twitter
twitter
faxe faxe
567
BLOG

Gwarancje konstytucyjne - mity i hity - przewlekłość postępowań sądowych

faxe faxe Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

Klienci sądów w Kanadzie podobnie jak klienci  polskich sądów  mają prawo do rozpatrzenia sprawy w rozsądnym terminie. Ten termin określił w Kanadzie Sąd Najwyższy   w orzeczeniu zwanym casusem Jordan.  Rozsądny termin wg SN Kanady   to 18 miesięcy dla sprawy osądzanej w odpowiedniku polskiego sądu rejonowego  i 30 miesięcy w odpowiedniku polskiego sądu okręgowego – od dnia złożenia aktu oskarżenia w sądzie. W Polsce prawo do rozpatrzenia  sprawy „bez nieuzasadnionej zwłoki” gwarantuje  Konstytucja RP – art. 45 ust. 1. W polskim systemie prawnym  nie ma prostej zero jedynkowej  definicji „nieuzasadnionej zwłoki” rozpatrywania sprawy w sądzie. Sam system wyznaczania kilku rozpraw np. miesięcznie, a częściej kwartalnie powoduje, że zdefiniowanie tego określenia jest praktycznie niemożliwe. Osiemnasto - dniowy proces sądowy w Polsce  rekordowo  trwa  dwa lata, a najczęściej  trzy  i więcej. 


Niedawno natknęłam się na orzeczenie kasacyjne kasacyjne Sądu Najwyższego z 2014r.  Dwie sprawy pana X, najpierw karna, a później  cywilna (którą SN rozpatrywał) rozpoczęły się kiedy delikwent  miał 48 lat. W czasie rozpatrywania kasacji przez SN był emerytem. Oskarżony został o oszustwo, po latach, 170 rozprawach i dwóch uniewinnieniach wystąpił do sądu o zadośuczynienie krzywd fizycznych i psychicznych jakich doznał przez lata szargania jego godności. Sądy niższej instancji przyznały mu odszkodowanie  w oszałamiającej wysokości  100 tys. zł.  Prokuratoria RP reprezentująca w sprawie Skarb Państwa, czyli  prokuraturę i sądy w sprawie pana X złożyła skargę kasacyjną. SN uznał ją, a sprawę skierował do ponownego rozpatrzenia przez sąd apelacyjny. Można przypuszczać, że ten nieszczęśnik dalej doświadcza dobrodziejstw praworządności i sprawiedliwości po polsku wynikających z gwarancji konstytucyjnych.


Kilka dni później przypadkowo znalazłam inną informację o orzeczeniu w sprawie  oszustwa tym razem w odległym 7000 km od Warszawy –  Toronto.  6 oskarżonych  prowadzilo  dwie firmy inwestycyjne i wyłudzili  ponad 14 milionów dolarów od około 5000 osób. „Inwestorzy” zostali poinformowani, że ich pieniądze zostaną wykorzystane jako kapitał początkowy dla małych obiecujących firm, a „interes” od zainwestowanych pieniędzy to prawo do odpisów podatkowych kosztów generowanych przez te firmy. Oszuści nie zdążyli „zainwestować” tych 14 milionów, ponieważ jak twierdzą, skonsumowały je w całości  „bieżące wydatki” związane „z prowadzeniem” wspomianych dwóch firm, czyli poszukiwanie następnych „inwestorów”.  Wydatki te oszuści  wpisali w rozliczenia podatkowe swoich firm, oczekując zwrotu części  kosztów oszustwa od fiskusa. Urząd skarbowy  zamiast czeku zgłosił sprawę do prokuratury.


Zarzuty postawiono oskarżonym w 2014r. Przewód sądowy nie został otwarty do   lipca 2018r. Na początku tego roku sędzia, który próbował ustalić termin procesu oświadczył, że nie może znaleźć wolnego terminu na szacowany na 18 dni proces do co najmniej stycznia 2019 roku


W tej sytuacji sędzia Bonie Caroll umorzyła sprawę w lipcu 2018r. i krótko uzasadniła swoją decyzję: "W tym przypadku, pomimo poważnych i twórczych wysiłków podejmowanych w celu znalezienia rozwiązania, problemy z brakiem sędziów uniemożliwiły sądowi wywiązanie się ze zobowiązań wynikających z  casusu Jordan. Opóźnienie  byłoby po prostu zbyt długie, aby można je było uznać za rozsądne. "


Prezes sądu okręgowego w Toronto sędzia John McMahon otwartym tekstem przyznał, że sytuacja jest niedopuszczalna, a sędziowie nie mają na nią wpływu, bowiem ich rolą jest zawsze przestrzeganie prawa. Stąd  tragicznie „prioretyzowanie”, czyli umarzanie spraw karnych lżejszego kalibru.


