odważyłaby się powiedzieć, że nie reprezentują oni nic, pomimo hucznych inauguracji i efektownych kampanii wyborczych na wzór tych z USA. Powielają oni ogólnie utarte slogany i hasła, które mają dać im poklask i zwycięstwo w wyborach, a z kraju uczynić miejsce idealne. Populizm – tak część by to skwitowała. Pozostaje jednak pytanie, czy najważniejsi kandydaci na urząd Prezydenta RP są tacy sami? Nie, nie są. Reprezentują inne elektoraty. Zbliżone do siebie, ale inne. Inne w kwestiach rynkowych, światopoglądowych czy też jeżeli chodzi o pomysły na konkretne rozwiązania. Kandydat PiS, czego się nie sposób nie domyśleć, jest bardziej konserwatywny. Konserwatywny, tylko jeżeli chodzi o elektorat, bo jeżeli spojrzymy na zachowanie Bronisława Komorowskiego, to i u niego nie brak elementów konserwatywnych. Starczy spojrzeć na problemy, jakie budzi przyjęta przez Parlament konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, która nadal czeka na podpis. Gdzie więc tak naprawdę przebiegają różnice pomiędzy kandydatem PiS i, powiedzmy, PO? I co tak naprawdę powinno być ważne z punktu widzenia Państwa przez najbliższe 4 lata? Bo o tym co zostanie lub nie zamknięte do końca tej kadencji, mówić już raczej nie trzeba.
I pozwolę sobie zacząć od odpowiedzi na to drugie pytanie, bo dla mnie osobiście odpowiedź na nie zdaje się być ważniejszą. I pewnie nie tylko dla mnie. Co więc, z punktu widzenia młodego mieszkańca Polski powinno być załatwione przez najbliższe 4 lata? Bo nie ma sensu skupiać się tutaj jedynie do tego, co może sam Prezydent. On bowiem ma mocno ograniczone możliwości. Jakby nie patrzeć, w tym roku będziemy wybierać także nowy Parlament, więc przy okazji tematu wyborów prezydenckich, warto nakreślać ogólny zarys tego, co władze Polski powinny zrobić jako całość.
Prawo pracy i ochrona pracowników – z roku na rok dramatycznie rośnie liczba osób zatrudnionych na niestabilnych, a popularnie nazywanych „śmieciowymi” warunkach. W imię dążenia do rzekomego zwiększenia elastyczności pracowników i dostosowywania gospodarki do przetrwania kryzysu, w tarapaty wpędzono całe miliony obywateli Polski. Problem ten szczególnie dotyka ludzi młodych, którzy dopiero co na rynek pracy wchodzą. I choć podczas trwania ich nauki, takie formy zatrudnienia mogą rzeczywiście być atrakcyjne, tak tuż po jej zakończeniu stawiają one młodych pracowników w bardzo trudnej sytuacji. Nielegalne zatrudnienie w oparciu o umowy cywilno prawne to nie tylko wiele negatywów dla samego pracownika, ale i niesie ze sobą poważne konsekwencje społeczne. Pracownicy z reguły wykonują te same zajęcia, co normalni etatowcy. Nie otrzymują jednak tych samych praw – nie należy im się żaden urlop, pracodawca może kazać im pracować nawet 24 godziny, nie gwarantuje się im żadnych minimalnych zarobków (znane są przypadki, kiedy płaca netto za wykonanie takiego „zlecenia” we wschodniej części kraju wynosiła 2 zł), nie daje im także żadnej szansy w przypadku jakiegokolwiek wypadku w pracy. Ale przecież nieuczciwe zatrudnienie nie ogranicza się tylko i wyłącznie do umów śmieciowych. Z punktu widzenia ogólnokrajowego, należy tu jeszcze podkreślić wykorzystywanie samo zatrudnienia w celu obniżenia kosztów własnych i obarczenia pracownika, a raczej podwykonawcy, wszelkimi kosztami (od używania znaków towarów przez składki i obowiązkowe ubezpieczenia na zaliczkach na podatek dochodowy kończąc). Patologie rynku pracy mnożą się. Jeżeli wziąć pod uwagi statystyki PIP, to każdego dnia przybywa ponad 200 nowych przypadków łamania praw pracowniczych, które trafiają do sądu. Niestety, w sprawie tej władze umywają ręce. Owszem, składkowano umowy zlecenie. To jednak nadal nie zmienia praktycznie nic. Nie umowy zlecenie, to umowy o dzieło. Albo samo zatrudnienie. Nieuczciwi pracodawcy potrafią być niezwykle kreatywni, jeżeli chodzi o obchodzenie prawa. Z resztą nie tylko oni. I choć można się zgodzić, że należy sprzyjać tworzeniu nowych miejsc pracy, to jednak nie można pomijać przy tym wszystkim praw pracowników. Nie może być tak, że w imię sprzyjania przedsiębiorcom, sprowadza się pracowników do roli niewolników, którzy praw żadnych nie mają.
