Boimy się zewnętrznego świata. Komunistyczna izolacja, za żelazną kurtyną, brak kolonialnej przeszłości, słaba znajomość języków obcych, zwyczajów i praw, powodują, że 27 lat po otwarciu granic, cięgle wleczemy za sobą ogon kompleksów i strachu.
Wszystkie "kariery" naszych pookrągłostołowych milionerów, a nawet większości biznesowych średniaków, za główne źródło mają skubanie własnych pobratymców, a nie aktywność zewnętrzną.
Ci z magdalenkowego rozdania, kroili grube plastry, korzystając ze znajomości i układów, ci mniejsi, zaczynali od słodyczy i papierosów z Aldika, bazarów, garnków Zeptera, kosmetyków Amwaya i różnych innych piramidek. Potem doszedł szmelc samochodowy z za Odry i chińszczyzna. Te wszystkie metody dorobku, polegały na wciśnieciu na wewnętrzny rynek obcego towaru i drenowaniu go z gotówki. W zachwycie zachodem, oddaliśmy w pacht cały wewnętrzny rynek art spożywczych i przemysłowych. Praktycznie nasz jedyny mocny atut, pracuje dla zewnętrznych właścicieli.
Nigdzie w tym naszym 27-letnim dorobku, nie dostrzegam próby zrobienia czegoś wewnątrz i sprzedania poza krajem (usługi, towaru , technologii ) , nawet w małej skali
W takim układzie każda umowa handlowa ( KAŻDA ! ), będzie dla Polski niekorzystna i to się musi zmienić, inaczej na wieki wieków, zostaniemy pariasami .
Dlatego nie śmiejcie się z Macierewicza, kiedy mówi o helikopterach, czy Morawieckiego, mówiącego o samochodach elektrycznych. Te projekty to marzenia, które mogą się spełnić, lub nie. Zależy to tylko od determinacji i zespołowej pracy.
Brak planów i marzeń, to pewna bieda i paciorki na wypłatę, aż do śmierci !
________________
Pozdrawiam
© Artykuł jest chroniony prawem autorskim i prezentuje wyłącznie prywatne poglądy autora.
Inne tematy w dziale Polityka