 "W tym roku zaplanowano 44 procesy o zabójstwo w regionie Toronto. Te sprawy nie mogą być umorzone” - powiedział  McMahon.


Przewlekłość postępowań sądowych w Polsce jest nierozwiązywalnym problemem od początku transformacji. A wystarczyłoby tylko zmienić przez te 28 lat:

1.    Planowanie procesu dzień po dniu do zakończenia – czyli 10 dniowy proces trwałby w sądzie - czas oczekiwania od wniesienia pozwu czy oskarżenia do rozpoczęcia procesu plus 10 posiedzeń sądu = 10 dni roboczych, czyli  plus minus rok. W rzeczywistości  trwa  2-3 lata  i to jest  „szybko”!

2.    Protokołowanie rozpraw. Protokolant nie dokumentuje wypowiedzi uczestników procesu, ale czeka na podyktowaną przez sędziego wersję tej wypowiedzi.  Każde posiedzenie sądu trwa literalnie ponad  dwa razy dłużej.   W relatywnie normalnych krajach od dekad rozprawa jest protokołowana przez stenotypistki (i nagrywane audio lub video) lub nagrywane audio  i natychmiast po rozprawie sporządzany jest transkrypt nagrania w tradycyjnej papierowej  formie, aby strony i sąd mogli z niego korzystać już następnego dnia.

I powoli  trudniejsze reformy –

3.     wprowadzenie do wymiaru sprawiedliwości  instytucji sędziego pokoju, która odciąży sędziów zawodowych w sądach okręgowych przed rozpocząciem procesu – koordynując planowanie procesu w porozumieniu ze stronami  - daty, sale, sprzęt, wymiana dokumentów, rozpatrywanie wniosków stron  itp.

I najtrudniejsze  -

4.    w sprawach karnych – przedsąd, czyli wstępna ocena zasadności oskarżenia i ewentualne zwrócenie aktu oskarżenia prokuraturze do uzupełnienia lub umorzenie sprawy. Inkwizycyjność postępowań karnych i „ponadnormatywna” opresyjność tych postępowań sprawia, iż po takie rozwiązania  pomimo istnienia odpowiednich przepisów procedury sędziowie sięgają niezwykle rzadko.

Stąd  „mając akt oskarżenia, sędziowie mentalnie angażują się, żeby tak długo szukać dowodów, aż znajdą tezy na jego poparcie (...) Sami sędziowie zresztą twierdzą, że bardzo często angażują się w ratowanie aktu oskarżenia i tak prowadzą postępowanie, żeby usunąć ewentualne jego braki. I to jest właśnie powód, że zapada 92 proc. wyroków skazujących, a tak mało jest wyroków uniewinniających

          Co najciekawsze, argument przewlekłości w postępowaniach sądowych został nominowany na grzech główny polskich sądów już na początku dyskusji o reformie sądownictwa, zgrabnie przykrywając czy pomijając dyskusję o dużo poważniejszych patologiach i chorobach wymiaru sprawiedliwości. Senator Libicki twierdzi nawet, że do przewlekłości prowadzić będzie  udział ławników w rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych i dyscyplinarnych! Innymi słowy obrońca praworządności nie widzi  (abstrahując od kwestii jak udział ławników praktycznie doprowadzi do przewlekłości?), że  aby nie naruszać gwarancji konstytucyjnej rozpatrzenia sprawy w rozsądnym terminie, postuluje  naruszanie innej  gwarancji konstytucyjnej - udziału czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości.

Nie podlega dyskusji, iż przewlekłość postępowania jest zmorą naszego sądownictwa, a konsekwencje są dla  obywateli ekstremalnie dolegliwe. Nie zapominajmy jednak, że jeszcze większą tragedią dla klientów sądów i ich rodzin jest brak niezawisłości i bezstronności sędziów. Tysiące pokrzywdzonych przez sądy przekłada sprawiedliwość nad szybkością. 

