Trwa kampania wyborcza do sejmu. I chyba dobrze, że tak zaczyna się dziać. W mojej ocenie kampania wyborcza rozpoczyna się z chwilą rozpoczęcia kolejnej kadencji (samorządu, sejmu, senatu czy też prezydenta).
Ludzie, którzy zostali wybrani w wyborach powszechnych, każdego dnia muszą udowadniać, że jego kandydatura była najlepsza.
Natomiast osoby, które nie uzyskały mandatu (bo miały mniejsze poparcie) - nadal będą starały się zdobyć zaufanie wyborców, by w następnych wyborach kampania wyborcza została zakończona uzyskaniem mandatu.
Formalnie w Polsce okres przedwyborczy zaczyna się z chwilą wydania przez państwową komisję wyborczą specjalnej uchwały uprawniających osoby zainteresowane rozpoczęciem kampanii wyborczej. W określonym ustawą terminie kandydaci muszą uzyskać stosowne poparcie oraz dopełnić formalności zgłoszenia kandydatury do udziału w wyborach.
Praktyka pokazała, że ten czas jest zbyt krótki, by kandydaci zdołali przekonać wyborców do swojego programu. I na efekty nie trzeba zbyt długo czekać. W okresie sprawowania mandatu wielu kandydatów osiąga szczyty kompromitacji we wszystkich dziedzinach życia publicznego.
Pewną próbą zmiany złej passy kolegialnego organu władzy jest odpowiednio wcześniejsze rozpoczęcie spotkań wyborczych. To działanie w zasadzie dotyczy partii politycznej tylko dlatego, że ordynacja wyborcza faworyzuje duże ugrupowania polityczne a indywidualne kandydatury przepadają bez echa.
Może nie jest to rozwiązanie złe - bo tak zdefiniowana jest demokracja. Po prostu przyjmuje się to rozwiązanie, za którym opowie się większa liczba osób uprawnionych do udziału w głosowaniu.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę, że są dwie różne formy sprawowania władzy - jedna - to demokracja bezpośrednia, w której całe społeczeństwo bierze udział w głosowaniu oraz demokracja pośrednia - kiedy to w bezpośrednich wyborach społeczeństwo wybiera swoich przedstawicieli i dopiero ONI będą podejmować decyzje władcze w imieniu swoich wyborców.
W tym miejscu zaczynają się problemy. O ile osoby obdarzone mandatem do sprawowania funkcji faktycznie przenoszą stanowisko swoich wyborców - co należy uważać za zjawisko pozytywne, to już podejmowanie decyzji stanowiących w trybie liczenia głosów może odbywać się z forsowaniem tych rozwiązań, które nie mają poparcia w społeczeństwie.
I tutaj już trzeba umieć rozpoznać tych, dla których władza jest celem samym w sobie i tych, dla których mandat radnego czy też parlamentarzysty jest narzędziem do pełnienia misji na rzecz swojej lokalnej społeczności.
I tutaj dochodzimy do problemu sygnalizowanego w tytule tej notki.
Otóż publicznie Jarosław Kaczyński poddał w wątpliwość swobodę w uznawaniu płci wbrew zasadom przyjętym przed kilkoma tysiącami lat.
Tu zwrócę uwagę na drobny, ale i kontrowersyjny przykład:
w środowiskach chrześcijańskich przyjęto nadawać imiona męskie i żeńskie dla dzieci o określonych cechach płciowych. Żadne inne obrzędy zewnętrzne nie mają tutaj miejsca.
Inaczej jest w krajach semickich. Tam przyjęcie nowego członka do społeczności odbywa się publicznie a wyrazem przyjęcia do społeczności jest obrzezanie. Jest to znak towarzyszący człowiekowi przez całe życie...
A środowiska lewackie prowadzą do nieporozumień w każdym miejscu życia społecznego. Usiłują zlikwidować tradycyjne pojmowanie płci i o ile w przypadku chrześcijan - nie towarzyszą temu żadne inne działania, to już trudno jest wyobrazić sobie brodatą kobietę "w namiocie"...
A co robią media ?
Tu jest bardzo trafny przykład wyrywania cudzych wypowiedzi z kontekstu i nadawania im zupełnie odmiennego znaczenia od tego - co powiedziano rzeczywiście...
https://www.youtube.com/watch?v=uZHNmglsRX0