Jeżeli już o przedsiębiorczości i tworzeniu nowych miejsc pracy mowa, to warto też wspomnieć o konieczności zmiany polityki Polski, która jawnie sprzyja wielkim podmiotom gospodarczym. Najczęściej zagranicznym. Owszem, prawo unijne mówi, że podmioty zagraniczne muszą być w Polsce traktowane tak samo, jak podmioty krajowe. Nie może być jednak tak, że podmioty zagraniczne mają w kraju lepsze warunki, aniżeli podmioty rodzime. Należy więc zrobić porządek z SSE, w których najczęściej lokalizują się wielkie zagraniczne koncerny. Owszem, tworzą one miejsca pracy. Nierzadko przez wiele lat. Pozostaje jednak pytanie, czy nie płacący w Polsce podatków FIAT, z tytułu zwolnień podatkowych nie zyskał więcej, aniżeli płaci pracownikom i z tytułu pozostałych opłat? Podobnie warto zapytać w sprawie górnictwa, które z punktu widzenia rodzimych podmiotów jest nieopłacalne, ale już zagranicznym inwestorom (w których też działają związki zawodowe – uprzedzając uwagi w temacie) prowadzenie wydobycia już się opłaca. Należy więc zracjonalizować działania w sferze gospodarczej i przywrócić równouprawnienie podmiotów działających na terenie Polski. Co więcej, należałoby podjąć wszelkie działania, które zapewniłyby rozwój przede wszystkim małych i nowych firm. A najlepiej spółdzielni i spółek, które zawsze wyciągają z bezrobocia kilka osób, a nie jedną – jak w przypadku początkowej fazy działania jednoosobowej działalności gospodarczej. Tworzenie podmiotów przez więcej niż jedną osobę owszem, może być trudnie, ale pozwala na zachowanie większej innowacyjności działania i obniżenie jednostkowego kosztu zaangażowania. Dobrym rozwiązaniem, prócz tworzenia różnego rodzaju inkubatorów, byłoby także dążenie do likwidowania SSE. Jak podaje przykład chociażby firmy Amazon.com, miejsca takie sprzyjają do akumulacji tzw. miejsc wyzysku, w których dopłaca się podmiotom za eksploatowanie ponad siły pracowników tam zatrudnionych.
W kwestiach ekonomicznych bardzo ważnym będzie także działanie na rzecz innowacyjności, również w kwestii wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Zabezpieczenie energetyczne kraju powinno się stać kwestią priorytetową, tym bardziej w przypadku wydarzeń na wschód od Polski, które przypominają nam jak szybko możemy zostać pozbawieni źródeł energii. Musimy więc zrobić wszystko, aby postawić na alternatywne źródła pozyskiwania energii elektrycznej i paliw, aniżeli z surowców pochodzących z Rosji. Rozwiązaniem może być tutaj energia atomowa. Takim rozwiązaniem może być także wykorzystanie energii pochodzącej z elektrowni wodnych czy słonecznych. Tworzenie farm wiatrowych jest już normą. Polskie firmy wykazują się tu nawet innowacyjnością co do zwiększania mocy i sposobów działania tychże. Czemu więc nie pójść krok dalej i nie wykorzystać na większą skalę pozostałych odnawialnych źródeł energii? Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie z dnia na dzień przestawić się z energii pochodzącej z elektrowni węglowych. Nawet tego nie postuluję. Należy jednak zdywersyfikować źródła energetyczne. Tak samo, jak i należy podjąć działania na rzecz lepszego wykorzystania obecnie funkcjonujących elektrowni i elektrociepłowni. Powinno się także pomyśleć o budowie kilu nowych i nowoczesnych obiektów. Ważną kwestią pozostaje także zabezpieczenie dostaw surowców energetycznych. Sytuacja Ukrainy dobitnie pokazuje nam, że importowanie ropy i gazu z tylko jednego państwa może się skończyć dla nas bardzo źle. Tak więc dokończenie budowy gaz portu w Świnoujściu to jedno. Drugą ważną kwestią jest jednak zapewnienie stabilnych dostaw do niego.