Problemy powyżej poruszone  ilustruje  postępowanie dyscyplinarne sędzi Barbary Piwnik i Hanny Pawlak z SO w Warszawie. Sędzie oskarżono,  iż ich decyzja z lipca 2011 roku o wyłączenie sprawy niektórych oskarżonych do ponownego rozpatrzenia doprowadziła do przewlekłości sprawy "modlińskiej”, a  sędzie uchybiły godności urzędu sędziego i naruszyły etykę sędziowską.

W czasie wydania tej decyzji sprawa trwała już 8 lat i prze te długie lata nikogo ta przewlekłość nie oburzała i nie dziwiła.  Sędzia Piwnik obwiniała winą za tę przewlekłość  jakość materiału dowodowego prokuratury i planowanie rozpraw w sądzie. Rzeczywiście w akcie oskarżenia (z 2003r.) zarzucającym oskarżonym zastrzelenie 4 osób nie było nawet opinii balistycznych, a z biegiem lat prokuratura przedstawiała nowe dowody i nowe wersje zdarzeń, które podważały ich poprzednie ustalenia i ustalenia CBŚ. Sędzia Piwnik uważa, iż konieczne było wyłączenie sprawy niektórych oskarżonych do odrębnego postępowania, by te materiały dowodowe zweryfikować rzetelnie jeszcze raz – oddzielając mozolnie ziarno od plew.

Barbara Du Chateau, sędzia SA w Lublinie uznała B. Piwnik winną "oczywistej i rażącej obrazy przepisów prawa procesowego", ponieważ razem z sędzią Pawlak nie powinny dopuścić, by proces grupy modlińskiej rozpoczął się na nowo.

Fakt, że decyzja wydana przez sędzie Piwnik i Pawlak nie mogła być przedmiotem oceny dyscyplinarnej, bowiem dotyczy sfery sędziowskiej niezawisłości była dla SA w Lublinie bez znaczenia. I nie ciągnący się  od 8 lat proces,  a dopiero wyłączenie sprawy niektórych oskarżonych,  czyli konieczność rozpoczęcia sprawy od nowa miała być przyczyną przewlekłości i spowodowała wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziom.


“ Można wydać wyrok i mieć święty spokój, ale chyba nie o to chodzi w postępowaniu karnym” – broniła się sędzia Piwnik. Niestety właśnie o to chodziło i o to chodzi w tysiącach spraw karnych do dzisiaj. Wydać wyrok i mieć święty spokój. Dla wymiaru sprawiedliwości nie ma znaczenia czy decyzje sędziów są produktem widzimisię, korupcji, układów czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości, czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco naruszając prawo. Sędzia de facto nie ponosi żadnej odpowiedzialności moralnej, dyscyplinarnej, czy karnej za jakość   merytoryczną   orzeczenia, za zgodność  tego orzeczenia z prawem, logiką  czy z prawdą materialną. Uchylenie  wyroku przez SA czy SN, a nawet uznanie naruszenia praw człowieka przez ETPC w Strasburgu nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami dla sędziów, którzy wydali badany  wyrok.

Orzeczenie sędzi Du Chateau jest exemplum  powyższych twierdzeń.

Sąd Najwyższy uniewinnił obie sędzie od powyższych zarzutów.



faxe
O mnie faxe

Jestem świadoma odpowiedzialności karnej z art. 212 & 1 i 2 Kk i oświadczam, iż informacje na tym blogu podlegają ochronie art. 213 & 2 Kk. Jestem świadoma, że niepoparte żadnymi dowodami pomówienia, nie podlegają również ochronie art. 10 Europejskiej Konwencji Prawa Człowieka. Badania Worldwide Press Freedom Index wskazują, że Polska z punktu widzenia wolności prasy jest na ostatnim miejscu spośród krajów Unii Europejskiej i na 58 w rankingu światowym . „...Osoby wykonujące funkcje publiczne- ze względu na swą pozycję i możliwość oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na surowszą ocenę opinii publicznej...” SK 43/05 12.05.2008 W interesie demokratycznego państwa prawa leży, aby wyroki sądowe podlegały nie tylko ocenie i kontroli instancyjnej, ale by mogły podlegać ocenie i krytyce ze strony opinii publicznej. Wszystkich czytelników informuję, że wolność wypowiedzi i swoboda wyrażania swoich poglądów jest zagwarantowana art. 54 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. Artykuł ten gwarantuje również prawo do informowania o działalności osób pełniących funkcje publiczne.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo