Polski wymiar sprawiedliwości przyjął stanowisko, że nie można ograniczać swobody doboru wyrazu przekazu sztuki. Oznaczałoby to, że każdy artysta może według własnego uznania dobrać formę przekazu swojego dzieła.
I tu dochodzimy do bardzo poważnego problemu - do którego miejsca "przekaz artystyczny" nie jest naruszeniem prawa godności odbiorcy. Ta wartość także znajduje swoją definicję w Konstytucji. O ile każdy artysta ma prawo do wyrażania swoich przemyśleń w formie tworzonego dzieła sztuki, to każdy obywatel ma prawo do obrony swoich przekonań.
Tyle próba rozstrzygnięcia przed sądami.
Warto jednak zastanowić się nad kryteriami - czym jest godność człowieka. W ramach poczucia tej godności albo podejmujemy działania zgodne z jej odczuciem, albo też nie podejmujemy żadnego działania, które mogłoby urazić poczucie własnej godności.
Tu już trzeba odnieść się do wartości moralnych. Filozofia chrześcijańska ma taki mechanizm. Polega to na dokonaniu oceny - czy coś jest dobre - wtedy możemy po nie sięgnąć, albo też - jeżeli coś uważamy za "złe" - wtedy od tego należy stronić.
A teraz czas na wnioski:
Jeżeli w zasięgu naszego zainteresowania pojawia się dzieło sztuki - to możemy je obejrzeć czy też nabyć, ale też nie musimy tego oglądać ani też nie musimy starać się uzyskać własności rzeczy złej.
Na tym polega wolność w zakresie prawa wyboru. Jeżeli posiadamy wiedzę, że dzieło jest dobre - możemy podjąć decyzję, czy chcemy je obejrzeć czy nawet i nabyć. A jeżeli z naszej oceny opartej na własnym doświadczeniu wynika - że dzieło nie jest godne uwagi - to zgodnie z wyznawanym systemem wartości - nie należy podejmować żadnego działania, by "naocznie" przekonać się o wartości tego dzieła.
Myślę, że dla wszystkich ludzi bez względu na osobiste przekonania - wskazany wyżej model zachowania ma charakter uniwersalny.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której dowiadujemy się o produkcie na przykład z reklamy. Może zdarzyć się, że zgodnie z zaprezentowanym zastosowaniem tego produktu może on być nam przydatny.
Ale konia z rzędem dla tego - kto po ten produkt sięgnie w sytuacji, gdy pojawi się wiarygodna ocena przecząca treści reklamy.
I tutaj odwołam się już do mojego doświadczenia sprzed lat. Otóż w sprzedaży pojawił się niewielki palnik gazowy na propan butan. Było to coś w rodzaju większej zapalniczki a reklamowano to urządzenie jako doskonały, uniwersalny palnik do prac przy obróbce przedmiotów w złotnictwie, sugerowano także, że będzie to doskonałe narzędzie na przykład w wykonaniu modnego wtedy wzoru wypalanego w drewnie...
Oczywiście, pochwaliłem się zamiarem nabycia tego palnika mojemu koledze, który był dużo lepszy w takich majsterkowaniach... Spytał, czy mam przy sobie gumowy młotek. Gumowy, by nie stała mi się krzywda i żebym sobie ten pomysł wybił z głowy...
Cóż, jego negatywna ocena mi nie odpowiadała. I kupiłem sobie nawet kilka takich palników, żeby je dalej odsprzedać. Był to początek lat 90. XX w. i handel obwoźny był wtedy bardzo modny.
Efekt mnie zaskoczył. Praktycznie sprzedałem tylko jeden taki palnik znajomemu dentyście, który chciał wykorzystać go w protetyce do lutowania konstrukcji protez. Gdy drugi raz z nim spotkałem się - bez ogródek powiedział, że jest to ... szajs...
Niestety - oni obaj mieli rację. A gdy sam próbowałem wykorzystać ten palnik - po kilku próbach dałem spokój...
Po iluś tam latach, gdy mój syn ukończył szkoły, pokazałem mu jeden z tych palników i powiedziałem, do czego to urządzenie miałoby służyć... Zareagował podobnie, jak ja przed ponad dwudziestu laty... Zafascynowany, kupił gdzieś pojemnik z gazem do napełnienia zbiorniczka i po kilku próbach użycia dał sobie spokój z tym palniczkiem...
Wracając do tytułowego filmu - potraktujmy to jako dzieło sztuki z założeniem, że artysta ma prawo doboru środków przekazu swej sztuki. Ale - czy musimy płacić za dzieło, gdy mamy wątpliwości co do jego jakości ?
Komentarze