Idąc dalej, należy także zadbać o stabilizację na rynku zbytów polskich towarów. Rosyjskie embargo na polskie jabłka, czy mięso przysporzyły ogromne problemy całkiem sporej grupie lokalnych producentów. Co ważniejsze, kłopoty dotyczące eksportu na teren Rosji nie są niczym nowym. Są czymś regularnym. Państwo, wraz z konkretnymi podmiotami reprezentującymi producentów, powinno podjąć kroki na rzecz znalezienia bardziej stabilnych rynków zbytu nie tylko dla jabłek i mięsa, ale dla wszystkich innych produktów, których rynek staje się zagrożony. Nie możemy stać się zakładnikami błędnie prowadzonej polityki unijnej. Nie stosowanie się jednych partnerów, do ustaleń całej grupy, nie może powodować szkód dla naszej gospodarki. Polska polityka międzynarodowa i gospodarcza winna być odpowiedzialna. Tego, gdy spojrzymy na sankcje wobec Rosji i ich efekty, nie widać. Jesteśmy do zabawy z „sankcjami” kompletnie nieprzygotowani. Nie może więc dziwić, że wprowadzanie ich i lobbowanie za nimi okazało się dla części naszej gospodarki strzałem w kolano. Strzałem w kolano jest także brak perspektywicznego myślenia.
I teoretycznie w tym miejscu można by zakończyć mówienie o ważnych kwestiach. W końcu 4 lata, to z punktu widzenia wymienionych przeze mnie zagadnień, to krótki okres czasu, aby załatwić te kwestie. Owszem, można by także pisać o konieczności poprawienia polityki historycznej i uczciwym rozliczeniu okresu PRL. Kontrowersje może budzić tu nie tylko funkcjonowanie „komunistycznych patronów” ulic, ale przede wszystkim odwrócenie o 180 stopni jeżeli chodzi o ocenę PRL. Nie wszystko, co było tworzone i działało w tamtym okresie było złe. Nie da się także zrobić zbrodniarza z czynu społecznego, planu 6-letniego czy Okrzei. A są tacy, którzy próbują tego dokonać. Można także mówić o konieczności weryfikacji konkordatu i zrobieniem porządku z Kościołem w Polsce, który znacznie wykorzystał Państwo chociażby w kwestii odzyskiwania dawnego majątku zabranego przez PRL. Ważnym może być także pochylenie się nad problemami polskiej edukacji, sportu czy nauki. Dużej uwagi wymaga także obronność kraju. Trzeba jednak racjonalnie patrzeć na możliwości załatwienia określonych spraw w danym czasie i umiejętnie hierarchizować problemy. Toteż zachęcam każdego z Was, aby przed samym sobą dokonał takiego rozliczenia, które kwestie są ważne z naszego punktu widzenia. Może to nam pomóc nie tylko oddać głos w wyborach, ale i rozliczać tych, na których głos oddaliśmy.
I tu warto wrócić do oceny kandydatury Pana Komorowskiego i Pana Dudy. Każdy z nich uderza w stronę swojego elektoratu. Nie czuję się osobiście zachęcony do głosowania przez żadnego z nich. Prócz nacechowania partii, z których obaj kandydaci pochodzą, ciężko jest mi odnaleźć znaczące różnice, które dałyby mi powód do oddania głosu na któregoś z nich. Niby obecnie urzędujący Prezydent ma problemy z ortografia i strzela gafy, ale Duda za to nie wydaje się być kandydatem, który będzie mógł się zaangażować w rzeczywiste działanie na rzecz zmian. Pozostaje więc dalsze wnikliwe przyglądanie się kandydatom i… być może nawet oddanie głosu nieważnego lub nie pójście na głosowanie w ogóle.
Zapraszam do odwiedzenia mojej strony: danielkaszubowski.wordpress.com
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka